Kazimierz Dolny albo już znasz, albo słyszałeś o nim od znajomych. W pierwszym przypadku przypominamy, że to magiczne miejsce wciąż czeka na Twój powrót, w drugim - zapraszamy do lektury krótkiego wprowadzenia w kazimierskie klimaty.
Fascynuje mnie to, że do Kazimierza można by popłynąć motorówką z żoliborskiej plaży! Pewnie jednak większość z nas wybierze się tam samochodem. Do wyboru mamy dwie trasy, tzw. lubelską, czyli tę szybką i wygodną, oraz „puławską”, czyli krętą i nieco wyboistą, biegnącą wśród pięknych krajobrazów tuż przy Wiśle. Ja polecam podróż w tamtą stronę trasą krajobrazową, a powrót (najczęściej już po ciemku), wygodną.
Ta malutka miejscowość współczesną popularność zdobyła na początku XX w. wraz z przybyciem tu pierwszych studentów nowopowstałej warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych, z pracowni Władysława Ślewińskiego, przyjaciela Paul’a Gouguin’a. W poprzedzającym to wydarzenie stuleciu niezwykły krajobraz docenili Zygmunt Vogel, M.E. Andriolli, Wojciech Gerson, Józef Pankiewicz (który właśnie w Kazimierzu namalował pierwszą w Polsce serię obrazów impresjonistycznych) czy Aleksander Gierymski. Tak powstała artystyczna legenda Kazimierza.
Jednak prawdziwą świetność Kazimierz przeżywał w szczytowym okresie rozwoju, przypadającym na wiek XVI i pierwszą połowę XVII w. W tym okresie Kazimierz był jednym z najważniejszych w Polsce ośrodków handlu zbożem, czego dowodem było 60 nadwiślańskich spichlerzy. Od otrzymania praw miejskich z rąk Kazimierza Wielkiego, w ciągu trzech wieków miasteczko to stało się prawdziwą gospodarczą potęgą. Co ciekawe, nazwa Kazimierz nie pochodzi wcale od imienia króla, fundatora kościoła parafialnego i zamku, a księcia Kazimierza Sprawiedliwego, który nadał ziemie zwane ówcześnie „Wietrzną Górą” siostrom norbertankom w 1181 r.
Dziś Kazimierz to przede wszystkim miejsce turystyczne. Jego walorów nie sposób opisać w krótkim tekście. Magiczny rynek, ze wznoszącymi się dwoma wzgórzami – zamkowym i Trzech Krzyży, z których szczytów rozpościera się zapierający dech w piersi pejzaż z Wisłą w roli głównej, to pociągająca mieszanka galerii i gastronomii. To najbardziej masowe miejsce, również pod względem licznych imprez, m.in. świetnego festiwalu folklorystycznego o zasięgu międzynarodowym. Dla mnie najpiękniejsze są jednak uliczki, w które już nie wszyscy zachodzą. Usiana galeriami ul. Lubelska czy al. Krakowska z moją ukochaną Faktorią, której właściciel sam tworzy mieszanki kaw i je wypala, oraz przygotowuje praliny według tradycyjnej receptury. Wzdłuż al. Krakowskiej ciągnie się wysoka skarpa Wiślana, na której zbudowano niezwykłej urody domy w stylu zakopiańskim i nie tylko.
Z niezwykle bogatej oferty gastronomicznej Kazimierza na pierwszym miejscu należy wymienić „Fryzjera”, knajpę słynną ze świetnej kuchni żydowskiej. Stali bywalcy tam właśnie najczęściej jadają, tym bardziej, że znajdzie się coś i dla wegetarian. Kolejnym „kultowym” miejscem jest piekarnia Sarzyńskich, słynna z kogutów kazimierskich, aktualnie nazywana „domem restauracyjnym”, co pewnie lepiej niż „piekarnia” oddaje skalę działalności.
Dla bardziej aktywnych polecam zagubienie się w okolicznych wąwozach i jarach, z najsłynniejszym, ciągnącym się kilometrami, wąwozem Korzeniowy Dół. Wokół miasteczka ciągną się wspaniałe trasy widokowe, dobre dla rodzin z dziećmi, dla zakochanych, dla osób poszukujących wyciszenia i samotności. Idealne zarówno dla pieszych, jak i rowerzystów.
Nie sposób wymienić tu wszystkich wartych zobaczenia i odwiedzenia miejsc w tym maleńkim Kazimierzu. Niewątpliwie jednak jest to kompletnie unikatowe miasteczko i aby je poznać i w pełni docenić, trzeba tu bywać, a nie tylko przybyć. A wrzesień jest idealną do tego porą.
autor:
Michał Lehr-Kowalski
Napisz komentarz
Komentarze