Jak wielkie jest zanieczyszczenie powietrza, którym oddychamy? Z jakimi skutkami musimy się liczyć? Nie ma dymu, który nas nie truje! Obecność cząstek stałych we wdychanym powietrzu wiąże się z zaburzeniami układu krążenia, zwiększonego ryzyka nowotworowego i prowadzi do chorób oddechowych.
W ostatnich tygodniach na żoliborskim podwórku toczy się dyskusja na temat smogu, a właściwie tego, czym palimy w piecu. Był to punkt wyjścia do dyskusji, która zeszła na nic nie wnoszące przepychanki. Jedni twierdzą, że należą się przeprosiny, drudzy zaś zgodnie przyznają, że są podtruwani. Zaczęło się od zamieszczenia przez Mateusza Durlika, redaktora naczelnego „Gazety Żoliborza”, filmiku na Facebookowej grupie „Żoliborz – Platforma Sąsiedzka”. – Jestem na ulicy Przasnyskiej i chciałem wam pokazać, jak taki malutki komin wpływa na jakość powietrza, którym oddychamy – relacjonuje Mateusz Durlik wyposażony wówczas w miernik jakości powietrza, który wskazywał 500 jednostek AQI. Być może wynik pomiaru byłby wyższy, ale czujnikowi zabrakło skali.
Na miejscu pojawiła się Straż Miejska. – W wyniku zgłoszeń od mieszkańców, przeprowadziliśmy ostatnio dwie kontrole dotyczące tego, co właściciel pali w piecu. Okazało się, że jako paliwo używany jest ekogroszek. Tu nie było żadnych uchybień. Kontrola przebiegła prawidłowo. Nie można było nic zarzucić właścicielowi – tłumaczy Sławomir Smyk ze Straży Miejskiej.
O wynikach kontroli poinformował za pośrednictwem grupy „Żoliborz – Platforma Sąsiedzka” właściciel myjni, z której wydobywał się dym. Po dokonaniu prawidłowego pomiaru przez straż miejską otrzymaliśmy informację, że normy są spełnione i nie ma żadnego zagrożenia dla mieszkańców – skomentował całe zajście Bartosz Malanowski, właściciel firmy, która w jego mniemaniu została oczerniona.
Polskie normy dostosowane do poziomu zanieczyszczenia powietrza
Urzędowa skala jakości powietrza używana w Polsce, daleka jest od norm zalecanych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Zalecenie WHO odnośnie dopuszczalnych stężeń dobowych wynosi 50 mikrogramów na metr sześcienny dla pyłów zawieszonych PM10. W Polsce istnieje obowiązek ostrzegania o podwyższonym stężeniu, gdy dobowe nasycenie cząstek PM10 wyniesie 100 mikrogramów na metr sześcienny. O alarmie możemy mówić przy przekroczeniu średniodobowej wartości 150 mikrogramów pyłu PM10 na metr sześcienny. To trzy razy więcej niż normy ustalone przez WHO.
Szkodliwą dla zdrowia i życia ludzkiego substancją obecną w powietrzu jest pył zawieszony. To, co nazywamy pyłem zawieszonym jest tak naprawdę złożoną mieszaniną organicznych, nieorganicznych, stałych i ciekłych substancji, które rozpraszają się w powietrzu. W jego skład wchodzą głównie siarczany, azotany, amoniak, czarny węgiel i przeróżne tlenki (na przykład siarki, glinu, albo żelaza) oraz sole. Jego cząsteczki są tak małe, że po przedostaniu się do płuc, mogą zostać wchłonięte również do krwiobiegu. Nazwy pyłów PM10 i PM2,5 biorą się z rozmiarów cząsteczek, które je tworzą. Mają odpowiednio średnicę do 10 albo do 2,5 mikrometra. Dla porównania, ludzki włos ma średnicę mniej więcej od 50 do 70 mikrometrów. Im mniejsza cząsteczka, tym łatwiej penetruje płuca.
Skąd się biorą?
Przyczyn fatalnej jakości powietrza w Polsce jest kilka. Występowanie pyłów PM10 związane jest między innymi z procesami spalania paliw stałych i ciekłych. PM2,5 powstaje na przykład w wyniku spalania drewna. Groźny jest również benzopiren. Należy do grupy tak zwanych wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych – substancji emitowanych przez samochody, papierosy, a przede wszystkim piece i kotły. Głównym źródłem zanieczyszczeń są więc domowe piece, kotły, kominki opalane drewnem i węglem. Wszystkie. Bez względu na to jakiej klasy są to piece i co jest w nich palone. Faktem jest, że nic nie dorówna „kopciuchom”. Do nowoczesnych kotłów nadaje się tylko paliwo „lepszej jakości”.
Walka o czyste powietrze przy zachowaniu węgla jako głównego paliwa, to walka z wiatrakami
Z przeprowadzonych cztery lata temu badań na Wydziale Inżynierii Środowiska i Energetyki wynika, że nawet najwyższej klasy kotły używane codziennie, nie spełniają parametrów jakie podają producenci. Wyniki testów są zapisem eksperymentów prowadzonych w warunkach laboratoryjnych. W związku z tym, walka o czyste powietrze przy zachowaniu węgla, jako głównego paliwa, przypomina walkę z wiatrakami. Ogrzewanie węglem powinno być ostatnim wyborem. Tyczy się to nawet ekogroszku, który tylko z nazwy jest eko, bo przecież jest paliwem stałym, powstającym z węgla kamiennego.
Sam węgiel wciąż jest najtańszym paliwem. Kierunek jaki powinno wyznaczać państwo i miasta, to ogrzewanie ciepłem z sieci ciepłowniczej, gazem, z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii czy pomp ciepła. Nie każdego na to stać, zwłaszcza tych, których dotyka zjawisko ubóstwa energetycznego.
Warszawa ma Biuro Ochrony Powietrza i Polityki Klimatycznej oraz Biuro Ochrony Środowiska. W stolicy wymiana „kopciuchów” idzie bardzo powoli. W latach 2016 – 2018 wymieniono jedynie 750 palenisk z szacowanych 20 000. – Tak wolne tempo likwidacji najbardziej zanieczyszczających źródeł ciepła wskazuje, iż poza nielicznymi wyjątkami, walka ze smogiem nie jest priorytetem dla władz gminnych – mówi Andrzej Guła, lider Polskiego Alarmu Smogowego. Jako pozytywny przykład podaje Kraków, w którym od 1 września 2019 roku funkcjonuje całkowity zakaz palenia węglem oraz drewnem i gdzie do tej pory zlikwidowano już ponad 14 tysięcy palenisk.
Warszawa i tak pozostanie z brudnym powietrzem
Wedle uchwały antysmogowej dla Mazowsza, mieszkańcy mają czas na likwidację pozaklasowych pieców i kominków do końca 2022 roku. Po tym terminie dozwolone będzie ogrzewanie paliwami stałymi jedynie w instalacjach spełniających restrykcyjne normy emisji spalin. To założenia tak zwanego ekoprojektu.
Aktywiści z „Warszawy Bez Smogu” wspólnie z warszawskimi organizacjami antysmogowymi: „Smogiem Wawerskim” i „Warszawskim Alarmem Smogowym” postulują o wprowadzenie zakazu palenia węglem w gospodarstwach domowych na terenie Warszawy od 1 stycznia 2023 roku. Konieczność zakazu uzasadniają między innymi szacunkami przeprowadzonymi w 2017 roku na zlecenie marszałka województwa mazowieckiego. Wynika z nich, że wdrożenie obecnych zapisów uchwały antysmogowej dla Mazowsza, nie doprowadzi do obniżenia stężeń rakotwórczego benzopirenu do poziomu poniżej dopuszczalnej normy na terenie stolicy.
Trujemy się wzajemnie
Jak wyliczył „Krakowski Alarm Smogowy” mieszkańcy miast, także ci niepalący, „wypalają” nawet kilka paczek tygodniowo. Mieszkaniec Warszawy oddychając przeciętnie dwie godziny dziennie miejskim powietrzem, wypala rocznie równowartość ponad 1200 papierosów czyli około 60 paczek.
Warto pamiętać, że w ciągu 1 minuty od wdechu, najmniejsze cząsteczki pyłów docierają poprzez krwioobieg do naszych najdalszych narządów (nerek, wątroby, mózgu, serca) oraz tkanek. Długotrwała zwiększona ekspozycja na pył zawieszony zwiększa możliwość wystąpienia zawału u osób chorujących na niedokrwienie serca, nasila i przyspiesza proces starzenia się układu nerwowego, a w konsekwencji pogłębia upośledzenie zdolności poznawczych i sprawności umysłowej (demencja).
Musimy jednak pamiętać, że każde narażenie na wdychanie zanieczyszczeń powietrza pogarsza zdrowie sąsiadów i nasze.
Napisz komentarz
Komentarze