Panie z Żoliborza po raz kolejny mają okazję wziąć udział w darmowych zajęciach z samoobrony. - To nie tylko nauka ciosów, ale też uświadamianie zagrożeń jakie mogą przydarzyć się w każdej sytuacji – mówi Leszek Król instruktor sztuk walki z Klubu Sportowego Mushin.
- Na samoobronę chodzę już trzy lata. Na pierwsze zajęcia namówiła mnie mama – wspomina licealistka Małgorzata. Darmowe zajęcia samoobrony Urząd Dzielnicy Żoliborz i Biuro Sportu i Rekreacji organizuje od kilku lat. - Prowadzę je już czwarty rok i cieszą się one dość dużym zainteresowaniem wśród mieszkanek Żoliborza. Mimo rosnącej z każdym rokiem frekwencji bardzo cieszy mnie fakt, że wiele uczestniczek z poprzednich edycji pojawia się na kolejnych – mówi trener prowadzący zajęcia Leszek Król. W tegorocznym cyklu odbyły się już dwa treningi podczas, których pojawiły się uczestniczki w różnym wieku.
Trening od rozgrzewki rozpoczęło niemal 20 pań, wśród których znalazły się licealistki, kobiety w średnim wieku, a także senioralnym. Wszystkie z zawzięciem , ale i uśmiechem wykonują rozgrzewkę. - Oddychamy! Raz, dwa, trzy… - dyktuje tempo instruktor i dodaje: - Rozgrzewamy się, żeby był luz przy zadawaniu ciosów.
Po rozgrzewce uczestniczki w parach ćwiczą unikanie ciosów, zadawanie ich i obronę przed różnego rodzaju chwytami. - Jak już was ktoś chwyci musicie umieć wić się jak żmije, by jak najszybciej wyswobodzić się – instruuje Leszek Król swoje kursantki. W razie potrzeby podchodzi, wyjaśnia poszczególne sekwencje i pokazuje dokładnie, w którą część ciała ma zostać skierowany cios. - Trener widzi kto co potrafi i w wielu kwestiach, dotyczących zachowania podczas niebezpiecznych sytuacji i techniki walki, doradzi. Można się dzięki temu dużo nauczyć i nic się na nie traci. Najwyżej człowiek nabawi się zakwasów – mówi pani Karina.
Nie są to zajęcia ukierunkowane na agresję
- Każda z uczestniczek ma inne przygotowanie fizyczne, dlatego też niezbędne jest indywidualne podejście – podkreśla prowadzący zajęcia z samoobrony. Trener próbuje również otworzyć swoje kursantki samą rozmową. - Często jakieś doświadczenia kobiet powodują, że trzeba rozmawiać, żeby przełamać bariery. Nie raz były takie sytuacje, że kobiety przychodziły na zajęcia zaraz po jakiejś gorącej sytuacji i chciały bardzo szybko nauczyć się walki, albo chciały wyrzucić złe emocje, ale to nie są tego typu zajęcia, żeby wyładowywać na nich tą agresję. W takich przypadkach, moim zdaniem, potrzebne jest raczej wyciszenie i rozmowa z odpowiednimi specjalistami. Są różne pobudki osób, które przychodzą na zajęcia i trzeba brać to pod uwagę. Panie przychodzą, bo chcą dobrze spędzić czas, bo są to zajęcia darmowe, chcą poprawić formę i przy okazji nauczyć się bronić, więc nie są to zajęcia ukierunkowane na agresję – mówi mi Leszek Król.
Ze strachem trzeba się zaprzyjaźnić, a nie przed nim uciekać
Część zajęć poświęcona była również oswajaniem się z niekomfortowymi sytuacjami takimi jak duszenie, czy po prostu ze strachem. - Moim zdaniem jest on trudny do zdefiniowania. Każdy odczuwa go inaczej. Jednych paraliżuje, a inni zaczynają działać pod wpływem impulsu. Ćwicząc pewne reakcje i udając je oswajamy się zagrożeniem. Taka jest właśnie formuła tych zajęć – wyjaśnia Król. Małgorzata, która aktywnie brała udział w zajęciach i z widoczną pewnością siebie powtarzała sekwencje, w życiu codziennym nie musiała korzystać z technik walki. - Po tych zajęciach mam samą świadomość tego, że jestem w stanie obronić się. Taka forma aktywności buduje przede wszystkim pewność siebie – zaznacza licealistka.
- Ze strachem trzeba się zaprzyjaźnić, a nie przed nim uciekać. Dlatego zajęcia są dość kontaktowe po to, żeby kursantki wyzbyły się strachu i uwierzyły w swoją siłę i nie bały się zadać albo przyjąć ciosu czy zrobić uskok – wyjaśnia instruktor.
Uczymy podejmowania dobrych decyzji, które nie obrócą się przeciwko nam
Pozornie wydawać się może, że samoobrona to jedynie ćwiczenie ciosów, padów, kopnięć czy uników. Nic bardziej mylnego. - Podczas zajęć, uczulam uczestniczki na sytuacje, które mogą im się przydarzyć choćby w pracy czy w drodze do domu. Chodzi głównie o to, żeby w głowie zapalało się tzw. czerwone światełko, które będzie informowało, że w danej sytuacji może pojawić się zagrożenie. Poruszamy trudne tematy, analizujemy różne sytuacje i zastanawiamy się nad nimi. Najgorzej kiedy popadniemy w rutynę, bo ona może nas zabić poprzez wykreowanie zgubnej odwagi. Przykładem jest pokonywanie tej samej drogi z pracy do domu. W pewnym momencie nabieramy przeświadczenia, że skoro tyle razy nią przeszliśmy to już nic złego nie może nas spotkać. Nie możemy też popadać w paranoje, ale musimy myśleć o potencjalnym zagrożeniu – mówi Leszek Król.
Czy samoobrona to sport?
- Sport ma regulamin reguły, to są zajęcia sportowo-rekreacyjne, których elementem przewodnim jest samoobrona. Tak jak w sytuacjach zagrożenia nic nie jest tu pewne. Wprowadzam też elementy z różnych dyscyplin z takich jak lekkoatletyka, balet, joga, a nawet fitness. Na zajęciach będę wprowadzać coraz więcej rozciągających ćwiczeń, bo elementy oddychania i rozluźnienia ciała są bardzo ważne w samoobronie. Kiedy mięśnie są napięte reagujemy wolniej, a gdy ciało jest luźniejsze cios jest zawsze szybszy – wyjaśnia prowadzący zajęcia z samoobrony.
Chciałam spróbować czegoś innego”
Zajęcia odbywają się do 15 czerwca w soboty w żoliborskim Ośrodku Sportu i Rekreacji o godzinie 12.30 i trwają dwie godziny.
- Wycisk jest, ale taki pozytywny. Na zajęcia chodzę już trzeci rok, więc jestem już zaprawiona w boju. Jak wspominam pierwszy cykl zajęć to sposób w jaki trener je prowadzi jest zachęcający. Trenowałam judo i chciałam spróbować czegoś innego. Impulsem do pójścia na samoobronę były też różne incydenty w moim życiu, przez które urodziła się chęć poznania sposobów radzenia sobie z nimi w przyszłości – mówi pani Karina.
Szczegóły na temat zapisów dostępne są
tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze