Paweł Michalec - burmistrz Żoliborza
Burmistrz Żoliborza był muzą i natchnieniem dla autora evergreen’u “Kwiaty we włosach”. Podejrzewałabym taki romantyczny scenariusz, gdyby nie to, że gdy Czerwone Gitary zapełniały dawną Salę Kongresową (obiekt w remoncie tak długo, że zdążyłam w tym czasie zajść w ciążę, urodzić i rozwieść się) nasz burmistrz był zapewne oseskiem wbiegającym w pepegach na murawę stadionu GKP Targówek. Z Targówka wszak został obecnie panujący burmistrz Paweł Michalec niejako przeniesiony na inną czyli naszą parafię.
Swoją drogą autor słów piosenki “Kwiaty we włosach” to nieodżałowany Janusz Kondratowicz ,świetny tekściarz, który prócz “Kwiatów” napisał m.in. warszawski hit “Tyle słońca w całym mieście” - chłopak nasz miastowy był, zacne liceum Reytana ukończył. Tu mała dygresja. Muzykę do hitu “Tyle słońca w calym mieście” skomponował nieżyjący już Jarosław Kukulski, niegdyś zacny mieszkaniec Żoliborza, mąż Anny Jantar.
Minuta Ciszy
Kwiaty zdają się być jedynym zainteresowaniem burmistrza Pawła Michalca. Ale nie nasiennictwo czy sadzonki- to nie typ, który np. w podziękowaniu mieszkańcom za recycling czy odwożenie wielkogabarytowych śmieci na PSZOK będzie tam stał i rozdawał sadzonki bzu. Wymagałoby to bezpośredniego kontaktu z nami, być może nawet rozmowy, a tego urząd dzielnicy nie wiadomo dlaczego unika. Dla burmistrza najwygodniej byłoby, gdyby Żoliborz był dzielnicą pozbawioną mieszkańców lub gdybyśmy po prostu wszyscy przenieśli się z powrotem na jego ukochany Targówek. Pisząca te słowa do dziś nie może podnieść się psychicznie po tym, jak burmistrz odmówił jej wywiadu do Gazety Żoliborza. A tak chciałam pogawędzić o naszych ukochanych miejscówkach na dzielni, marzeniach o idealnym programie dla Prochowni czy o tym jak konkretnie będzie wyglądał przegląd schronów i miejsc schronienia- może trwają prace nad odpowiednią aplikacją, żebyśmy wszyscy zawczasu wiedzieli, gdzie takowe są. Jedyne okazje w których zaniepokojeni o zdrowie burmistrza mieszkańcy mogą zobaczyć, że takowy żyje i cieszy się kondycją lepszą niż staruszek Biden i żigolak Terlecki, to są momenty składania kwiatów pod pomnikami i tablicami. Na szczęście trochę tego jest: a to betonowy kloc z rotmistrzem Pileckim a to głazy niepodległościowe w Parku Żeromskiego, zawsze można w obstawie dwóch zastępczyń, które jak mróweczki wszystko przygotowały, by przystąpić do kroczenia z wieńcem, niemego wpatrywania się w głaz (moja nauczycielka geologii byłaby dumna mimo, że nie są to głazy narzutowe) oraz powolnego pochylania się z wieńcem w ramionach, a następnie minuty ciszy, którą w przypadku niekomunikującego się z obywatelami burmistrza trudno nazwać minutą.
Co prawda zasłużone dla dzielnicy kobiety mają na otarcie łez raczej tabliczki pamiątkowe lub drzewa, ale przecież pod drzewami też może zadumany nad dziełem Skibniewskiej czy Janowskiej pojawić się burmistrz z wieńcem. Niedługo tablic pamiątkowych zabraknie i wtedy na pewno urząd dzielnicy będzie wysyłał burmistrza do lokalnych szkół I klas- tam sporo tablic. Korzysta na tym procederze na pewno, prócz burmistrza - bo też bym chciała mieć taka partyjną fuchę i za nic nieodpowiadać, nie rozwiązywać problemów, nie konfrontować się z mieszkańcami i mediami tylko spacerować w godzinach pracy z naręczem kwiatów po dzielni - kwiaciarnia, która realizuje dla urzędu floralne cacuszka i dostawy. Pozostaje mieć nadzieję, że jest to kwiaciarnia z Żoliborza. Wybiorę się chyba szlakiem burmistrzowych wieńców I sprawdzę czy gdy już zgniją lub pożółkną, to czy jego pracowniczki wracają tam, by wieńce uprzątnąć.
Wybory samorządowe
Winę za to, że samorządowe wybory postrzegamy nadal jako partyjny wyścig między partiami prawicowymi, lewicowymi i pozującą na centrową partię Hołowni ponoszą sami zainteresowani ale też duże media, które są daleko od spraw mieszkańców, nie znają się ani na odpływach kanalizacyjnych przy Przasnyskiej ani na miejscach parkingowych przy placu Wilsona - wolą prostą partyjną nawalankę i igrzyska. W efekcie jako mieszkańcy jesteśmy prawie bezbronni w starciu z propagandą urzędu dzielnicy fundowaną nam z naszych podatków. Trudno nazwać wydawanie własnej partyjnej gazetki i pompatyczny kwiatowy przekaz pełen przecinania wstęg za rozmowy i konsultacje z nami.
I ostatnie refleksja. Na temat małżeństw polityków. Odnoszę wrażenie, że nasz burmistrz nawet nie stara się być jak Radek Sikorski - silny mąż Anne Applebaum, mądrej, znakomicie wykształconej, odnoszącej sukcesy publicystyczne żony. Otóż Beata Michalec to polityczka… Platformy Obywatelskiej. Szalenie ambitna doktor nauk humanistycznych z dyplomami na pewno nie z Collegium Licencjatum czy kto tam teraz sprzedaje dyplomy, tylko z poważnych instytucji naukowych. Była szefowa Towarzystwa Przyjaciół Warszawy, dyrektorka Muzeum Niepodległości, radna miejska z dzielnicy Targówek- pełni liczne partyjne funkcje, działa na rzecz kultury i ochrony środowiska. Po prostu już większej liczby stanowisk jej ramiona objąć nie mogły, więc na Żoliborz wysłała nam w zastępstwie męża - rodzinie i partii można zaufać. Jeśli Paweł Michalec codziennie składa u jej stóp wieńce i bukiety, no to takie stanowisko mu się po prostu należało.
Ja już wiem na kogo oddam w tych samorządowych wyborach głos. Nie będę tu nachalnie nikogo namawiać na moje kandydatki. Powiem jedno: wybiorę tych, których od dawno widzę na terenie naszych osiedli. Bez wieńców laurowych na głowie ale za to z rękoma pełnymi roboty i petycji mieszkańców.
Napisz komentarz
Komentarze