Miasto wystąpiło o jego eksmisję – w tle afera reprywatyzacyjna.
– Chciałabym Państwa zaalarmować w kwestii Baru Marymont, którego 60-letnia historia niedługo może dobiec niestety końca. Miasto wystąpiło o jego eksmisję. Sprawa ta jest nie tylko bulwersująca ze względu na sam charakter miejsca (które wydaje posiłki w ramach systemu opieki społecznej na Bielanach), ale również na fakt, że miasto zawnioskowało o eksmisję lokalu, co do którego wcześniej zrzekło się praw (taką opinię do sądu wydała ta sama prawniczka reprezentująca miasto, która teraz podpisała się pod wnioskiem o eksmisję) – pisze w liście do redakcji „Gazety Żoliborza” spadkobierczyni kamienicy przy Marymonckiej 49.
Początki prywatnej inicjatywy
– Bar Marymont powstał w latach 60., jeszcze za czasów poprzedniego ustroju. Był to oczywiście bar społemowski – mówi w rozmowie z „Gazetą Żoliborza” Michał Idkowski, współwłaściciel Baru Marymont i dodaje: – W latach 90. Agnieszka Idkowska, która wcześniej była zastępcą kierownika tego baru, została zaproszona na spotkanie do „Społem”, na którym wraz z koleżanką otrzymały ofertę wzięcia na swoje barki, w ramach prywatyzacji, prowadzenie tego lokalu.
Czy to koniec 60-letniej tradycji?
Problemy pojawiły się jakiś czas temu, kiedy właściciele baru otrzymali pismo z sądu nakazujące opuszczenie lokalu z powodu nieuiszczania czynszu: – Jakiś czas temu dostaliśmy pozew, w którym m.st. Warszawa występuje o zwolnienie przez nas lokalu, czyli de facto eksmisję. W pozwie miasto stwierdza, że od trzech miesięcy nie płacimy im czynszu i z tego powodu kieruje sprawę do sądu – wyjaśnia Michał Idkowski i dodaje: – Tak jak w 2004 roku dostaliśmy informację, że kamienica zostaje przekazana nowym właścicielom i to z nimi powinniśmy podpisać nową umowę, tak teraz nie zostaliśmy w żaden sposób poinformowani, że rzekomo miasto obejmuje na nowo „władztwo” nad kamienicą.
Nowi właściciele kamienicy twierdzą, że budynek został odebrany ich przodkom po wojnie przez komunistów. W latach 90. spadkobiercy przedwojennych właścicieli wystąpili o zwrot nieruchomości. Według relacji samych zainteresowanych, w 1998 roku otrzymali oni decyzję stwierdzającą po części niezgodność z prawem, a po części nieważność decyzji komunizacyjnej.
Początkowo nie było żadnych problemów ze stwierdzeniem, komu właściciele baru zobowiązani są płacić opłaty czynszowe: – Właścicielki dostały w 2004 roku pismo z Zarządu Budynków Komunalnych z informacją o tym, że budynek zostaje przekazany prywatnym właścicielom, konto czynszowe zostaje dla Marymonckiej 49 zamknięte, a my jako właściciele baru powinniśmy podpisać umowę z nowym właścicielem kamienicy – wyjaśnia Michał Idkowski.
Śpiewak ujawnił układ?
W prawa spadkobierców do budynku powątpiewa Jan Śpiewak, aktywista znany przede wszystkim z walki z mafią reprywatyzacyjną.
– W 2004 szef ZGN protokołem przekazania nieruchomości oddał wartą kilkanaście milionów złotych nieruchomość bardzo dalekiej rodzinie przedwojennych właścicieli. Protokołu rodzina nawet nie podpisała. Ratusz nie wydał żadnej decyzji reprywatyzacyjnej, nie wpisano rodziny do księgi wieczystej – twierdzi Śpiewak. – Otóż w 2002 roku powstało miasto stołeczne Warszawa w nowych granicach i z nowym ustrojem. Burmistrz z PO Zbigniew Dubiel założył wówczas własną firmę zarządzająca nieruchomościami. To samo zrobił jego kolega z Prawa i Sprawiedliwości szef bielańskiego Zarządu Gospodarowania Nieruchomościami Edmund Świderski – wyjaśnia Jan Śpiewak i dodaje: – Świderski de facto porzucił nieruchomość i oddał ją w pozaprawny „zarząd” rodzinie. Co ciekawe następnie nieruchomością zarządzała firma burmistrza a potem szefa ZGN. Od tego czasu trwa ostry konflikt miedzy rodziną a lokatorami. Ci ostatni mają własną wspólnotę mieszkaniową i wygrywają w kolejnych sądach. Nie przeszkadza to rodzinie pobierać wysokiego czynszu od baru mlecznego. Nie przeszkadzało im to też zająć paru lokali, do których nie maja żadnego tytułu.
PRL kontratakuje
Moda na styl rodem z PRL jakiś czas temu brawurowo zdobyła popularność wśród millenialsów i młodzieży. Zanim jeszcze pandemia ograniczyła życie towarzyskie, młodzi, spragnieni zabawy ludzie z nowoczesnych imprezowni coraz częściej przenosili się do inspirowanych socrealizmem pijalni alkoholi wszelakich, a dnia następnego leczyli kaca pożywnym i kojącym podrażnione podniebienie żurkiem, czy flaczkami w knajpach stylizowanych na bary mleczne.
Zobacz też: “Omlet odbieramy!”. Zjeść obiad jak za dawnych lat, czyli wizyta w barze Sady
To wszystko odbywało się jednak w atmosferze sztuczności – w końcu żaden z lokali nie ma w sobie krzty autentyczności, a cały zabieg udawania, że wyborów z czerwca`89 nigdy nie było, ma za zadanie przyciągnąć okolicznych hipsterów i skłonić ich do wydania wcale niemałych pieniędzy, co jest przecież całkowitym zaprzeczeniem idei barów mlecznych. Przy tej inflacji, jadłodajni serwujących polską, tradycyjną kuchnię wyjątkowy okazuje się dość niepozorny lokal z ul. Marymonckiej. W pobliżu Akademii Wychowania Fizycznego od 1960 roku warszawiaków żywi „Bar Marymont”.
Zobacz też: Hutnik Warszawa z nowym sponsorem
Smacznie i niedrogo
To lokal kultowy. Istnieje już ponad 60 lat. Zjeść tu można dobrze i niedrogo: wszystkie zupy po 5 zł, kopytka 6 zł, leniwe 7 zł, ryż ze śmietaną 4,5 zł – to ciekawa odmiana dla osób, które mają dość płacenia koszmarnie dużych pieniędzy za pozbawione smaku jedzenie z sieciówek.
Zobacz też: Park Herberta. Skatepark, różany ogród dla seniorów i plac zabaw – nowe oblicze parku ma łączyć pokolenia
Dobre stosunki baru Marymont
Właściciele baru nie podzielają jednak zdania Jana Śpiewaka na temat rzekomo złych stosunków z lokatorami. – Nie mamy żadnych problemów z nowymi właścicielami. Co więcej, w czasie pandemii oni sami wyszli do nas z propozycją zmniejszenia czynszu. Jesteśmy z nimi w bardzo dobrych stosunkach i nie możemy zarzucić im żadnych działań wynikających ze złej woli – stwierdza Michał Idkowski. Z nieoficjalnych informacji dowiadujemy się jednak, że rzeczywiście istnieje zaogniony konflikt między częścią lokatorów, a nowymi właścicielami kamienicy, oparty o rzekome niepłacenie czynszu nowym właścicielom.
Spadkobiercy twierdzą, że mają na to papiery
Na zarzuty Jana Śpiewaka rodzina przedstawia dokumenty, m.in. wyroki sądów, czy dokument Komisji do spraw reprywatyzacji nieruchomości warszawskich, w którym komisja stwierdza brak podstaw do wszczęcia postępowania przeciw spadkobiercom. Sądowa epopeja jednak trwa. Kolejna rozprawa miała się odbyć 25 lutego, jednak – jak dowiedzieliśmy się od kancelarii „Puławski, Kuśnierz & Partnerzy” reprezentującej spadkobierców – ze względu na niestawienie się świadka została odroczona do 19 maja.
Napisz komentarz
Komentarze