Rozmowa z Aleksandrą Jerzmanowską, doktorem psychologii, diagnostą, trenerem, terapeutą i żoliborzanką. Pracowała m.in. dla Polskiej Akcji Humanitarnej, Polsko - Amerykańskiej Fundacji Wolności oraz Fundacji Itaka-Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych. Obecnie pracuje w Centrum Amygdala, gdzie zajmuje się m.in. diagnozą kliniczną, terapią dorosłych, dzieci i młodzieży czy wsparciem psychologicznym w trudnych sytuacjach życiowych.
Jakub Krysiak: Jaki wpływ na ludzką psychikę ma przebywanie w izolacji?
Aleksandra Jerzmanowska: To jest trudna sytuacja dlatego, że dla wielu z nas jest ona zupełnie nowa. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyliśmy. Im dłużej ona trwa, tym bardziej jest trudniejsza. Narasta w nas niepokój i stres. Wszystko jest związane z tym, co wyniknie w związku z epidemią. Duże znaczenie ma też niewiadoma co do tego, kiedy wróci normalność. Narasta też frustracja, bo nasze życie wywrócono do góry nogami. Nagle trzeba znaleźć nowy rytm i cele życiowe.
Jak w takim razie radzić sobie z tym?
Do tej pory nasze życie codzienne wypełniały spotkania towarzyskie, praca załatwianie spraw na mieście. Teraz musimy odnaleźć coś co wypełni naszą dotychczasową rutynę i poczucie, że jesteśmy cały czas aktywni. Dla wielu osób dobrym rozwiązaniem może być praca zdalnie o ile mają taką możliwość. Praca w domu z kolei nie dla wszystkich jest łatwa, bo trudno narzucić sobie samodyscyplinę i to tak nagle. Jeżeli ktoś ma szansę popracować zdalnie to powinien to kontynuować w obliczu izolacji, bo taka forma aktywności zawodowej daje nam poczucie funkcjonowania i uczestniczenia w życiu społecznym.
Praca w domu plus dodatkowo jeszcze pomoc przy zdalnych lekcjach dzieci. Są stwierdzenia, że niektórzy tej pracy mają jeszcze więcej przez co nawarstwiają się konflikty.
To jest problem dla rodziców i dla dzieci. Z jednej strony rodzice mają swoją pracę, a z drugiej muszą być przy dziecku, dbać o jego emocjonalną formę, wytłumaczyć co się dzieje, a dodatkowo zadbać o edukację, która w obecnej formie nie jest taka łatwa. Wiem, że dzieci miewają zadane więcej niż w szkole. Z drugiej strony jest jeszcze dziecko, które w tej chwili ma wywrócony do góry nogami świat. Tęskni za rówieśnikami, jest odcięte od tego co zna, czyli atmosferą szkoły, kolegami koleżankami wyczekiwanych imprez takich jak urodziny czy koncerty.
Dziecko, które ma nieograniczoną ilość czasu, nie wliczam w to lekcji zdalnych, ma bardzo duży problem, żeby zorganizować samemu sobie czas. Ono jest sfrustrowane, zezłoszczone, czasem smutne. Rozmawiałam z moimi koleżankami i kolegami po fachu. Doszliśmy do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie to, żeby niczego nie narzucać dziecku, poza lekcjami, ale podążać za nim. Wykonujmy z nim czynności, na które wcześniej nie mieliśmy czasu. Upieczmy razem ciasto czy zagrajmy razem w ulubioną grę. Wprowadzajmy nowe elementy, które nie tylko wypełnią czas, ale też pokażą, że nowy rytm życia też może być przyjemny.
I to może być doświadczenie, które mimo trudnej sytuacji możemy miło wspominać.
Coraz częściej w różnych wypowiedziach, mimo trudnej sytuacji, pojawiają się elementy bardzo pozytywne. Może to jest trywialny przykład, ale dużo ludzi znalazło czas na czytanie książek i nadrabia w ten sposób zaległości w literaturze. Możemy wrócić do rzeczy, na które w dotychczasowym tempie życia brakowało nam czasu.
To trochę jak z remontami w mieszkaniach.
To jest naprawdę interesujące, dlaczego akurat remonty? Widocznie to odstresowuje ludzi. Dobrze jeśli dzień wypełnimy sobie czynnościami nieprzypadkowymi, czyli takimi, które wcześniej nas zainteresowały, były naszym hobby, ale na zajęcie się nimi nie mieliśmy wcześniej czasu. Chodzi o czynności, które mają jakiś sens.
Żyjemy teraz w domach. Praca przenika się z życiem rodzinnym i szkołą? Jak w takich warunkach żyć o czym trzeba pamiętać, żeby zachować równowagę?
Trzeba wprowadzić sobie w mini samodyscyplinę, bo obecna sytuacja kusi do tego, żeby wstawać w południe cały dzień oglądać seriale na Netflix’e i podjadać czekoladę. Nie ma w tym nic złego jeżeli to się dzieje przez jeden lub dwa dni. Później jednak odczuwamy wybicie się z rytmu dnia, jeszcze większą izolację, co jest bardziej odczuwalne w tym okresie. Dobrze jest więc ustalić sobie harmonogram dnia, jak miało to miejsce w czasach przed epidemią. Musimy podzielić sobie dzień na część, w której pracujemy, zajmujemy się dzieckiem i odpoczywamy.
Koronawirus niespodziewanie wtargnął w nasze życie, a taki harmonogram pozwali nam dać wrażenie, że odzyskujemy kontrolę nad własnym życiem.
Pozbawiono nas tej kontroli, a w dodatku nikt nie wie, co z tego wyniknie. Rzeczywiście, odebrano nam przewidywalność i kontrolę. Dlatego ważne jest znalezienie własnego rytmu, który pozwoli nam to wszystko osiągnąć.
Zagrożenie koronawirusem pokazało nam, że bardzo istotne jest poczucie wspólnoty. Jest w nas chęć pomocy. Chęć łączenia się w jakieś grupy wsparcia. Na Żoliborzu widać to czytając posty na sąsiedzki forach na temat tego, że ktoś chętnie komuś pomoże czy to w zrobieniu zakupów czy wyprowadzeniu psa na spacer.
Jestem na tyle młoda, że takiego kryzysu w Polsce jak teraz nie pamiętam. W związku z tym, mogłam go sobie tylko wyobrażać i opierać się na historycznych wydarzeniach, ale jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym, jak nasze społeczeństwo zareagowało. Do tej pory bywało różnie. Nie zawsze trzymamy się wytycznych czy obowiązujących reguł. Dużo jest samowolki.
Nasz słowiański temperament…
Mimo tego, że obowiązujące obostrzenia nie są łatwe do przestrzegania, bardzo dużo osób się do nich stosuje. Jednocześnie pojawiło się bardzo dużo spontanicznych i oddolnych inicjatyw pomocowych. To jest bardzo budujące i pokazuje że nasze społeczeństwo obywatelskie działa już bardzo prężnie i że jest już na poziomie zachodnio-europejskim. W Polsce po ’89 roku długo tego poczucia wspólnoty i wspólnego dobra społeczeństwa brakowało, bo większość myślała przez ten czas o sobie, o swojej pozycji i o tym żeby się dorobić. Wydaje mi się, że w końcu przeszliśmy ten etap i jesteśmy społeczeństwem, które dba nie tylko o własny interes, ale widzi siebie jako grupę, społeczność a samych ludzi jako kogoś komu trzeba pomóc.
To pokazuje, że dla nas jako społeczeństwa obecna sytuacja może być przeżyciem pokoleniowym?
To zależy od tego jak intensywnie ktoś, to co obecnie się dzieje, przeżywa. Na pewno świat się zmieni i my też, ale w jakim stopniu? Tego nie wiem. Myślę, że bardzo trudna będzie sytuacja ekonomiczna. Ludzie stracą prace, upadną przedsiębiorstwa. Świat będzie inny i my będziemy inni.
To spowoduje również problemy ludzi z psychiką. Dla wielu może to być porażka, z której będzie ciężko się podnieść.
Pracuje ze swoimi pacjentami online. Wszystkie gabinety uruchomiły specjalną pomoc i konsultacje psychologiczne dla osób zmagających się ze szczególnie nasilonym stresem czy lękiem związanym z koronawirusem. Są to zazwyczaj ludzie, którzy mają już jakąś jednostkę chorobową, która w tym czasie nasila się. Z reguły jest to depresja czy lękowość. Obecne warunki sprzyjają rozwijaniu się tego typu schorzeń. Trudno wyobrazić sobie gorszy scenariusz dla osoby, która ma depresję niż ten teraźniejszy. Wszystko co się teraz dzieje jest przeciwieństwem tego, co się radzi ludziom, którzy mają depresję. W tym przypadku najgorsze jest samotne przebywanie takiej osoby w domu. Wtedy ważne jest, żeby ktoś się taką osobą interesował.
Myślę, że w obliczu obecnej sytuacji odnotujemy wzrost diagnoz. Skutki epidemii mogą być czynnikiem spustowym dla osób, które mają predyspozycję do różnych schorzeń, a do tej pory jakoś sobie radziły i nie zgłaszały się do terapeuty. Takich osób, u których rozwinie się depresja będzie sporo.
„Lockdown” wszystko komplikuje.
Tak, ale są też osoby, którym ta sytuacja się podoba. Są to głównie introwertycy i osoby o obniżonym nastroju. Dla nich izolacja w takiej formie jest pozytywny aspektem, bo nie muszą stawiać czoła światu, mają spokój i dobrze się czują w obecnej sytuacji. To dotyczy głównie osób z bardzo łagodną depresją. Brak społecznych wyzwań daje im ulgę. Natomiast przy depresji człowiek potrzebuje prawdziwego leczenia i tego, żeby ktoś go uaktywnił.
W tej sytuacji wszyscy stajemy się równi, bo koronawirus, jak każda choroba nie wybiera po statusie majątkowym czy pozycji społecznej.
Jesteśmy zawieszeni w bańce, która toczy się w niewiadomym kierunku i nie wiadomo kiedy pęknie i odzyskamy wolność. Nie wiemy co zastaniemy. To jest brak wiedzy na globalnym poziomie i dotyczy każdego.
Napisz komentarz
Komentarze