Bar w Urzędzie Dzielnicy Żoliborz zamyka drzwi. Internetowa sława okazała się przekleństwem
Zaczęło się niewinnie – od recenzji youtubera, który pokazał w swoim filmie niepozorny bar w siedzibie Urzędu Dzielnicy Żoliborz. Wideo trafiło do setek tysięcy odbiorców, a skromna jadłodajnia, prowadzona przez panią Marię, z dnia na dzień stała się celem pielgrzymek fanów. Jedni przychodzili dla pierogów, inni – po prostu, by zrobić zdjęcie „miejscówki z internetu”.
Dla wielu małych lokali taka reklama mogłaby być spełnieniem marzeń. Dla właścicielki tego konkretnego baru była początkiem końca. – Książulo narobił nam sporo kłopotów – mówi pani Maria w rozmowie z Raportem Warszawskim. – Odkąd tyle osób usłyszało o naszej jadłodajni, codziennie mamy ręce pełne pracy. Jestem już zmęczona tym rozgłosem.
Choć mogło się wydawać, że internetowa popularność to recepta na sukces, rzeczywistość okazała się bardziej brutalna. Mały lokal nie był gotowy na masowe oblężenie. Większe obroty oznaczały więcej stresu, mniej odpoczynku i coraz większe zmęczenie materiału.
Właścicielka postanowiła nie przedłużać umowy najmu i złożyła oficjalne wypowiedzenie. Lokal ma działać tylko do końca maja. To symboliczny koniec miejsca, które przez lata żyło w cieniu urzędowych korytarzy i przyciągało głównie pracowników i mieszkańców dzielnicy.
Historia baru z urzędu to przykład na to, jak ogromny wpływ na codzienność małych przedsiębiorców mogą mieć media społecznościowe. I że nie każdy rozgłos okazuje się zbawienny. Czasem cisza i lokalna, wierna klientela są większą wartością niż viralowy sukces.
Napisz komentarz
Komentarze