Kino Elektronik przeżywa swój renesans. Szczególnie w ostatnim roku. Osobą, która za to odpowiada, jest Marlena Gabryszewska.
Jak to się stało, że zostałaś managerką Kina Elektronik?
- Kompletny przypadek! Poprzednio pracowałam w kinie Iluzjon jako kierownik programowy. Był to okres, kiedy Iluzjon tuż po remoncie wracał do dawnej, lecz wyremontowanej, siedziby przy ulicy Narbutta. Należało kinu na nowo nadać kierunek programowy, by klasyczne z założenia miejsce, należące przecież do Filmoteki Narodowej, odnalazło się we współczesnej kulturze. Udało się! Iluzjon doskonale łączy klasykę z nowoczesnością. Znajdą tam dla siebie miejsce zarówno widzowie kochający kino nieme, jak i fani najnowszych produkcji. Spędziłam tam siedem lat, a według pewnych teorii co siedem lat przychodzi czas zmian. Tak było w moim przypadku. Iluzjon miał się świetnie, a do mnie zadzwoniła Ewa Maria Szczepanowska – szefowa działu kreatywnego Warszawskiej Szkoły Filmowej, do której należy kino – z propozycją objęcia stanowiska managera kina Elektronik. Kino było młodziutkie, działające od niespełna roku po ponownym otwarciu (przypomnę tylko, że kino działało od lat 60. XX wieku do roku 2000, gdy zostało zamknięte z powodu stanu technicznego; ponowne otwarcie nastąpiło w maju 2015 roku), a więc pełne możliwości, a zarazem problemów. Nie ukrywam, że nieco przeraził mnie fakt, że absolutnie nikt z moich znajomych nie wiedział, że to kino znów działa, to nie był dobry prognostyk. Ale z drugiej strony przywrócenie warszawiakom świadomości istnienia tego kina i zbudowania jego marki na nowo stanowiło pewnego rodzaju wyzwanie! Nie mogłam go nie podjąć.
Czy chcesz przenieść jakieś rozwiązania z Iluzjonu? - Każde kino jest inne, każda przestrzeń jest inna. Ma inne możliwości, nieco inny profil widza, więc ciężko te przestrzenie porównywać. To, o co walczyłam w Iluzjonie i o co będę walczyć tutaj, to kino bez reklam i przestrzeń pozbawiona zapachu popcornu. W Elektroniku też nie będziemy wyświetlać tzw. „blockbusterów”, czyli wysokobudżetowych produkcji hollywoodzkich, takich jak „Spiderman” i inne tytuły o superbohaterach, „Alien”, czy „50 twarzy Grey’a”. Stawiam na kino ambitne, które niesie rozrywkę na wysokim poziomie, które oprócz przyjemnego wieczoru pozostawi chwilę zadumy i refleksji. Wierzę w to, że takie kino się obroni. Zresztą, potwierdza to doskonała frekwencja na prezentowanych przez nas filmach Dolana (mieliśmy drugi wynik otwarcia w Polsce), Lyncha czy Zwiagincewa.
Nawiązałaś liczne kooperacje, które spowodowały, że Kino Elektronik zajęło ważne miejsce na polskiej mapie kin.
- Uważam, że żadna instytucja nie jest wyabstrahowana z otoczenia i nie może opierać się wyłącznie na własnym jestestwie. Kooperacje dają szansę rozwoju, a także dotarcia do nowego odbiorcy. Dlatego też staram się organizować wydarzenia we współpracy z ciekawymi instytucjami, takimi jak chociażby Ambasada Japonii, z którą po raz kolejny już w lutym zaprosimy widzów na przegląd „Nieznane oblicza Japonii”, Ambasada Hiszpanii, Bułgarski Instytut Kultury czy portugalski Instytut Camoesa, z którym w grudniu realizowaliśmy przegląd najlepszych filmów krótkometrażowych z Portugalii. U nas odbywają się wydarzenia branży filmowej – premiery, gala wręczenia Nagród im. Zbyszka Cybulskiego, czyli nagród dla najlepszych młodych polskich aktorów, czy rozdanie nagród PSC – stowarzyszenia autorów zdjęć filmowych; ale też festiwal „Przejścia”, który organizujemy z Fundacją Kultury Bez Barier – festiwal przeznaczony dla osób niewidomych i niesłyszących, ale także zdrowych. Chcemy integrować widzów, pokazując, że niepełnosprawność nie wyklucza korzystania z kultury filmowej.
Dzięki wyjątkowej atmosferze kina studyjnego, tworzonej przez klasyczny wygląd kina z dawnej epoki, przystań znalazły tu także ciekawe, rozpoznawalne w Polsce festiwale – ScriptFiesta, Festiwal Filmów Rosyjskich Sputnik, Watch Docs.
Ale to nie wszystko. Kino ostatnio zostało przyjęte do sieci EuropaCinemas. Co to znaczy?
- To prawda. W listopadzie zostaliśmy członkiem EuropaCinemas – to prestiżowa sieć łącząca najlepsze arthousowe kina w Europie. W Polsce niewiele ponad 20 spośród kilkuset kin może się pochwalić członkostwem w sieci. Aby zostać członkiem EC, należy wykazać się odpowiednią frekwencją oraz liczbą filmów europejskich wyświetlanych w skali roku. Wbrew pozorom, kina nie są wcale takie chętne, by wyświetlać filmy europejskie. Wciąż pokutuje u nas przeświadczenie, że kino to czysta rozrywka, a jeśli rozrywka, to Hollywood. W Elektroniku kino europejskie stanowi 90% repertuaru. Oczywiście tytuły są starannie dobierane pod względem jakości. Ale EC to nie tylko prestiż, ale też wymierne korzyści finansowe. Wsparcie kina dotacją z sieci pozwoli na jego dalszy rozwój, zarówno pod względem technicznym, jak i proponowanych eventów.
Jaka jest Twoja wizja Kina Elektronik?
- Chciałabym, by Elektronik był nie tyle miejscem z największą frekwencją w mieście, bo to nie o to chodzi, chciałabym, by był miejscem, do którego widzowie chętnie wracają. Które polecają innym, bo oprócz obejrzenia filmu czy spotkania z twórcami, dostają tu w pakiecie rozmowę o kinie, ciepły uśmiech i niepowtarzalną atmosferę. Bardzo zwracam uwagę na to, by ekipę Elektronika tworzyli pracownicy, którzy kochają film i kochają ludzi, którzy o filmie chcą rozmawiać. By widz nie był u nas kolejnym numerkiem frekwencyjnym, ale czuł, że może przyjść do nas nawet godzinę przed filmem, bo u nas zawsze jest z kim „pogadać”. Chciałabym, by była to przestrzeń, w której non stop jest gwar, ruch, twórcze wrzenie. Ponadto Elektronik też jest i będzie otwarty dla osób z różnego rodzaju niepełnosprawnościami. Pracujemy właśnie nad nowym systemem do audiodeskrypcji, umożliwiającym osobom niewidomym uczestnictwo w niemalże każdej projekcji. No i niebawem otworzymy małą salę na trzecim piętrze! To 26-osobowa, nowocześniejsza już sala, doskonała na seanse dla znajomych pod hasłem „film na życzenie”, ale też przestrzeń dla bardzo niszowych produkcji.
Czy Elektronik to wyłącznie kino i filmy?
- Nie. Zależy mi na tym, by przestrzeń ta była miejscem spotkań dla osób, które kochają filmy i chcą o nich rozmawiać przy dobrej kawie. Stąd zaproszenie do współpracy żoliborskiej kawiarni Fawory. Tak powstała elektronikowa Nowa Fala, dzięki której po wejściu do kina nie czuć zapachu popcornu, a kawy i domowego ciasta.
Elektronik to także przestrzeń otwarta dla artystów – malarzy, fotografików, muzyków. Na naszej scenie występowały już Renata Przemyk, Edyta Geppert, gościliśmy Piwnicę Pod Baranami i zespół Percival, który stworzył muzykę do gry „Wiedźmin”, występują u nas teatry dla dorosłych oraz dla dzieci. Natomiast w przestrzeni wystawienniczej do niedawna prezentowaliśmy, inspirowaną warszawską Pragą, wystawę fotografii Agi Pacewicz, w lutym podziwiać można zdjęcia autorstwa Danuty Matłoch. Artyści sami się już do nas zgłaszają z propozycją wystaw, bo wiedzą, że to miejsce ma potencjał. Ma wytrawnego widza wrażliwego na sztukę. I to mnie bardzo cieszy.
Napisz komentarz
Komentarze