Paryż ma grób Morrisona, Seattle ławeczkę Cobaina, a Warszawa mural Bowiego. Po wizycie artysty na Żoliborzu jego muzyka nigdy już nie była taka sama.
Legenda, która elektryzuje
Warszawa to jedyny ślad, jaki pozostał po marszu Bowiego żoliborskimi ulicami. Jak muzyk znalazł się w polskiej stolicy?
Po dwóch dniach upałów przyszło lekkie ochłodzenie, było pochmurno, ale nie padało – pisał Bartek Chaciński, krytyk muzyczny. Ost-West Express relacji Moskwa–Paryż codziennie zatrzymywał się na dworcu Warszawa Gdańska na przerwę techniczną. Najpewniej na przełomie kwietnia i maja 1973 roku Bowie przeszedł z dworca na centralny plac Żoliborza, gdzie w księgarni kupił kilka winylów. Czas pokazał, że jedna z płyt okazała się najważniejszym zakupem wyprawy. Jaki to album? Bowie nigdy konkretnie nie powiedział, ale najprawdopodobniej był to
Śląsk. The Polish Song and Dance Ensemble vol. 2. To na tej płycie znalazł utwór
Helokanie.
Po dwóch dniach upałów przyszło lekkie ochłodzenie, było pochmurno, ale nie padało – pisał Bartek Chaciński, krytyk muzyczny.
Sceptycy twierdzą, że Bowie podczas samotnej podróży nie zdążyłby wybrać się na spacer po Żoliborzu. Trop prowadzi do Iggy’ego Popa, który mógłby rozwiać wątpliwości. Muzycy mieli wspólną trasę koncertową w Finlandii. Trzy dni podróży z Zurychu do Helsinek, a jednym z przystanków była Warszawa. Wspomnienia wypłukał jednak… alkohol.
Nowe, refleksyjne oblicze Bowiego
Wieczny odkrywca, niezmordowany poszukiwacz, śmiały eksperymentator, a przede wszystkim wrażliwy, przewidujący artysta, szczerze wierzący w prawdziwą sztukę – pisze Agnieszka Wojtowicz-Jach we wstępie do „Starmana”. Paul Tryman wysnuwa w nim tezę, że każde wcielenie muzyka jest ikoniczne. Na początku objawił się jako androgeniczny kosmita z czerwoną błyskawicą na twarzy i marchewkowymi włosami. Nie bał się przekraczać granic między płciami. Nowa płyta była jak kolejny rozdział w muzyce, a jego modowymi kreacjami do tej pory inspirują się najwięksi artyści. Rolę tajemniczej istoty z kosmosu kontynuował w filmie
Człowiek, który spadł na ziemię.
Bowie ostatecznie porzucił glam rocka, fikuśne kreacje i satynowe garnitury na rzecz wizerunku skromnego intelektualisty. Mimo to robił wrażenie kogoś z innej planety. Z Los Angeles uciekł przed kokainowym nałogiem do Berlina. To właśnie tam powstały płyty utkane z awangardowych brzmień. Album
Low to bezsprzecznie manifest jego przemiany – pierwsza z
Trylogii Berlińskiej. Instrumentalną część albumu otwierał utwór
Warszawa.
Wieczny odkrywca, niezmordowany poszukiwacz, śmiały eksperymentator, a przede wszystkim wrażliwy, przewidujący artysta, szczerze wierzący w prawdziwą sztukę
Skąd pomysł, by jeden z najbardziej intrygujących utworów nazwać imieniem miejsca, o którym nie miał pojęcia? Po światowej trasie, która skończyła się w Japonii, Bowie znalazł się w Warszawie.
Budynki podziurawione przez karabiny maszynowe albo ponure pozostałości miast wciąż noszące ślady bomb w miejscu zrównanym w czasie wojny z ziemią, którego ludność zginęła w obozach śmierci i w czasie nieudanych powstań – maluje krajobraz miasta biograf muzyka Paul Trynka.
Dźwiękowa widokówka
W trakcie podróży Koleją Transsyberyjską Bowie miał postój na Żoliborzu. Według dziennikarza muzycznego Bartka Chacińskiego artysta miał 42 minuty, by z Warszawy Gdańskiej dojść na dzisiejszy plac Wilsona, wtedy Komuny Paryskiej. Z pozoru zwyczajne wydarzenie było impulsem do napisania przełomowej w karierze muzyka piosenki Warszawa. Skąd wiemy o całej historii?
Próbowałem wyrazić w tym utworze uczucia, jakie towarzyszą ludziom, gdy pragną wolności, czują jej zapach, leżąc w trawie, ale nie mogą po nią sięgnąć – mówił o swojej piosence sam Bowie w wywiadzie dla magazynu „Tylko Rock”. Od owego spaceru minęły cztery lata. To właśnie wtedy światło dzienne ujrzał jeden z najbardziej zagadkowych utworów. Dość intensywnie zainspirowany góralską melodią Śląska w opracowaniu Stanisława Hadyny, Bowie próbował uchwycić to, co zobaczył na Żoliborzu. Muzyka jest spokojna i wzniosła, a rozległe brzmienie można identyfikować ze sporymi przestrzeniami architektury socjalistycznej. Sam dworzec Gdański niewiele wspólnego ma ze stylistyką komunistycznej architektury, jednak mimo wszystko tafle okien otoczone betonową mozaiką emanują przestrzenią, a zarazem delikatnością.
To rzadki moment, kiedy widzisz tak świadome działanie. Ktoś mówi ci, co chce osiągnąć, i za chwilę naprawdę to robi – podsumował Brian Eno.
Za produkcję
Warszawy odpowiedzialny jest Brian Eno, który znacząco wpłynął na rozwój nowej fali. Przy produkcji tego numeru przewija się kolejny polski motyw. Eno nagrywał go w miejscu, gdzie Fryderyk Chopin spotykał się z George Sand. Zwykłe fortepianowe brzdąkanie czteroletniego syna Tony’ego Viscontiego przerodziło się w pierwsze takty
Warszawy. Gdzie znajdziemy więc jasne inspiracje pieśnią
Helokanie? Gdy w studiu pojawił się Bowie, ścieżka po ścieżce nagrał wokal i partie chóralne. Nie ulega wątpliwości, że zainspirował się zdobyczą z Warszawy. Różnica polegała na tym, że zaśpiewał w wymyślonym przez siebie języku. W efekcie uświadomił sobie, że brzmienie muzyki niesie ze sobą więcej emocji niż słowa.
To rzadki moment, kiedy widzisz tak świadome działanie. Ktoś mówi ci, co chce osiągnąć, i za chwilę naprawdę to robi – podsumował Brian Eno.
Warszawa w popkulturze
Krytycy muzyczni z zaciekawieniem zareagowali na nowe wydawnictwo Bowiego.
Punktem kulminacyjnym sennej, eksperymentalnej płyty „Low", jest „Warszawa”, która wprowadziła unikalną atmosferę do świata muzyki popularnej. Prawdopodobnie przepiękna, dusząca, smutna "Warszawa" wyznaczy kierunek dalszego rozwoju muzyki elektronicznej – Rolling Stone przepowiadał tym samym wielkie wpływy Bowiego. Z kolei New York Rocker pisał:
„To najbardziej poruszający fragment płyty. Jeśli gdzieś w muzyce rockowej kiełkuje coś, co formą zbliża się do klasycznych koncepcji o strukturze utworu, to ten czymś takim jest”.
Płyta spodobała się również zespołom sceny punkowej i post-punkowej. Upodobali ją sobie zwłaszcza nowofalowcy, którzy cenili sobie chłód i przestrzeń obecny w brzmieniu Low. Joy Division dostali propozycję zagrania pierwszego koncertu, zanim Ian Curtis wymyślił z kolegami nazwę swojego zespołu. Wybór nazwy nie był łatwy, więc muzycy, pod wpływem twórczości Bowiego, zdecydowali się wystąpić jako Warsaw. Nie chcieli być jednak utożsamiani ze znaną wówczas kapelą Warsaw Pakt, więc już po kilku koncertach zaprezentowali się fanom jako Joy Division.
https://www.youtube.com/watch?v=OQC2Qu-3dA8
Warszawa Bowiego doczekała się wielu interpretacji. Żadna z nich nie równa się z oryginałem, ale są to miłe akcenty, jak chociażby podczas koncertów Red Hot Chilli Peppers. Grupa wystąpiła w 2012 roku na Bemowie, gdzie zespół pokusił się o interpretację gitarowego fragmentu
Warszawy. Cztery lata później Kalifornijczycy ponownie zawitali do Polski. Tym razem jednak
Warszawę zagrali w Krakowie. Znając solowe dokonania gitarzysty
redhotów, który na płytach ma anielski głos, można pomyśleć, że
Warszawa pokonała artystę.
Zapach Warszawy w fiolce perfum
Kiedy Jan Vis usłyszał Warszawę Bowiego, nie wiedział, że będzie to impuls do stworzenia zapachu stolicy Polski. Zaintrygowała go nazwa numeru, który na okładce zapisany jest w polskiej formie. Wydawała mu się szorstka i intrygująca. Kilkanaście lat później powstały perfumy w hołdzie dla Warszawy. Za cel obrał sobie stworzenie zapachu luksusowego i pełnego życia. Taka według niego jest stolica. Produkt jest ekskluzywny i kosztuje ponad 1000 zł. Zapach zieleni kwitnącej na Żoliborzu czy miasta, które nigdy się nie zatrzymuje?
Miejsce, które zbliża do człowieka z gwiazd
Legendarna wizyta Bowiego nieustannie elektryzuje fanów jego muzyki. Dwa lata temu Dawid Celek zaprezentował mural, który nawiązuje do ikonicznej okładki płyty „Aladdin Sane". Podobizna artysty spogląda z bloku przy ulicy Marii Kazimiery na warszawskie uliczki dzięki akcji crowdfundingowej zainicjowanej przez Stowarzyszenie Inicjatyw Społeczno-Kulturalnych Stacja Muranów. Samo malowidło powstało jednak dopiero po śmierci Bowiego. Paryż ma grób Morrisona, Seattle ławeczkę Cobaina, a my mural Bowiego i miejską legendę.
Napisz komentarz
Komentarze