Ewa Brodnicka trenuje w Żoliborskiej Szkole Boksu, czyli można powiedzieć, że w naszym małym mieście Żoliborz.
Kiedy zaczęłaś swoją przygodę z boksem i co było jej zalążkiem?
Ewa Brodnicka: Zaczęłam trenować boks w wieku 21 lat. Sport towarzyszył mi od małego, rodzice byli nauczycielami wychowania fizycznego. Lubię adrenalinę, rywalizację sportową. Wychowałam się wśród braci, więc mam charakter naturalnie wytrenowany pod boks.
Dlaczego akurat na Żoliborzu?
Ewa Brodnicka: To była długa droga.... [FMP] Ten artykuł czytasz w ramach dostępu premium Najpierw trenowałam na Pradze, potem w centrum. Ostatecznie dzięki jednemu ze sparingpartnerów trafiłam do Jacka Dymowskiego z Żoliborskiej Szkoły Boksu i już zostałam na Żoliborzu. Ten klub w ogóle bardzo mi się zawsze podobał. Trenuję tutaj już ponad dwa lata.
Jak zazwyczaj wygląda dzień mistrzyni świata?
Ewa Brodnicka: W czasie przygotowań do walki mój dzień jest bardzo poukładany, nie dzieje się nic z przypadku. Trenuję dwa razy dziennie. Bardzo dbam o dietę i odnowę biologiczną (kriokomora, sauna, masaże).
A jak często trenujesz?
Ewa Brodnicka: W okresie tak zwanego roztrenowania, czyli nieprzygotowywania się do walki, jest to raz dziennie lub trzy razy w tygodniu. W czasie przygotowania do walki dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Po walce mam taką zasadę, że przez miesiąc odpoczywam, odcinam się od boksu. Oczywiście odpoczywam od treningów i walk, ale nie od sportu. W tym okresie jeżdżę na rowerze, biegam, pływam, dość aktywnie spędzam czas. No i w wolnych chwilach odbudowuję relacje ze znajomymi i przyjaciółmi. Ich utrzymywanie w czasie przygotowań do walki jest niemożliwe.
Co zazwyczaj je Ewa Brodnicka?
Ewa Brodnicka: Na pewno nie mogę jeść glutenu i całej listy zakazanych produktów. W zeszłym roku okazało się, że mam sporo nietolerancji pokarmowych. Dla sportowca jedzenie jest jak paliwo dla samochodu. Mam specjalnie rozpisaną przez dietetyka dietę. Przed każdym obozem przygotowawczym robię badania, które jeszcze bardziej pomagają w jej spersonalizowaniu. Zawsze zrzucam kilka kilogramów do limitu wagowego mojej kategorii superpiórkowej. Mimo gubienia wagi muszę mieć jednocześnie dużo siły na treningi.
Dlaczego dieta jest tak ważna?
Ewa Brodnicka: Bo dzięki niej dobrze się czuję, mam dużo więcej siły na treningu i podczas walki. No i jeśli się źle odżywiam, to szybko to wychodzi, jestem o wiele mniej wydolna. Jak też wspomniałam, muszę zrzucać wagę, a dieta jest obok treningów najskuteczniejszym środkiem.
A czy taka dieta nie bywa dla ciebie uciążliwa?
Ewa Brodnicka: Oczywiście bywa. Zwłaszcza kiedy na początku musiałam wszystko sama szykować, wracałam zmęczona z treningu i musiałam iść „do garów”. Teraz mam już dietetyków i catering, więc sytuacja nieco się zmieniła.
A nie masz czasem ochoty iść na kebaba albo aperol z koleżankami?
Ewa Brodnicka: Właśnie byłam ostatnio na wakacjach, 10 dni, i aperol towarzyszył mi regularnie. :) Ale wróciłam z wakacji i się skończyło. Za kebabami nie przepadam, jednak mam swoje słabości. Lubię słodycze i lody o smaku słony karmel. A jak zrzucam dużo kilogramów, to mam straszną ochotę na frytki i burgera z jednej z największych sieci na świecie. Mam nawet taki rytuał, że zawsze po walce jedziemy do tej sieci na zestaw.
Ile najwięcej potrafiłaś schudnąć przed walką i w jakim czasie? Czy są jakieś niekonwencjonalne formy tracenia na wadze w boksie?
Ewa Brodnicka: Najlepiej zrzucać kilogramy dietą i treningami, jak to miało u mnie miejsce perfekcyjnie do ostatniej walki. Zdarzają się czasem pewne zawirowania i przed jednym pojedynkiem w dniu ważenia musiałam zrzucić 4 kg. Sama nie wiem, jak to przetrwałam, od 6 rano do 13. W pojedynku nie miałam przez to szybkości, pracy nóg. Obiecałam sobie, że już nigdy nie dopuszczę do takiej sytuacji. Wyciągnęłam wnioski i bardzo dużo nauczyłam się z tamtej podbramkowej sytuacji.
Czy duże spadki wagi nie odbijają się na twoim zdrowiu?
Ewa Brodnicka: Tak jak wspomniałam, w ostatniej walce zrzuciłam wagę książkowo, miałam do końca siłę, sprawność, szybkość i całą walkę „przetańczyłam” na ringu. Jeśli dieta jest przeprowadzona dobrze, to nie ma żadnych negatywnych skutków ubocznych, wręcz przeciwnie, czuję się po niej dobrze. Ale jeśli zrobi się to tak, jak opisałam powyżej, nie jest to dobre dla zdrowia.
A jak ci się to udało, zrzucić 4 kg w kilka godzin?
Ewa Brodnicka: Bardzo niemiło to wspominam. Dresy, sauna, duży wysiłek, pocenie. Były też kąpiele w wodzie z solą, bo sól wyciąga wodę z organizmu, wchodzenie pod kołdrę itp. Nigdy więcej.
Czy towarzyszy ci jeszcze strach przed wejściem na ring? I jak sobie radzisz ze stresem?
Ewa Brodnicka: Nigdy nie towarzyszył mi strach przed walką. Zawsze jest to adrenalina, takie pozytywne naładowanie. Nauczyłam się kontrolować emocje, żeby ich kumulacja, fajerwerki wybuchły w ringu. Uwielbiam na niego wchodzić, mam czasem gęsią skórkę od atmosfery, jaka wtedy panuje na hali.
A czy po takim czasie ta adrenalina nie mija? Czy cały czas miewasz gęsią skórkę?
Ewa Brodnicka: Nie, nie mija. Im trudniejszy rywal, tym większa presja, np. podczas obrony pasa, i tym większa adrenalina. To uczucie towarzyszy mi nieprzerwanie niemal od początku zawodowej kariery.
Czy w natłoku obowiązków, ciągłych treningów, licznych walk itp. znajdujesz czas na życie prywatne, budowanie związku, spotkania z koleżankami i kolegami?
Ewa Brodnicka: Mam bardzo dobrze ułożone życie prywatne, ale nie bardzo chcę o nim mówić. Mam partnera, który bardzo interesuje się sportem, wspiera mnie od kilku ładnych lat. Nie jesteśmy jednak po ślubie i na razie tego nie planujemy. Oprócz niego mam zwierzaki, z którymi też mam bardzo dobre relacje. :)
Twój najtrudniejszy przeciwnik?
Ewa Brodnicka: Miałam już kilka trudnych pojedynków i ciężko byłoby wybrać jednego. Każda walka to inna historia, taktyka. Myślę, że to ja sama jestem dla siebie najtrudniejszym przeciwnikiem. Najbardziej surowo się oceniam i ode mnie zależy, jak sobie wszystko poukładam w głowie przed walką. Czyż wiele osób nie ma z tym problemu: żeby uwierzyć w siebie i spojrzeć na siebie z uznaniem, dumą? Musiałam się tego nauczyć, wypracować to i teraz jestem dumna z tego, w jakim miejscu się znalazłam.
Trudność przeciwnika widać najlepiej po wyniku walki, zwłaszcza po porażce. Ty porażek na koncie nie masz (17-0, 2 KO) i oby tak dalej - ale czy zdarzyła ci się walka, w której czułaś, że nie idzie tak, jak chciałaś, że może się ona zakończyć inaczej, niż to założyłaś?
Ewa Brodnicka: Podczas walki nigdy nie traciłam nadziei na zwycięstwo. Nawet jeśli dostałam cios, który mocno odczułam, to nawet przez ułamek sekundy nie myślałam o tym, że mogę przegrać. Głowa jest najważniejsza. Nigdy też nie dotknęłam granicy, dzięki której mogłabym walkę określić jako najtrudniejszą. Oczywiście miałam trudniejsze walki. Np. pierwszy poważny pas EBU, mistrzostwa Europy, dostałam wtedy okres, to była bardzo trudna walka, ostatecznie zwycięska. Mimo wielu trudnych walk nigdy nikt nie odebrał mi nadziei.
Czy ktoś cię zaczepił na ulicy tak, abyś musiała użyć swojej „supermocy”?
Ewa Brodnicka: Kiedyś musiałam się obronić, ale to było jeszcze zanim zaczęłam trenować boks.
Czy to był powód rozpoczęcia treningów?
Ewa Brodnicka: Można powiedzieć, że powinnam teraz temu panu podziękować, bo tak, o tym zdarzeniu dowiedział się mój tata i zaprowadził mnie na salę treningową, gdzie rozpoczęła się moja przygoda z boksem.
Co byś poradziła młodej dziewczynie, która chciałaby pójść w twoje ślady?
Ewa Brodnicka: Żeby się nigdy nie poddawała, bo nie będzie łatwo. Żeby przygotowała się na ciężką pracę, bo w tym sporcie kobiety muszą udowadniać podwójnie swoją sportową wartość.
A sprawy finansowe? W którym momencie uprawiania tego sportu wchodzi się na taki etap, że można się w całości oddać treningom i przygotowaniom do walki?
Ewa Brodnicka: Nie ma recepty. Niektórzy potrafią walczyć 10 lat i cały czas do tego dokładać. Na początku w boksie amatorskim oczywiście nie ma szansy na zarobek. Pierwsze pieniądze pojawiły się po wywalczeniu medali, wtedy jeszcze w kickboxingu. Ja miałam stypendium, ale tylko dlatego, że studiowałam. Na pierwszą zawodową walkę pożyczyłam pieniądze od koleżanki, później dokładałam z zarobków w firmie finansowej, w której pracowałam. Lepsze pieniądze pojawiły się po mniej więcej piątej walce, ale u kobiet nigdy nie będą to takie pieniądze jak u mężczyzn. My walczymy dla pasów i medali, nie dla pieniędzy.
Marzenie mistrzyni świata?
Ewa Brodnicka: Polubić gotowanie.
Dlaczego nie lubisz gotować?
Ewa Brodnicka: Często muszę gotować zmęczona, po treningu, wszystko ważyć, dobierać... Źle mi się to niestety kojarzy. Ale to nie jest tak, że nie umiem gotować. Gdybym mogła to robić, kiedy chcę i jak chcę, to może byłoby lepiej. Byłam nawet kiedyś w programie „Ugotowani”. Wygrały wtedy trzy osoby, a ja robiłam zapiekankę przekładaną różnymi serami (mogłam je wtedy jeszcze jeść), o nazwie „Rocky Balboa”, krewetki z awokado i na deser szarlotkę z przepisu mojej mamy.
Jesteśmy dumni, że trenujesz w Żoliborskiej Szkole Boksu. Czy masz jakieś swoje ulubione miejsce na Żoliborzu?
Ewa Brodnicka: Uwielbiam Kępę Potocką. Czasem spaceruję tam ze swoimi pieskami i mam ulubione miejsce na grillowaną rybę.
Dziękuję ci bardzo za rozmowę i trzymam kciuki, aby bilans walk tylko się poprawiał.
[/FMP]
Napisz komentarz
Komentarze