Agata Passent o Kulturze Politycznej
Część z nas dziwi się, że mimo licznych kradzieży na niespotykaną wcześniej skalę, mimo jawnej hucpy wobec organów państwa, poparcie dla teoretycznie skompromitowanych polityków nie spada. Tymczasem mnie to niestety nie dziwi. Jest kilka przyczyn takiego zachowania i potrzeba będzie dekad, by spróbować to nieco zmienić. Po pierwsze Polacy, choć mają romantyczne słowiańskie spontaniczne umiłowanie do buntu, zrzucania kajdan, co bywa zbawienne-- niełatwo naszą ojczyznę zamienić w karny twór typu NRD czy Koreę Północną - to druga strona tego “wolnościowego” podejścia jest już katastrofalna. Łamanie zasad, pogarda dla regulaminów, przymykanie oka na nieprawidłowości to było w PRL-u i nadal jest nagminne. Na drogach ten kierowca, który trzyma się ograniczeń, uznawany jest za frajera, który się wlecze. Konduktor, który wlepia mandat dziecku za brak legitymacji, jest “faszystą”. Przyzwolenie na to, że ktoś ściąga, spóźnia się na lekcje, opuszcza wykłady, składa wnioski do przetargów czy konkursów po terminie (oj tam oj tam tylko godzinka) lub bez załączników to wciąż jest akceptowalne. Lecz bywają przecież katastrofalne sytuacje. Jawnie uzależnieni od substancji zmieniających świadomość, jak to się dziś ładnie mówi, czyli naćpani, skacowani dyrygenci orkiestr, dyrektorzy teatrów, lekarki na oddziale, czy wójtowie na motocyklach - nikt nie piśnie ani słowa chociaż całe gmina czy zespół wiedzą i plotkują. Przyczyn jest wiele. Boimy się być uznanymi za “kapusiów”, boimy się stracić pracę, aż po tumiwisizm. Najtragiczniejszą katastrofą wynikającą z nieprzestrzegania regulaminu była katastrofa lotnicza w Smoleńsku. Od pierwszych chwil, kiedy to pozwolono, by taka grupa ważnych ludzi wsiadła na pokład jednego samolotu, a potem choćby to, że niektórzy się spóźnili na samolot i wybrano “lotnisko” niespełniające cywilizowanych standardów bezpieczeństwa. Dlatego teraz, gdy słyszymy o złodziejach wynoszących miliony np. z Funduszu Sprawiedliwości, to nie dziwi mnie to, że nie znaleźli się urzędnicy czy świadkowie, którzy by natychmiast powiedzieli—hola hola, panowie, są regulaminy, procedury, co wy robicie. Regulaminy są nudne. Procedury są po to, by je obejść. Regulaminy to “faszyzm”.
Spadek Zaufania do Polityków
W przypadku środowiska fanatycznej prawicy działa też przeświadczenie o tym, że cel uświęca środki. Oni oraz ich wyznawcy czasem cynicznie, dla pieniędzy i uwłaszczenia się, a czasem z autentycznego przekonania głoszą, że takie działanie to obrona wartości. Od dawna konsekwentnie przeprowadzali tzw. “backlash”, niestety niejednokrotnie przy udziale przedstawicieli kościoła katolickiego. Niszczyli finansowo wszystkie organizacje, które działały na rzecz praw kobiet, zdrowia psychicznego kobiet, na rzecz pomocy samotnym kobietom, mniejszościom seksualnym, organizacjom rodzin tęczowych czy środowiskom walczącym o wdowi grosz - bo to wszystko “gender” i fundacje zagrażające maszynie patriarchalnej. Przemoc domowa - można iść do księdza i się pożalić. Przemoc domowa - przecież jest policjant w miasteczku, można zadzwonić. Nic nie szkodzi, że policjant sam znęca się nad żoną albo z sąsiadem przemocowcem w niedzielę łowi rybki nad Zegrzem. Tzw. “backlash”, jaki trwa od co najmniej ośmiu lat w Polsce i wielu innych krajach Europy, dokonywał się u nas właśnie za pomocą dofinansowanych struktur wszelkich Bąkiewiczów, Rycerzy Chrystusa, twardych gości z pałkami z policji i bohaterów z remiz. Trudno dziwić się, że ludzie masowo nie protestowali, gdy w gminie pojawiał się nowy wóz strażacki czy jakiś baner rządowego programu wisiał z boku podczas klawej potańcówki w remizie. Zawód strażaka nieodmiennie króluje jako numer jeden na liście profesji godnych zaufania. Nie lekarz. Nie prawnik. O dziennikarzach i politykach nawet nie wspomnę- spadliśmy na dół tejże listy. Amatorów i amatorek świata rodem z antyutopii z powieści Margaret Atwood “Opowieść podręcznej” możemy liczyć w milionach. Część oficjalnie głosi swe poglądy, a część udaje liberalnych, ale podczas głosowania woli jednak dać głos na naczelnika z Żoliborza nawet jeśli przymykał oko na kradzieże wśród swoich niesfornych chłopców z placu boju. W końcu to wszystko w obronie “normalnej” Polski.
Przyczyny Społecznego Tumiwisizmu w Polsce
Zmęczenie tematem afer i kradzieży nie zaczęło się w ostatnich latach. Na pewno przybrało na sile też w związku z faktem, że żyjemy w natłoku bodźców. To już dawno nie te czasy, że gdy przedstawiciel czwartej władzy, np. poważna redakcja, ujawiła jakiś spisek, to sypał się polityczny świat. Czasy, w których “New York Times” i “Washington Post” poinformowały o tajnych bombardowaniach w Kambodży i spiskach prezydenta Nixona, co przyczyniło się do ustąpienia prezydenta, minęły bezpowrotnie. Media nie mają już takiej siły rażenia i przebicia. Częściowo sami dziennikarze są sobie winni, ale przyczyn jest wiele- to temat na inny tekst. Powodem, dla którego słupki poparcia dla wszelkich Obajtków nadal są mocne, tkwi w jakości nauczania przedmiotu WOS. Część z nas po prostu nie zauważa tego, że okradanie telewizji i radia publicznego, spółek skarbu państwa i innych państwowych instytucji to okradanie nas samych. W czasach PRL-u, gdy nie budowano świadomości obywatelskiej, też przecież bardzo duża część społeczeństwa nie przejmowała się tym, że towarzysze partyjni kradli. Ludzie sobie żyli, nie emigrowali, nie pchali się na barykady z Solidarnością- mieli swoje działki ROD, robotę, miejsce dla dziecka w przedszkolu. Nie zapominajmy też o tym, że w czasie ostatnich ośmiu lat milionom Polaków żyło się godnie, wielu było zadowolonych z reform Zjednoczonej Prawicy i wolą przymknąć oko choćby na niebezpieczeństwo wynikające z tego, że naszym prezydentem jest człowiek inteligentny inaczej, niż zdzierżyć widok “ryżego” Donalda czy progresywnych polityczek, które mogą wyskoczyć z pomysłem, by wróciły gimnazja albo żeby nam tu atom czy inne wiatraki stawiali. Jednak nie można wszystkiego zwalać na nas, rzekomo nielotnych czy biernych wyborców. Niektórzy z nas od czasu wyborów październikowych zdążyli się mocno rozczarować nową koalicją. Nie wystarcza ujadać na kaczystów i nie kraść. Ławka Zjednoczonej Prawicy była krótka i pełna postaci skompromitowanych, ale czy obecni zawodnicy to orły, które wbiegając na murawę prezentują się przekonywująco? Nie zmienia to faktu, że na wybory idę i swoją świetną, uczciwą, doświadczoną kandydatkę na liście warszawskiej już znalazłam.
W końcu to wszystko w obronie “normalnej” Polski.
Pozostałe felietony Agaty Passent
Napisz komentarz
Komentarze