Mieszkańcem Żoliborza okazał się prezes PiS Jarosław Kaczyński, który mówiąc o wtorkowych działaniach policji w związku z zatrzymaniem Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, stwierdził, że widział na warszawskim Żoliborzu, gdzie mieszka, "grupy młodych zakapturzonych ludzi" i to właśnie tam jego zdaniem powinno być więcej funkcjonariuszy.
We wtorek wieczorem przed komendą policji przy ulicy Grenadierów w Warszawie, Prezes bronił dwóch zatrzymanych na Krakowskim Przedmies]ściu przestępców i następnie pojawił się przed aresztem śledczym na warszawskim Grochowie, gdzie trafili zatrzymani.
- Widziałem przed chwilą na Grenadierów wielu policjantów i policjantek. Tak sobie myślę, że kiedy wyjeżdżałem ze swojej spokojnej dzielnicy Żoliborz, to widziałem wiele przechadzających się grup młodych zakapturzonych ludzi i pomyślałem sobie, że policja powinna być tam, żeby pilnować porządku, żeby nie były tam dokonywane różnego rodzaju przestępstwa. Ale jest tutaj, gdzie nie ma żadnej potrzeby, żeby była - powiedział.
Absolutnie się zgadzam. Jednego podejrzanego już nawet wypatrzyłem. Obok Kaczyńskiego stał jeden zakapturzony osobnik, który okazał się Piotrem Glińskim - byłym ministrem kultury. Ciekawe, że niemal natychmiast po słowach Kaczyńskiego o "zakapturzonych ludziach", Gliński zdjął kaptur i czapkę. Najwyraźniej nie chciał być podejrzany. To o czymś świadczy. Dlatego mimo mrozów nie nosmy kapturów. Kaptury, tak jak czerwone kapelusze - co wiemy z "Bruneta wieczorową porą" Barei - są zawsze podejrzane!
Napisz komentarz
Komentarze