W tym artykule przeczytasz o:
- powodach zamknięcia restauracji "Oh my meat";
- nielegalnym uboju mięsa;
- znęcaniu się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem,
- powiązaniach z azerskimi biznesmenami;
- prezesie spółki reklamujący restaurację;
- interwencji krynickiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Przy ul. Hübnera 2 jeszcze do niedawna działała restauracja „Oh my meat”, która oferowała swoim klientom dania z mięsa "halal" (z uboju rytualnego). Polsko-białoruski przedsiębiorca reklamował swoje dania w mediach społecznościowych. Jak się okazuje, to pod jego adresem znajdował się nielegalny transport mięsa, który zupełnie przypadkowo został przechwycony przez służby na początku marca. Jego spółka, której był prezesem, miała swój oddział na Limanowszczyźnie, w nieczynnej ubojni.
Prezes spółki posiadającej swój oddział na Limanowszczyźnie występuje na jednym z opublikowanych filmów na profilu restauracji.
Na profilu restauracji na Facebooku polsko-białoruski przedsiębiorca z dumą ogłaszał pod koniec stycznia, że restauracja jest już otwarta i serwuje mięso halal, wyhodowane na ekologicznej farmie. „Ekologiczne mięso halal. Grill, burgery, pizza, mięso. Świeżość z naszej farmy na twój stół” - dodaje prezes spółki.
Warszawski oddział spółki znajdował się na terenie nielegalnej rzeźni
Zgodnie z danymi znajdującymi się w Krajowym Rejestrze Sądowym warszawski oddział spółki był zarejestrowany na Limanowszczyźnie. Jak podaje portal limanowa.in, oddział ten znajdował się w nielegalnej rzeźni. Firma zajmowała się m.in. przetwarzaniem i konserwowaniem mięsa, uprawą rolną, chowem i hodowlą zwierząt, a także produkcją artykułów spożywczych oraz transportem. Jak się okazuje, w rzeźni znajdowało się nieprzebadane mięso z transportu zatrzymanego na początku marca, kiedy to miała miejsce kontrola policji i inspekcji weterynaryjnej.
Powiązania z dwoma Azerami
Polsko-białoruski przedsiębiorca miał kapitałowe powiązania z dwoma azerskimi biznesmenami, mężczyznami w wieku 27 i 40 lat, pochodzącymi z Baku. Na początku marca jeden z nich, związany z lokalem na Żoliborzu, wystawił na sprzedaż swój samochód. Trzy dni później w sieci pojawiły się zdjęcia fałszywego zawiadomienia, wystawionego rzekomo przez policję. Na tym zawiadomieniu znajdowała się informacja o śledztwie i zamknięciu lokalu, o czym pisaliśmy w artykule "Tajemnicza kartka na drzwiach 'Oh My Meat'". Informacja na drzwiach lokalu pojawiła się dzień po tym, jak przeprowadzono pierwszą kontrolę w nieczynnej ubojni na Limanowszczyźnie.
Prawdopodobnie po tym, jak cały koncept wystawiono na sprzedaż, obcokrajowcy opuścili teren Polski.
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami przeprowadziło śledztwo i zawiadomiło służby
Powiązania między przedsiębiorcami wyśledziła Sylwia Śliwa z krynickiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Towarzystwo zajęło się sprawą, mając uzasadnione podejrzenie znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Dokumentacja zebrana przez organizację została przekazana służbom. Powiadomiono także stołeczny Sanepid. Prokuratura Rejonowa w Limanowej wszczęła trzy śledztwa w związku z działalnością nielegalnej ubojni.

Warszawska spółka z oddziałem w zamkniętej kilka lat temu rzeźni na Limanowszczyźnie została zarejestrowana latem 2024 r. Grupa obcokrajowców ubiegała się o formalną zgodę na prowadzenie w tym miejscu uboju rytualnego. Ostatecznie nie uzyskali oni pozwolenia, ponieważ obiekt nie spełniał wymogów.
Wątpliwości wokół nieczynnej rzeźni były już kilka lat temu
Jak się okazuje, w latach 2021-23 powiatowa inspekcja weterynaryjna kilkukrotnie składała zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. Niestety sprawy kończyły się odmową wszczęcia śledztwa lub umorzeniem postępowania. Do policji trafiały także wnioski o przeprowadzenie kontroli wskazanych pojazdów, lecz ostatecznie nikogo nie złapano na gorącym uczynku aż do początku marca tego roku.
7 marca około godziny 11:00 policja razem z inspekcją weterynaryjną przeprowadziły czynności, wykazując, że na terenie nieczynnej ubojni mogło dochodzić do nielegalnego wprowadzania na rynek produktów pochodzenia zwierzęcego. Tego dnia samochodem dostawczym należącym do właściciela nieczynnej rzeźni przyjechało dwóch obywateli Azerbejdżanu. W pojeździe znaleziono mięso pochodzące z innej małopolskiej ubojni. Część załadunku stanowiło mięso przebadane, zaś pozostałe pochodziło z uboju nielegalnego. Z uwagi na wspólny transport mięso zostało poddane utylizacji.
Obaj mężczyźni zostali zatrzymani przez policję. Usłyszeli zarzuty nielegalnego wprowadzenia na rynek produktów pochodzenia zwierzęcego, a jednemu z nich przedstawiono także zarzut posługiwania się dokumentami poświadczającymi nieprawdę. Po czynnościach mężczyźni zostali zwolnieni. Młodszy Azer został ponownie zatrzymany przez funkcjonariuszy zakopiańskiej placówki straży granicznej, ponieważ przebywał na terenie Polski nielegalnie. Wszczęto postępowanie deportacyjne, które jednak zostało zawieszone ze względu na zakaz opuszczania Polski przez mężczyznę.
Do kolejnej nieczynnej rzeźni doprowadziły odpady ubojowe ujawnione w okolicach Chabówki. Krynickie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami ujawniło tam szczątki zwierząt gospodarskich i wytypowało miejsca potencjalnego zakopania szczątków. Wśród nich znaleziono kolczyki identyfikacyjne. Zawarte w nich informacje doprowadziły śledczych na Limanowszczyznę. Inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami ujawnili w okolicy kolejne szczątki zwierząt gospodarskich i wytypowali miejsca, w których szczątki mogły być zakopane.
Kebaby na nielegalnym mięsie z uboju rytualnego
Firma, do której należy teren nieczynnej ubojni, działała od początku lat 90. Zajmowała się skupem, transportem i ubojem zwierząt. Z czasem firma popadła w problemy finansowe. Kilka lat temu, po przeprowadzeniu kontroli inspekcji weterynaryjnej, ubojnia została zamknięta. Jak się okazało, firma ta była zadłużona na ponad 100 tysięcy złotych. Ponadto w najbliższym czasie planowana jest licytacja komornicza dwóch nieruchomości, wycenionych na ponad 2 miliony złotych. Majątek jest obciążony hipoteką pod kredyt obrotowy, zaciągnięty w 2017 r. – podaje portal limanowa.in.
Rodzina przedsiębiorcy jest dobrze znana lokalnej społeczności. Jak się okazuje, w przeszłości miała ona powiązania ze środowiskiem pseudokibiców jednego z krakowskich klubów piłkarskich. Przeszło 10 lat temu na działce przedsiębiorcy ujawniono plantację konopi. W ubiegłym roku syn właściciela został zatrzymany i aresztowany za podpalenie budynku oraz narażenie zdrowia i życia jego mieszkańców. Wywołany przez 45-latka pożar strawił dwa samochody, a straty oszacowano na 140 tysięcy złotych.

Z kolei najmłodszy syn właściciela pracował w tej samej branży co jego ojciec. Jest prezesem spółki zarejestrowanej w Krakowie. Kapitał zakładowy spółki wynosi kilkaset złotych, a działalność podmiotu obejmuje m.in. przetwarzanie i konserwowanie mięsa, a także hurtową sprzedaż zwierząt, skór zwierzęcych, mięsa i wyrobów z mięsa. Jak się okazało, na terenie nieczynnej ubojni na Limanowszczyźnie spółka zorganizowała legalny punkt skupu zwierząt. Należy przy tym podkreślić, że firmę ojca i syna łączy fakt, iż pełnomocnikiem podupadłego podmiotu, prowadzonego przez starszego z mężczyzn, jest prezes spółki świadczącej usługi prawnicze i rachunkowo-podatkowe. Biuro to znajduje się na osiedlu domków jednorodzinnych na krakowskim Podgórzu.
Na terenie punktu skupu – zgodnie z prawem – zwierzęta mogą przebywać do 30 dni i nie można ich tam uśmiercać. Tymczasem służby ujawniły zarówno żywe, jak i martwe zwierzęta – były to przede wszystkim owce i kozy.
Materiał powstał na podstawie śledztwa przeprowadzonego przez dziennikarzy portalu limanowa.in
Napisz komentarz
Komentarze