W Warszawie panowała względna cisza, dopóki w szkole przy ulicy Potockiej nie zastrajkowali kadeci pożarnictwa. Tego władza już nie mogła zignorować – wspomina Chris Niedenthal, fotoreporter i autor książki "Zawód fotograf".
- Po południu, pierwszego dnia stanu wojennego znaleźliśmy się przed kościołem Stanisława Kostki na Żoliborzu. W kościele trwała msza. Fotografowałem smutne, obolałe, przerażone twarze ludzi, ale były też i dumne – wspomina Chris Niedenthal, pracujący ówcześnie jako fotoreporter dla Newsweeka. Pierwszego dnia stanu wojennego ulicami Żoliborza przeszła procesja. Tłumy zgromadzone o poranku przeszły spod świątyni św. Stanisława Kostki do sąsiedniego kościoła Dzieciątka Jezus przy ulicy Czarnieckiego. - Ludzie po drodze klękali w śniegu, kobiety miały łzy w oczach i nikt nas nie zatrzymywał. Wszelkie zgromadzenia publiczne były zabronione, a tu ani śladu milicji czy wojska – relacjonuje w swojej książce "Zawód fotograf" Niedenthal.
Ludzie po drodze klękali w śniegu, kobiety miały łzy w oczach
Na czele procesji szli studenci z kopią obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, ks. proboszcz Teofil Bogucki i ksiądz Jerzy Popiełuszko. - Na moich fotografiach rozpoznaje jednego młodego księdza. Wtedy jeszcze mało znanego. Był to oczywiście ksiądz Jerzy Popiełuszko i dzisiaj przychodzi mi na myśl, że sfotografowałem go w wielce symbolicznym dniu, kiedy Służby Bezpieczeństwa jeszcze o tym nie wiedząc wydały wyrok śmierci – relacjonuje fotoreporter.
Preludium stanu wojennego – strajk studentów na Żoliborzu
– To były jedne z najgorsze metod, jakie wobec nas były stosowane to telegramy od rodziców i granie na ich uczuciach. To było straszne. Były momenty, że jeden po drugim przychodził z jakimś telegramem, w którym była mowa o śmierci matki czy ciężkiej chorobie ojca. Sprowadzano też rodziców, którzy byli straszeni utratą pracy – relacjonował reporterowi serwisu informacyjnego Mazowsza student Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej w Warszawie i uczestnik strajku. W listopadzie 1981 roku przez polskie uczelnie przetacza się fala protestów. Wpisuje się w nią również strajk w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarniczej (WOSP) na Żoliborzu. Jego pacyfikacja była preludium stanu wojennego. - Jeszcze go nie wprowadzono, ale było widać i czuć, że cos niedobrego się dzieje – wspomina Chris Niedenthal.
Studenci i wykładowcy sprzeciwiali się planowanemu objęciu WOSP przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Protest dotyczył zmilitaryzowania uczelni i wykorzystywania studentów jako jednostki do tłumienia demonstracji. Pojawił się również problem własności budynku WOSP na Żoliborzu. Prawo do niego rościło sobie MSW. Do strajku przyłączyli się pracownicy zrzeszeni w NSZZ „Solidarność”.
Sznury ciężarówek z wojskiem jadą w kierunku Żoliborza
Lista postulatów rozszerza się o akcję solidarnościową w sprawie strażaków, którzy żądają wyjęcia ich spod kurateli MSW. Wygląda to wszystko na prowokację. (…) Jaki był scenariusz władzy, i jaki był perfidny, zrozumiem po ogłoszeniu stanu wojennego. Na razie strażacy otoczeni są kordonem milicji, ZOMO i ludności. Sytuacja napina się groźnie – relacjonuje w cyklu wspomnień „Notatki Rektora” Andrzej Łapicki, który w tamtym czasie kierował Państwową Szkołą Teatralną w Warszawie.
Zaczyna się grudzień. Sznury ciężarówek z wojskiem jadą ulicami Warszawy w kierunku Żoliborza. - W pobliżu budynku szkoły przejechało 40 ciężarówek z uzbrojonymi w broń palną funkcjonariuszami ZOMO. Na ulicy Słowackiego i Potockiej stoją wozy tramwajowe tworząc osłonę. Strajkujący studenci mają odciętą całkowicie łączność – informowali dziennikarze w radiowym serwisie informacyjnym Mazowsza.
Zaczął się grudzień, ostatni miesiąc, a właściwie ostatnie 12 dni wolności
Następnego dnia z milicyjnych megafonów rozlega się polecenie opuszczenia budynku przez strajkujących. Na teren uczelni wkraczają specjalne jednostki Milicji Obywatelskiej. - Według niepotwierdzonych informacji atak przeprowadziło ZOMO lądując helikopterami na dachu szkoły. Na teren placówki podjechały dwa autokary. Część studentów została wywieziona do akademików i na dworce PKP. Aresztowany został wiceprzewodniczący zarządu Regionu Mazowsze NSZZ Solidarność Seweryn Jaworski – relacjonowali dziennikarze radiowi.
– Rozumiemy wszyscy, co to znaczy – władza zastosowała siłę po raz pierwszy od sierpnia. Zaczął się czas konfrontacji. Zaczął się grudzień, ostatni miesiąc, a właściwie ostatnie 12 dni wolności – pisał Andrzej Łapicki.
Nikomu z protestujących nic się nie stało zaś podchorążowie wyprowadzeni ze szkoły otrzymali nakaz powrotu do swoich domów. Uczelnię przemianowano na Szkołę Główną Służby Pożarniczej i na początku lutego ‘82 roku wznowiono zajęcia. Większość uczestników strajku ukończyła szkołę, jednak niektórym uniemożliwiono rozpoczęcie nauki na jakimkolwiek kierunku studiów.
Po sukcesie w szkole pożarnictwa wysyłano duże wojskowe i milicyjne konwoje ulicami Warszawy, żeby zastraszyć ludzi
- Zazwyczaj, co roku przed świętami jeździłem do Berlina za na świąteczne zakupy. Napisałem więc i tego roku do redakcji Newsweeka informując ich, że nie będzie mnie przez kilka dni w Warszawie. Zdziwiłem się mocno, kiedy przyszła natychmiast odpowiedź. „Wolelibyśmy żebyś nie wyjeżdżał teraz z Polski. Prosimy zostań w warszawie.” Czy oni wiedzieli o czymś o czym ja nie wiem? Okazało się, że tak – wspomina fotoreporter.
Napisz komentarz
Komentarze