W tym artykule przeczytasz między innymi o:
- sąsiedzkim sadzeniu krokusów
- demontażu ogrodzenia
Sąsiedzkie sadzenie krokusów
Sady Żoliborskie to jedno z tych miejsc, gdzie mieszkańcy od lat pielęgnują nie tylko swoją zieloną przestrzeń, ale także silne więzi sąsiedzkie. Kilkanaście dni temu lokalna społeczność po raz kolejny spotkała się, by wspólnie zasadzić krokusy, które wiosną stworzą kolorowy dywan kwiatów na osiedlowych skwerach.
Wspólna praca, wspólny cel i lokalna tradycja
Akcja sadzenia krokusów stała się już tradycją, przyciągając zarówno stałych mieszkańców, jak i nowych sąsiadów. Zorganizowane przez lokalnych aktywistów wydarzenie zgromadziło ludzi w różnym wieku – od seniorów po najmłodszych, którzy z zapałem chwycili za łopatki. Sąsiedzka akcja zaczęła się ponad 5 lat temu i ma miejsce już od 2020 roku, do dnia dzisiejszego posadzono kilkadziesiąt tysięcy cebulek krokusów.
Na jednej z grup sąsiedzkich na FB czytamy, iż "To nie tylko sposób na upiększenie naszej okolicy, ale także świetna okazja do integracji" – mówi pani Maria Janiak, radna i mieszkanka Sadów Żoliborskich od ponad 30 lat. "Za każdym razem, gdy wiosną zobaczę kwitnące krokusy, będę wiedziała, że to efekt naszej wspólnej pracy".
Mieszkańcy własnym sumptem zakupili cebulki i poświęcili swój czas, by ozdobić park Sady Żoliborskie. Wiosną kwiaty miały rozkwitnąć, tworząc barwne dywany wśród zieleni, jednak niespodziewana decyzja urzędników pokrzyżowała te plany.
— Każdego roku sadzimy tu krokusy, bo chcemy, żeby nasze osiedle było jeszcze piękniejsze. Nie rozumiem, dlaczego ktoś podjął decyzję o usunięciu zabezpieczeń – mówi pan Jacek, mieszkaniec osiedla.
Niespodziewana interwencja dzielnicy
Aby uchronić rośliny przed zadeptaniem, mieszkańcy zamontowali symboliczne zabezpieczenia – lekkie drewniane paliki z delikatnym ogrodzeniem. Ku zaskoczeniu mieszkańców, konstrukcja została usunięta przez służby dzielnicy, co wzbudziło falę niezadowolenia.
"To kompletnie niezrozumiałe działanie. Nie było żadnych konsultacji z mieszkańcami. Gdybyśmy wiedzieli, że przeszkadza to urzędnikom, moglibyśmy znaleźć inne rozwiązanie" - czytamy w komentarzu do postu.
Dzielnica nie wydała oficjalnego komunikatu wyjaśniającego przyczyny swojej decyzji, co dodatkowo podsyca frustrację lokalnej społeczności.
Co dalej?
Mieszkańcy nie zamierzają się poddawać. Rozważają ponowne postawienie zabezpieczeń lub zorganizowanie akcji informacyjnej, która uświadomi spacerowiczom, by uważali na delikatne rośliny. Padają także propozycje wystosowania petycji do władz dzielnicy, aby w przyszłości podobne sytuacje się nie powtarzały.
Jedno jest pewne – mieszkańcy Sadów nie tracą ducha i dalej będą dbać o swoje osiedle, nawet jeśli urzędnicy nie zawsze im w tym pomagają.
Napisz komentarz
Komentarze