Wiktoria Szczupacka mieszka w „Desce” od niedawna. Po prawie 50 latach od ukończenia budowy bloku przy ulicy Promyka 5 i przyznania mu tytułu „Mistera”, podjęła próbę „czułego” i „bliskiego” opisania modernizmu z perspektywy mieszkańców. Jaką historię skrywa jeden z bloków osiedla na Kępie Potockiej?
Z ogromnej, płaskiej powierzchni porośniętej jedynie trawą, wyrastają trzy osiemnastopiętrowe wieżowce i jeden, zupełnie różniący się od nich, jakby przewrócił się na bok. Liczy zaledwie 10 pięter, ale budzi respekt elewacją szeroką na 110 metrów i ażurowym, betonowym dachem. Pasowy układ balkonów na osi północ-południe nadaje całości równomierny rytm. To „Deska” na fotografii Zofii Kulik zrobionej w 1972 roku. Dziś to zdjęcie jest jednym z ważniejszych artefaktów w mieszkaniu Wiktorii. – To niesamowite, że po tylu latach artystka pamiętała o tym zdjęciu – dodaje z zachwytem Wiktoria Szczupacka, mieszkanka bloku przy Promyka 5.
W „Desce” wraz ze swoim mężem i dzieckiem mieszka od półtora roku. Na co dzień zajmuje się badaniem neoawangardy lat 70. z perspektywy feministycznej. Wiktoria jest doktorantką w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk, a także członkinią Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki. Prowadzi również Fundację Kulik-KwieKulik, która opiekuje się dorobkiem artystki Zofii Kulik i duetu KwieKulik (Zofia Kulik i Przemysław Kwiek).
W ostatnim czasie Wiktoria intensywnie pracowała nad książką
na temat bloku znajdującym się przy ulicy Promyka 5. Otrzymała grant od Warszawy,
a wydaniem publikacji zainteresował się Instytut Architektury z Krakowa, który
do tej pory opublikował m.in. książkę Tima Ingolda „Splatać Otwarty Świat”, albo
antologie „Teksty modernizmu”.
– Myślę, że „Czuły modernizm - społeczna historia Mistera
Warszawy - 50 lat razem” dobrze wpisuje się w obszar zainteresowań wydawnictwa,
bo książka jest wynikiem tego, jak „Deska” jako eksperyment społeczny sprawdziła
się po latach – wyjaśnia moja rozmówczyni. Na pytanie co było impulsem do
stworzenia książki o bloku odpowiedziała: – To czysty zbieg okoliczności
wynikający z faktu, że w nim mieszkam i jestem historyczką sztuki. Po prostu
musiałam się tym zająć (śmiech).
„Polecam przejść się na ostatnie piętro – jest osobliwe”
„Żoliborz podobnie jak Saska Kępa, przez dwa dziesięciolecia był poligonem doświadczalnym dla pokoleń architektów, urbanistów, a także działaczy politycznych i społecznych. Stał się też symbolem przejścia od architektury rodzimej, budowanej na podstawie tradycyjnych, akademickich wzorców do architektury międzynarodowego modernizmu” – pisał Michał Krasucki w „ŻOL. Ilustrowanym atlasie architektury Żoliborza”.
Trzy z bloków to wysokie na 18 pięter punktowce. Czwarty, pieszczotliwie nazywany jest przez mieszkańców „Deską”. Budynek wyróżnia rozplanowanie korytarzy w sposób, dzięki któremu możliwe było zaprojektowanie części mieszkań dwustronnie przewietrzanych. Wiktorię, podobnie jak mnie, urzekły m.in. dwuskrzydłowe drzwi balkonowe, przez które, nawet w półmroku do mieszkania wlewa się duży strumień światła.
Specyficzne uczucie, w rodzaju fascynacji i niepokoju jednocześnie, wzbudza ponad stu metrowy, wąski korytarz łączący na ostatnim piętrze wszystkie klatki. W bloku przy Promyka 5 znajduje się około 196 mieszkań o łącznej kubaturze 40 tys. metrów sześciennych.
Społeczny eksperyment
Jeszcze niedawno wyszydzane formy architektury, naznaczone uwarunkowaniami społeczno-politycznymi jakie panowały w PRL - dziś, po upływie czasu intrygują. Przez lata wypełnione po brzegi lokatorami, wpisane w tradycje międzynarodowego modernizmu, stały się obiektem wielu badań i fascynacji.
– Zanim zdecydowaliśmy się, że zamieszkamy w „Desce”, razem z moim chłopakiem zapytaliśmy kilka osób przechadzających się wokół bloku, jak im się tu żyje. Wszyscy byli bardzo zadowoleni i stwierdzili, że niczego im nie brakuje. Wiedzieliśmy, że blok otrzymał legendarny tytuł „Mistera 1969”, do tego podobała nam się jego modernistyczna bryła. Jestem historyczką sztuki, a nie ma chyba lepszego miejsca do mieszkania dla historyka sztuki, niż obiekt z tą dziedziną związany? Fascynujące jest również to, że mogę obserwować z dzisiejszej perspektywy, jak sprawdził się ten społeczno-architektoniczny eksperyment, którym jest „Deska” – mówi Wiktoria.
Miejsce dla wybranych
– „Deska” jest specyficznym przypadkiem, bo pierwotnie była przeznaczona dla osób związanych z Ministerstwem Budownictwa i Przemysłu Materiałów Budowlanych. Było to więc miejsce dla „wybranych”. Szybko na skutek zamian mieszkań i innych okoliczności społeczność lokatorów stała się bardziej heterogeniczna. Po 50 latach mieszka tu nadal wielu pierwszych mieszkańców – zaznacza Wiktoria i dodaje: – W trakcie pracy nad książką dużo rozmawiałam z moimi sąsiadami. Jednym z moich rozmówców był współredaktor nieistniejącej już gazetki „Promyk”. Pisał głównie o sprawach społecznych. Stwierdził, że społeczność bloku najlepsze czasy ma już za sobą. Jako przykład podał m.in. pomoc społeczną, która działa dzięki funduszom Spółdzielni, a jej celem była pomoc potrzebującym mieszkańcom osiedla. Teraz tego nie ma, bo brakuje środków, ale sąsiedzi nadal sobie pomagają, dlatego według mnie obecnie też nie jest źle. Kilka miesięcy po tym jak wprowadziliśmy się do bloku, jedna z sąsiadek, powitała nas upieczonym przez siebie ciastem i prezentem dla naszego dziecka. W warzywniaku mieszczącym się w bloku każdy mówi do każdego po imieniu.
Mieszkanki Mistera
Krążący wokół bloku ludzie, to z reguły seniorzy i seniorki - pierwsi mieszkańcy Mistera Warszawy. Działa tu również Klub Seniora Promyk. Jego wnętrze pokryte boazerią, stojące w kącie pianino i wylewająca się przez ogromną witrynę ciepła barwa światła, przenosi kilka dekad wstecz. W końcu blok przy Promyka 5 oficjalnie stał się zabytkiem. Ile takich miejsc, gdzie zatrzymał się czas, skrywa w sobie „Deska”?
– Podstawą dla książki „Czuły modernizm...” stało się dwadzieścia rozmów przeprowadzonych z mieszkańcami i mieszkankami budynku przy ulicy Promyka 5. W moim tekście skupiłam się właśnie na mieszkankach. Jedną z jego bohaterek jest architektka „Deski”, Hanna Graf-Chylińska. Piszę także o jej córce, która uprawia ten sam, co matka, zawód i do dziś mieszka w bloku. Urządzone przez jej rodziców wnętrze mieszkania zachowała w prawie niezmienionej formie. Interesującą postacią w historii życia społecznego osiedla Kępa Potocka jest także postać Aldony Gaweckiej, która kreowała inicjatywy społeczne wśród mieszkańców. Wydawała gazetkę „Promyk”. Pismo, z czasem, z gazety ściennej, przybrało formę informatora rozdawanego na osiedlu, w którym poruszano sprawy życia codziennego.
„Deska” z sąsiedzkiej perspektywy
Książkę rozpoczyna ujęcie budynku w kontekście konkursu na Mistera Warszawy. Dzieje bloku i samego konkursu zbadała Emilia Kiecko zajmująca się architekturą modernistyczną, architekturą z czasów PRL oraz utopiami architektonicznymi.
- Ostatnim z opublikowanych tekstów będzie esej, który pojawił się niespodziewanie, ponieważ jedna z mieszkanek odpowiadała na moje pytana mailowo. Jako artystka sztuk wizualnych, związana z osiedlem od czasów jego powstania, w ciekawy sposób opisała swoje doświadczenia. Początkowo mieszkała w jednym z sąsiednich wieżowców i z perspektywy sąsiedzkiej opisała budowę „Mistera”. Wówczas wydawał się jej nowoczesnym budynkiem rodem z Nowego Jorku. Z drugiej strony opisała swoje wspomnienia poprzez dziecięce doświadczenia i zabawy, które nadają całości plastyczny charakter. Myślę, że wiele osób będzie mogło utożsamiać się z autorką tekstu – dodaje Wiktoria.
Modernistyczny rodowód
Ważnym elementem samej „Deski” są lokale handlowo-usługowe zlokalizowane w przyziemiu budynku. Było to wówczas nietypowe rozwiązanie, ponieważ tego typu pomieszczenia projektowano zazwyczaj w oddzielnych pawilonach, które po pełnym zakwaterowaniu bloku często nie powstawały.
– Tego typu rozwiązanie ma rodowód bardzo modernistyczny, to projektowanie samowystarczalnych „superjednostek”. Na Kępie Potockiej do dziś bardzo dobrze się to sprawdza. W książce również znajdzie się esej dotyczący części usługowej osiedla. Autorem tego tekstu jest Piotr Knapik z Krakowa specjalizujący się w architekturze gotyku i modernizmu.
„Podejście funkcjonalne - nie architektów, a mieszkańców”
„Czuły modernizm…” uzupełnią fotografie Antoniny Gugały. Są one opowieścią o wynalazkach mieszkańców, którzy przez lata używania danej przestrzeni stworzyli coś, co rozwiązuje ich codzienne problemy. – Będzie to osobna część książki składająca się z ok. 20 zdjęć. Kiedy rozmawiałam z mieszkańcami, Antonina w tym czasie szukała charakterystycznych „patentów” i dokumentowała je za pomocą fotografii. Jednym z zastosowań, o którym już dziś mogę powiedzieć, bo nie znajdzie się w książce znalazłyśmy w kawalerce. Na ścianie przy łóżku wisi płachta materiału obiciowego.. Według mnie jest to świetne rozwiązanie dla współczesnego człowieka i podejście funkcjonalne do architektury budynku, jednak nie architektów, a mieszkańców – mówi Wiktoria.
DOM
„Deska” to nie tylko wielka bryła, na którą patrzy się w kategorii tworu architektury PRL. Tak samo jak inne budynki jest przede wszystkim domem, schronieniem, a dla niektórych ogromną częścią życia. – Czym dla mnie jest dom? To bardzo trudne pytanie. Jestem typem domatorki, więc jest to dla mnie najważniejsze miejsce. W domu czuję się najlepiej. To przestrzeń, w której ładuje baterie. Mój azyl. Czego mi życzyć? Żeby nam się udało spokojnie tu zestarzeć, bo „Deska” to świetne miejsce do tego – odpowiada Wiktoria.
Książka „Czuły modernizm – społeczna historia Mistera Warszawy – 50 lat razem” ukaże się w grudniu. Publikację będzie można zakupić wyłącznie podczas spotkań autorskich: 13.12. godz. 18 w Pawilonie Architektury ZODIAK, 16.12. godz. 17 w Klubie Osiedlowym PROMYK oraz 17.12 godz. 17 w Bibliotece Publicznej Żoliborz - CZYTELNI POD SOWAMI.
Napisz komentarz
Komentarze