"Matki równoległe" to najnowszy film Pedro Almodovara. To dzieło z pogranicza filmu obyczajowego i melodramatu, ale trzymający w napięciu jak najlepszy dreszczowiec.
Zawsze ma się wielkie wzory. Za moich licealnych czasów, modnie było się zaczytywać w Marquezie czy Cortazarze, a absolutnym wzorem i miłością na dużym ekranie były filmy Pedro Almodovara. Ten genialny hiszpański reżyser i zdobywca dwóch Oscarów, zawsze robił filmy bardzo na czasie. Niegdyś dotykały one ówczesnych tematów tabu - rewolucji seksualnej, która jest bardzo ważnym etapem w rozwoju społeczeństwa Iberyjskiego (obejrzyjcie koniecznie stare filmy: Jamon, Jamon, debiut Penelope Cruz i Javiera Bardem z 1992 r. - reżyseria Bigas Luna, albo Kikę z 1993 r. Almodovara), ale także homoseksualizmu, zmiany płci, czy również bardzo trudnych i skomplikowanych rodzinnych relacji. Almodovar dojrzał. Nieuważne oko nawet by nie zauważyło, że to ten sam człowiek nakręcił Matki równoległe, co Wszystko o mojej matce.
Przeczytaj również: Film studentów Warszawskiej Szkoły Filmowej z nominacją do Oscara
Matki równoległe to arcydzieło, powrót do najlepszych lat twórczości Pedra. To dzieło z pogranicza filmu obyczajowego i melodramatu, ale trzymający w napięciu jak najlepszy dreszczowiec. Tu spotyka się dojrzałość i dorastanie. Dwie kobiety - jedna doświadczona i ustatkowana, bardzo samodzielna i piękna, oraz nastolatka, zupełnie zagubiona, właściwie wrzuca w dorosłość. Obie będą samotnymi matkami i jest to tak oczywiste, że nie ma tu wstydu czy zażenowania. Dwie różne, skomplikowane historie rodzinne i dwa porody w jednej sali. Nastąpiła natychmiastowa, całkowicie naturalna nić porozumienia. Janis i Ana w ciągu chwili stają się sobie bliskie niczym niezmącona dramatami rodzina. Nie ma tu za dużo rozkmin i wątpliwości, akcja toczy się szybko. Bohaterom kłody spadają pod nogi, ale oni idą, nie ma tu dramatyzmu Złego wychowania.
Akcja toczy się w osi dwóch wątków - historii teraźniejszej, oraz opowieści sprzed lat - pracy nad otwarciem masowego grobu w rodzinnej miejscowości Janis. W mogile leży, wśród dziesięciu innych bezsensownych ofiar wojny pradziadek głównej bohaterki. Almodovar wniósł się na wyżyny lekkości. Identyfikacja na podstawie rodzinnych pamiątek, delikatnie zarysowane, ale bardzo mocne postacie, to hołd dla dawnych wielkich osobowości wcześniejszych filmów. Widziałam w swoim życiu kilkadziesiąt filmów o wojnie na Bałkanach i tamtejszych tragediach, ale żadna nie była podana w taki ludzki sposób. Jakby śmierć nie należała do tych co odeszli, ale do tych co zostali. To im potrzebny jest hołd, pamięć i wieczny odpoczynek w wyznaczonym miejscu z tablicą. To żywym daje to spokój.
Przeczytaj również: Weekend na Żoliborzu: Przedpremiera przeboju festiwalu filmowego w Gdyni, koncerty i spotkanie miłośników roślin
Historia współczesna, to ogromna siła macierzyństwa i bólu. Nie będę kinochamić, ale łatwo bohaterkom nie jest. Co ciekawe, warto zwrócić uwagę, że film jest odrealniony jeśli chodzi o jakiekolwiek przepisy prawa. Dzieją się w fabule rzeczy trudne, które w realnym świecie miałyby poważne konsekwencje, jednak tu, matki decydują o wszystkim. Są zgodne, cierpliwe i harmonijne.
Penelope Cruz wraca do swoich najlepszych aktorskich lat, a być może otwiera dla siebie nowy rozdział, bo rola Janis wydaje się być wręcz wybitna.
Oficjalna premiera filmu będzie 18 lutego, jednak już są grane pokazy przedpremierowe. Wybierzcie się, ogromnie warto!
Przeczytaj również: Dramat Czechowa w Teatrze Narodowym
Napisz komentarz
Komentarze