Mateusz Durlik: długo już ćwiczysz u Amelii?
Alicja Białek: Od maja zeszłego roku.
Podobno jesteś tym samym typem człowieka, co ja. W pełni angażujesz się w to, co robisz.
Tak, dokładnie. Amelia jest dla mnie idealną trenerką, bo dobrze rozumie moje ograniczenia, dokładnie tłumaczy dlaczego jakieś ćwiczenie wchodzi w skład treningu, w takiej, a nie innej kolejności i doskonale tłumaczy, co i w którym miejscu w ciele powinnam poczuć. Jestem drobiazgowa, potrzebuję wszystko zrozumieć, a ona lubi tłumaczyć, więc idealnie się znalazłyśmy. Potrafi wykorzystać moje zaangażowanie i pokazuje, co mogę zrobić poza salą treningową, żeby wspomóc siebie i swoje zdrowie. Kiedy przyszłam do Amelii trudno mi było wykonywać niektóre ruchy głową, bolały mnie plecy i barki.
Żyjemy w takich czasach, że ze wszystkim chcemy pędzić. Również z ćwiczeniami. Czy miałaś tak, że oczekiwałaś natychmiastowych rezultatów?
Trochę tak, a trochę nie. Na pewno miałam założenie, że chcę mieć szybko efekty wizualne. Może nie za wszelką cenę. Dojrzałam wreszcie do tego, żeby zrozumieć, że potrzebuję zmiany w sposobie życia. Amelia na samym początku powiedziała mi, żebym przez pierwsze 3 miesiące nie oczekiwała cudów, że mogę w ogóle nie zauważyć zmian w wyglądzie, bo takie szybkie zmiany, zrobione, np. w miesiąc, mogą odbyć się kosztem zdrowia. Za to szybko nastąpiły zmiany w samopoczuciu, przestała boleć mnie szyja i zaczęłam mieć więcej energii.
Było tak?
Nie! Robiłam sobie co miesiąc zdjęcia. Zmiany nie były ogromne, ale je widziałam. To mnie bardzo motywowało. Widzę, jak moje ciało się zmienia, staje się silniejsze, skóra jest bardziej napięta. Zauważyłam, że choć na początku chciałam przede wszystkim poprawić swój wygląd, to przestał on być na pierwszym miejscu. W trakcie treningów stało się coś niesamowitego. Zaczęłam łaknąć treningów, choć wcześniej wolałam leżeć na kanapie. Czuję potrzebę ćwiczenia.
Czy przy okazji zmieniła ci się definicja osoby fit?
Tak, zdecydowanie. Wcześniej osobą fit był dla mnie ktoś, kto dużo ćwiczy i jest na diecie. Teraz bycie fit, to dla mnie wytrzymałość, to że nie boli mnie ciało, mogę pójść dalej i dłużej. Chciałam wejść na dietę, jak tylko przyszłam do Amelii, ale ona wyjaśniła mi, żeby z tym poczekać. Rozpoczęcie treningu jest tak dużym obciążeniem dla układu nerwowego, że dietę lepiej zostawić na później, jak już organizm się choć trochę przyzwyczai do wysiłku. Moja trenerka hamowała mnie z wdrożeniem diety wiedząc, że mój sposób odżywiania się nie jest idealny!
A teraz już jest?
Nie do końca. Jem zdrowo, odpowiednią ilość kalorii, ale staram się nie zwariować. Współpraca z Amelią uczy mnie na różnych polach takiego odpuszczania sobie. Wszystko jest dla ludzi, tylko w odpowiednich ilościach.
Głęboki mentoring.
No tak, ona jest trochę takim coachem. Jest bardzo dobra w czytaniu ludzi. Ma zmysł. Szybko wyłapuje to, czego podopieczny potrzebuje. Potrafi dopasować trening do kontekstu dnia podopiecznego. Jeśli przychodzę super zmęczona czy obolała od okresu, Amelia modyfikuje mi trening, żeby był wyzwaniem, ale żebym się nie zajechała. Nie ma jednego scenariusza, do każdego ma indywidualne podejście. Myślę, że to jest jej ogromna moc.
Ćwiczysz w ubraniach jej marki?
Mam jej bluzkę! Teraz chcę kupić leginsy i stanik.
Masz jej bluzkę i jak się w niej czujesz? Dlaczego się na te ubrania decydujesz?
Widzę, że materiał jest dobrej jakości. Poza tym mam potrzebę wspierania osób wokół mnie, szczególnie jeśli robią dobrą robotę. Amelia robi świetną robotę. Skoro chciałam kupić leginsy, to czemu miałabym ich nie kupić od Amelii, skoro widzę, że się nie mechacą, guma trzyma i ogólnie są bardzo dobrej jakości?
Lubisz zwierzęta?
Oczywiście! Nela, piesek Amelii, jest niezwykle miłym dodatkiem do treningu.
Ja na początku nie czułem się w pełni komfortowo. Ale czy nie jest tak, że to z czasem wprowadza taką domową atmosferę?
Totalnie! Wychowywałam się z psami, więc obecność Neli sprawia, że czuję się prawie jak w domu. Zabawa z psem między seriami jest bardzo odprężająca, a Nela jest przesłodkim psem. Atmosfera tego miejsca jest bardzo zachęcająca. Jednocześnie Amelia jest bardzo skupiona na treningu i potrafi wychwycić najdrobniejszy błąd. Amelia ma dwie twarze: tę twardą, kiedy jesteśmy skupione na treningu, i tę drugą, kiedy ze sobą luźno rozmawiamy, żartujemy, tańczymy. Feniks Gym to miejsce, do którego mogę przyjść z każdym humorem, pełne akceptacji.
Gdzie widzisz siebie za kilka miesięcy? W maju minie ci rok, od kiedy zaczęłaś trenować z Amelią.
Najbardziej chciałabym się wreszcie nauczyć podciągać. To oczywiście nic poważnego, ale zawsze miałam ambicję, żeby się podciągnąć. A tak na serio, to po prostu chciałabym dalej czuć się dobrze, wzmacniać ciało i mieć frajdę z aktywności fizycznej!
Nie masz takiego ciśnienia, żeby dojść do jakiegoś niesamowitego wyniku? Amelia wkręciła cię w spokojną, zrównoważoną pracę nad swoim ciałem?
Tak, zdecydowanie. Na początku miałam w sobie ten pośpiech, ale w trakcie treningów zrozumiałam, że nie o to jest gra. Gram o swoje zdrowie i o to, żeby za parędziesiąt lat nie chodzić zgarbiona, tylko mieć silne ciało. Pierwszy raz w życiu mam tak, że to, jak wyglądam, jest drugorzędne. Choć siłą rzeczy wiele się w mojej aparycji poprawiło. Teraz byłam przez trzy tygodnie na wakacjach i puszyłam się jak paw na plaży. Boczki? Jakie boczki! Oczywiście, że nie mam idealnej sylwetki, ale zaczęłam akceptować siebie! Wszystko wypracowałam na treningach z Amelią. Jestem u niej dwa lub trzy razy w tygodniu. To ciągła praca, ale uważam, że to błogosławieństwo, że trafiłam akurat na nią.
Do tego stopnia cię to kręci, że chce ci się dojeżdżać na treningi na Żoliborzu aż z Ochoty? Kawał drogi.
Jak nie ma korków, to jestem w stanie być u Amelii w ciągu 40 minut. Oczywiście, że jak sobie zsumuję ten czas, to robi się go sporo. Jednak potem sobie myślę, że prawdopodobnie gdziekolwiek indziej bym nie trenowała, to dojazdy byłyby niewiele krótsze.
Na koniec chciałbym cię zapytać czy poleciłabyś Amelię jako trenerkę?
No oczywiście! Non stop ją wszystkim polecam. Moja przyjaciółka trenowała z Amelią i również była bardzo zadowolona.
Określiłabyś siebie jako trudny przypadek treningowy?
Myślę, że średni, albo nawet łatwyi. Nie mam bardzo poważnych problemów z postawą. Mam pewne bóle, ale dzięki ćwiczeniom są coraz mniejsze. Ale jak już wspomnialam, moja głowa nie jest najłatwiejsza do opanowania. Myślę, że gdybym miała innego trenera, który jest mniej uważny, jeżeli chodzi o względy charakterologiczne, to mogłabym się bardzo szybko wypalić w tych ćwiczeniach.
Czy trenowałaś też z Przemkiem z Feniks Gym?
Tak! Przemek też jest super trenerem. Ma trochę inne podejście niż Amelia, ale jest wspaniałym trenerem, jest bardzo ciepły.
To prawda, ale wygląda jak łysy koks. Wygląd cię nie zmylił?
Przemek jest do rany przyłóż. I też ma swojego psa! Ma ogromną wiedzę i potrafi ją przekazać w lekki sposób. Dobrze tłumaczy technikę wykonywanych ćwiczeń, ma wiedzę na temat suplementacji i odżywiania. Na treningu stoi z zegarkiem i mierzy interwały, więc go nie przegadasz, ale daje dużo praktycznych wskazówek, jak robić ćwiczenia lepiej. Mnie bardzo pomógł właśnie w zrozumieniu suplementacji i doboru kaloryczności. A jego trening obwodowy nie pozostawia suchej nitki! Tak układa trening, że nie ma szans na mniej niż 100%. Plus opowiada ciekawe historie ze świata zawodów, a to dla mnie zupełnie inny świat.
Bardzo ci dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze