Pani Halinka Bieżan - Glonek ps. "Lalunia" w czasie powstania była sanitariuszką, przenosiła broń i wiadomości pomiędzy oddziałami powstańczymi. Urodziła się i wychowała na Żoliborzu. Choć minęły dekady to nadal poszukuje przyjaciół z wojennych czasów.
O poszukiwaniach przyjaciół przez uczestniczkę powstania poinformował Dom Wsparcia dla Powstańców Warszawskich Nowolipie 22. "Kochani, mamy prośbę. Nasza Pani Halinka Bieżan - Glonek ps. »Lalunia«, która jest naszą podopieczną i przyjaciółką chciałaby znaleźć swoich znajomych z czasów wojny. Wiemy, że jest to bardzo trudne, ale poczta pantoflowa czyni cuda” – czytamy na facebookowym profilu placówki.
Pani Halina urodziła się i wychowała na Żoliborzu. Do szkoły podstawowej chodziła w Cytadeli, a później do gimnazjum imienia Aleksandry Piłsudskiej na Żoliborzu, które znajdowało się na placu Inwalidów. Kilka dni przed powstaniem Niemcy rozstrzelali jej rodziców.
Przeczytaj również: Powstanie Warszawskie: 76 lat od najkrwawszego dnia w historii Marymontu
Działała w harcerstwie, była druhną zastępową i dzięki koleżankom dostała się do Zgrupowania „Żywiciel”. "Ponieważ byłam w rozterce, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, gdzie się podziać, z kim rozmawiać. Nie miałam z kim. Nikogo nie miałam, z kim mogłabym rozmawiać. Zaczęłam się błąkać, wyszłam na Żoliborz. Powstanie mnie zastało właśnie na Żoliborzu w momencie, kiedy na ulicy Krasińskiego była pierwsza strzelanina. Spotkałam też swoje koleżanki, jeszcze z gimnazjum. One mnie zapędziły do tego, że było jakieś kopanie, jakieś prace. Zaraz włączyli mnie do bandażowania, pomocy sanitarnej. Dołączyli mnie do grupy »Żywiciela« przy placu Wilsona. To nie była moja jednostka, byłam nowicjuszką, ale mnie zaakceptowali, przyjęli mnie, uznali w służbie AK, w jednostce »Żywiciela«” – czytamy w biogramie powstańczym relację „Laluni” z dnia, w którym wybuchło powstanie.
Była sanitariuszką, przenosiła broń i wiadomości pomiędzy oddziałami powstańczymi. „Ponieważ byłam uczennicą, w torebce po prostu, ze swoimi szkolnymi podręcznikami przenosiłam różne tajne dokumenty, broń” – relacjonowała. Po nieudanej akcji na Cytadelę trafiła do obozu przejściowego w Pruszkowie skąd udało jej się przemieścić do Skierniewic, gdzie doczekała końca wojny.
Obecnie pani Halina wiąże swoje marzenia z nawiązaniem kontaktów z przyjaciółmi z dzieciństwa i powstania. Każdy, kto może w jakoś sposób pomóc proszony jest o kontakt z domem wsparcia dla Powstańców Warszawskich Nowolipie 22.
Przeczytaj również: „Tata ja się z tobą żegnam, bo za parę godzin jest Powstanie i wiesz, różnie może być”
Napisz komentarz
Komentarze