Już od 9:00 pod Pałacem Kultury zgromadziło się kilkadziesięcioro protestujących. Podnoszono różne hasła. Część z nich skupiła się na prawie do własności i wolności poruszania się, padło również słowo "segregacja". Tym razem jednak głośniej wybrzmiała kwestia społeczna i problematyka wykluczenia osób mniej zamożnych. Pojawili się również miłośnicy klasycznych samochodów, którzy nie wyobrażają sobie, by ukochane cztery kółka porzucić. Jeden z transparentów zawierał treść "Zostawcie w spokoju mojego bąbelka!" - a obok narysowany był Renault Twingo.
PiS i Konfederacje przeciwni SCT
Przed obradami odbyły się również konferencje prasowe.
Przedstawiciele inicjatywy Stop Korkom wyrazili pogląd, że to nie prywatne samochody odpowiadają za zanieczyszczenie powietrza w miastach, ponadto SCT utrudni życie osobom z niepełnosprawnościami, które muszą być dowożone na badania czy rehabilitację. Opowiadają się za przeprowadzeniem referendum w tej sprawie.
Konfederacja stanowczo sprzeciwiła się procederowi, który zapoczątkował Rafał Trzaskowski. Jeden z posłów tej formacji zaznaczył, że nie chodzi tu wcale o żadną ekologię, a o ograniczenie wolności poruszania się, przy czym 40% warszawiaków posiada samochody niespełniające narzuconych kryteriów. Tutaj również podniesiono kwestię zamożności i spraw pracowniczych, jak choćby konieczność dojazdu na zmiany wczesnoporanne bądź powrót w nocy, co bardzo wydłuża podróż. Jak zaznaczył przedstawiciel Konfederacji, lobby producentów samochodów elektrycznych chce uderzyć w osoby najmniej zamożne. Oczywiście nie obyło się też bez wolnego rynku, który szybko zweryfikowałby rzekomą wyższość samochodów elektrycznych.
Posłowie PiS deklarowali, że, w przeciwieństwie do swoich głównych antagonistów, oni mają konkretny plan. Również chcieli referendum, które to plany - ich zdaniem - torpeduje Rafał Trzaskowski. PiS chciał "wprowadzić poprawki, które uczynią tę sprawę możliwą do rozważenia". Obecna ustawa jest, ich zdaniem, nie do przyjęcia, a sam Trzaskowski wykazuje się hipokryzją, przybierając szaty liberała i ograniczając warszawiakom ich prawa.
Burzliwe obrady
Ze względu na duże zainteresowanie obradami, nie wszystkim udało się na nie wejść. Przed wejściem zgromadził się tłum, który głośno wyrażał swoje niezadowolenie. W sali obrad znalazła się jednakowoż zarówno reprezentacja zwolenników, jak i przeciwników SCT.
Paląca kwestia SCT była pierwszą w porządku obrad.
Prelegenci wyjaśniali, na podstawie jakich przepisów i dyrektyw unijnych SCT ma zostać wprowadzona. O tym szerzej opowie prezydent Michał Olszewski, który udzielił nam wywiadu. Wywołało to poruszenie w tylnej części sali, gdzie wśród okrzyków dało się usłyszeć: Hańba!", "Referendum!" oraz "Nie dla SCT!". Protestujący żądali wpuszczenia mieszkańców, którzy przyszli na Radę Miasta i zostali zatrzymani w drzwiach. Radnym zarzucano także kłamstwa i manipulacje w kwestii emisji spalin. Wytknięto także nieobecność "sprawcy całego zamieszania", czyli właśnie prezydenta Trzaskowskiego. Żądano dymisji nieuczciwych radnych. Podkreślano również, że konsultacje dotyczące wprowadzenia SCT były, zdaniem protestujących, pseudokonsultancjami, przeprowadzanymi z niereprezentatywną grupą ludności.
Ożywione dyskusje
Uczestnicy protestu domagali się także wyjaśnienia, jakie lobby stoi za planami wprowadzenia SCT. Na pomysł wprowadzenia specjalnych kamer rejestrujących, kto wjeżdża do strefy, odpowiedziano, że jest to inwigilacja.
Nie zabrakło również personalnych scysji pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami SCT. Jedna z uczestniczek opowiadająca się za SCT mówiła o astmie u swojego dziecka, którą to astmę zaostrza zła jakość warszawskiego powietrza. W odpowiedzi usłyszała, że skoro jej dziecko jest tak bardzo chore, dlaczego nie wyprowadzi się z nim na wieś? Niestety, poza wymianą argumentów, doszło też do wymiany inwektyw, głównie ze strony przeciwników SCT. Z ust jednego z mężczyzn padły takie słowa jak "maDka" czy "aktywiszcze". Zaatakowana w ten sposób kobieta wypowiadała się później na mównicy. Opowiadała o fatalnej jakości powietrza, która utrudnia jej rodzinie normalne funkcjonowanie.
Zwolennicy STC argumentowali, że zła jakość powietrza w Warszawie bardzo negatywnie wpływa na życie osób ją zamieszkujących, a stężenie CO2 i tlenku azotu znacznie przekracza dopuszczalne normy. Zaznaczono także, iż wiele europejskich miast z powodzeniem wprowadziło takie rozwiązanie.
Przeciwnicy zaś zwracali uwagę na fakt, że podczas lockdownu, kiedy ruch był minimalny, jakość powietrza wcale się nie poprawiła. Przyczynę zanieczyszczeń upatrywali zaś w tym, że mieszkańcy obrzeży Warszawy posiadają nieekologiczne piece i palą w nich niewłaściwymi rzeczami.
W końcu na mównicy pojawił się prezydent Michał Olszewski, zastępca Rafała Trzaskowskiego. Wyjaśniał, że wprowadzenie SCT jest obowiązkowe dla Warszawy w celu uzyskania funduszy unijnych.
Debata trwała długo, a wynik głosowania de facto nie zadowolił nikogo.
Napisz komentarz
Komentarze