Nie jest tajemnicą i można już oficjalnie powiedzieć, że Miasto jest Nasze i Stowarzyszenie Nowy Żoliborz wspólnie będą startować w najbliższych wyborach.
Rozmawiam z przedstawicielami
obu stowarzyszeń:
Łukaszem Porębskim i Izabelą Rychter.
Chciałbym, abyście na początek opowiedzieli trochę o sobie, czym się zajmujecie na co dzień i dlaczego Żoliborz tak wam leży na sercu?
Izabela Rychter: Mieszkałam w kilku dzielnicach Warszawy – każda ma swój niepowtarzalny charakter. Jednak najbardziej urzekł mnie Żoliborz, jego klimat i mieszkańcy. To właśnie z tą dzielnicą zdecydowałam się związać swoją przyszłość, kupując tu mieszkanie. Ponieważ lubię racjonalnie gospodarować pieniędzmi, zaczęłam interesować się, jak jest zarządzany budynek, w którym mieszkam i co można poprawić. Dzięki poparciu ponad 70% lokatorów zostałam Członkiem Zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej. Szybko udało mi się wprowadzić szereg zmian, które obniżyły koszty i poprawiły jakość życia mieszkańców. Zachęciło mnie to do przyjrzenia się, co można poprawić w okolicy. Poznałam osoby z sąsiedztwa, dla których Żoliborz Południowy również był ważny. Zaczęliśmy wspólnie działać, utworzyliśmy Stowarzyszenie Nowy Żoliborz, z ramienia którego dziś jestem radną.
Łukasz Porębski: Pracuję jako koordynator projektów dotyczących ochrony gatunków zagrożonych w Polsce. Piszę, a potem realizuję projekty finansowane ze środków Unii Europejskiej. Z wykształcenia jestem leśnikiem. Obecnie jestem menadżerem projektu ochrony rybołowa.
Na Żoliborz przeprowadziłem się z Muranowa w poszukiwaniu lepszego miejsca dla rodziny. Dla osoby tak przywiązanej do zieleni jak ja, Żoliborz był i jest pierwszym wyborem. W działalność Miasto Jest Nasze angażuję się od 3 lat, głównie pracując na Żoliborzu.
Na co przede wszystkim chcecie zwrócić uwagę jako przyszli radni?
IR: Żoliborz Południowy borykał się od samego początku z mnóstwem problemów. Na szczęście dzięki naszym działaniom część z nich udało się rozwiązać, ale czeka nas jeszcze sporo pracy. Dzięki naszym wielomiesięcznym staraniom pojawiła się linia autobusowa 221, a wkrótce, dzięki wspólnym działaniom z mieszkańcami Żoliborza Artystycznego, pojawi się kolejna linia 380. Udało nam się powstrzymać sprzedaż deweloperowi działki przy Instytucie Chemii Przemysłowej, dzięki czemu dziś stoi tam zespół żłobkowo-przedszkolny (ul. Rydygiera). Zgłosiliśmy sporo projektów do budżetu partycypacyjnego. Modernizacja parku przy WIML, kończona właśnie rewitalizacja ulicy Przasnyskiej, zgłoszony we współpracy z Katarzyną Łowicką park Figle i Psoty, miejsca parkingowe na Rydygiera, czy psi park. No i oczywiście projekt, który w przeliczeniu na jednego mieszkańca uzyskał w 2017 roku najwięcej głów w całej Warszawie – Skwer Krasińskiego. Dzięki naszym staraniom na Żoliborzu Południowym Ratusz posadził kilkaset drzew. Udało się, po czteroletniej batalii, przyjąć plan zagospodarowania, dzięki czemu resztki wolnych terenów zostaną przeznaczone na potrzeby mieszkańców, a nie pod dalszą zabudowę. Udało się wspólnymi siłami, razem z mieszkańcami, poprzeć działania dzielnicy i pozyskać środki na nową szkołę i przedszkole przy ul. Anny German.
Nasze priorytety na najbliższą kadencję będą koncentrować się wokół trzech zagadnień: infrastruktury, oświaty i zieleni.
W kwestii infrastruktury – doprowadzimy niebawem do odkładanego od lat remontu Rydygiera, dzięki czemu uspokojony zostanie tam ruch, uporządkowane parkowanie, a piesi i rowerzyści będą mieli więcej miejsca dla siebie. Planuję też uspokoić ruch na Anny German, gdzie obecnie jest tor wyścigowy dla samochodów, a przecież powstaje tam szkoła i budynki mieszkalne. Moim priorytetem jest też rozwiązanie problemów ulicy Krasińskiego – a dokładnie skrzyżowań z Przasnyską i Broniewskiego, na które skarży się wielu mieszkańców.
Jeśli chodzi o oświatę – to poza nowymi placówkami przy Rydygiera i Anny German, których budowa ruszy jeszcze w tej kadencji, chciałabym przyczynić się do budowy kolejnej, na tyłach osiedla Żoliborz Artystyczny. Na naszych osiedlach jest bardzo dużo rodzin z dziećmi, dlatego uważam to za jeden z najważniejszych projektów.
W kwestii zieleni najważniejszymi zagadnieniami są: uporządkowanie terenów i dosadzenie drzew przy torach kolejowych, a także zagospodarowanie rejonu ulicy Krasińskiego; już jest tam sporo nasadzeń, ale dzięki planowi miejscowemu można tam nareszcie zrobić teren rekreacyjny łączący się z zieleńcem linearnym na Anny German i otaczający przyszłą szkołę. Bardzo pilnym tematem jest Aleja Kasztanowców, która zaczyna umierać. Do tematu zieleni należy zresztą podejść kompleksowo, zaplanować spójny, pod kątem nasadzeń, wygląd ulic. Mamy w koalicji ekspertów od tego oraz dobry plan.
Jaki macie pomysł na poprawę bezpieczeństwa na ulicach? Choćby ulicy Rydygiera, która od wielu lat nie może doczekać się remontu. I jak to zrobić, aby nie ucierpiały na tym drzewa, a w zasadzie: jak to zrobić, aby drzew i zieleni było więcej?
IR: Ulica Rydygiera to dziś jedna z bardziej ruchliwych ulic na Żoliborzu Południowym. Mieszka przy niej ponad pięć tysięcy ludzi i funkcjonuje kilkadziesiąt sklepów i punktów usługowych. Powinna być to wizytówka Żoliborza Południowego, a jeszcze niedawno nie było na niej przejść dla pieszych (i ich oświetlenia) czy przystanków autobusowych. Udało nam się część rzeczy zmienić, ale ta ulica zasługuje na remont z prawdziwego zdarzenia. Zgłosiliśmy szereg uwag dotyczących poprawy bezpieczeństwa, które zostały ujęte w projekcie ulicy Rydygiera. Naszym priorytetem jest, by remont rozpoczął się jeszcze w tym roku.
ŁP: Chodzę tą ulicą codziennie kilka razy. Dla mnie to lokalna, osiedlowa ulica, która powinna być jedną z wizytówek Żoliborza. Dla wielu kierowców to skrót między trasą AK, a mostem Gdańskim. W moich oczach to obecnie jedna z najbardziej ruchliwych dróg na całym Żoliborzu, i to zarówno pod względem liczby samochodów, jak i pieszych. Przebudowa Rydygiera to konieczność i to będzie nasz priorytet na najbliższy rok. Przełożenie na inny termin remontu ulicy nie może być powodem prowizorki, która trwa obecnie. Na szczęście poprawiono oświetlenie przejść dla pieszych.
Rydygiera powinna być wąską ulicą, która nie kusi rozwijaniem prędkości, ze ścieżką rowerową, która nie krzyżuje się z chodnikami dla pieszych, za to ma chodniki szersze niż te 1,5 metra, które mamy obecnie. Konsultacje odbyły się już dawno temu, ale urząd dzielnicy nie ma pieniędzy na realizację. Rada miasta zgodziła się dofinansować szkołę przy ul. Anny German. Remontu ulicy, przy której dzieci będą się uczyć i przy której mieszka kilka tysięcy osób, już – jak widać - nie warto finansować.
Niestety, ale z drzewami nie jest dobrze. Przy Rydygiera 11 posadzono topole, które usychają. Podobnie z tymi przy Krasińskiego. Przy Rydygiera 13 i 15 są drzewa, które powinny zostać usunięte, zanim suche konary spadną komuś na głowę. Pierwsza topola przy ul. Stasiaka straszy suchym, spękanym pniem i konarami. Kolejne drzewa trzeba sadzić jak najszybciej! Nie muszą one być duże, ale o każde trzeba dbać.
A powietrze? Jest fatalne nawet latem. Jak lokalnie, „żoliborsko” można z tym problemem walczyć?
IR: W tym temacie działania lokalne to za mało – możemy oczywiście dalej umieszczać oczyszczacze powietrza w przedszkolach i klasach w szkołach, ale to tylko niweluje skutki, a nie eliminuje przyczyny. Potrzebna jest spójna kampania społeczno-edukacyjna oraz nasadzenia zieleni. Walka ze smogiem jest jednym ze sztandarowych postulatów MJN, który mocno wspieramy.
ŁP: Im więcej podróżujemy komunikacją miejską czy rowerami, tym jesteśmy zdrowsi, a powietrze też się poprawi. Choć wiadomo, że nie każdy może, nie każdy chce. Nie zamierzam do niczego zmuszać, ale chcę pokazywać alternatywy i zabiegać o to, aby te inne rozwiązania były w zasięgu każdego. Zmniejszenie ilości spalin to lepsze powietrze. Na Żoliborzu prawdopodobnie kwestia pieców nie jest wielkim problemem. Choć pewnie osiedla willowe mają różne systemy grzewcze, a i kominki też się zdarzają. Warto sąsiadom uświadomić, że obowiązuje nas już uchwała antysmogowa dla Mazowsza, określająca m.in. wilgotność drewna, którym się pali oraz normy pieców.
A co z ochroną przed smogiem i czujnikami jakości powietrza?
ŁP: Osobiście uważam, że oczyszczacze powietrza montowane w przedszkolach to ucieczka od odpowiedzialności ze strony urzędu. Stacje kontroli są potrzebne, ale wystarczy po jednej na dzielnicę lub nawet mniej, aby wiedzieć, czy jest fatalnie, jak obecnie, czy coś się zmienia na lepsze. Warto dodać, że stan powietrza nie ulega poprawie, a to, że od kilku lat jest ciut lepiej, zawdzięczamy tylko i wyłącznie łagodnym zimom. Zbliżają się kolejne dni smogowe. W Warszawie nie ma przed tym ucieczki i dopóki ratusz nie zacznie działać z pełną odpowiedzialnością, to nic się nie ma prawa w tym zakresie zmienić.
Doskonale wiemy, że dużym problemem dla żoliborzan (choć pewnie nie tylko) jest deficyt miejsc parkingowych. Macie na to jakiś pomysł? Co sądzicie o SPPN?
IR: Chyba właściwsze byłoby powiedzenie, że problemem jest „brak darmowych przyulicznych miejsc parkingowych” – bo na Żoliborzu miejsc parkingowych, czy to w halach garażowych, czy na kilku płatnych parkingach, jest sporo. Oczywiście problem ten dotyczy nie tylko Żoliborza, ale wszystkich dużych miast. Zadbaliśmy o to, by darmowych miejsc było jak najwięcej (np. poprzez budżet partycypacyjny czy konsultacje remontu Rydygiera) – ale dbamy też o to, by była zieleń oraz by wyeliminować nielegalne parkowanie, które powoduje niszczenie zieleni oraz obniżenie bezpieczeństwa. W tej sprawie dostaję szczególnie dużo sygnałów od mieszkańców. Myślę, że problem rozwiąże dopiero wprowadzenie strefy płatnego parkowania. Dlatego jestem za przeprowadzeniem konsultacji społecznych, gdyż interesuje mnie zdanie mieszkańców w tym temacie.
ŁP: Aut jest w Warszawie za dużo, a codziennie do stolicy wjeżdża kolejne 500 tysięcy. Ostatnie 25 lat przyzwyczaiło nas do sytuacji, w których miejsca są, a skoro mam samochód, to należy mi się też miejsce pod domem, aby go zaparkować. Większość z mieszkańców za to miejsce parkingowe nie płaci. Pewnie inaczej jest na Żoliborzu Południowym, gdzie większość mieszkańców ma swoje miejsca garażowe lub je wynajmuje. Skoro miejsca parkingowe stają się towarem deficytowym, ich wartość rośnie i zbliża się czas, gdy będzie trzeba za zajmowaną powierzchnię zapłacić. Na Żoliborzu rejony wzdłuż linii metra są zabite samochodami od 7:30 na sztywno. Na osiedlach dalej położonych, jak Zatrasie czy Sady, miejsc brakuje dla mieszkańców i tam SPPN może pogorszyć tylko sytuację z liczbą legalnych miejsc do parkowania. Potrzebne konsultacje określą, gdzie strefa jest potrzebna, a gdzie przyda się jest lepsza infrastruktura.
Dla mnie osobiście bardzo dużym problemem jest opieszałość urzędników przy realizacji zadań będących w ich bezpośrednim zakresie, przykładowo: budżet partycypacyjny. Jakie jest Wasze zdanie?
IR: Tu mamy odwieczny problem: z jednej strony, mieszkańcy oczekują sprawnej administracji i samorządu, co wiąże się z koniecznością zatrudniania większej liczby osób, a z drugiej oczekują redukcji kosztów urzędu. Widzę jednak w ostatnich latach zmianę nastawienia części urzędników. Dzięki mediom społecznościowym oraz powstającym licznym ruchom miejskim głos mieszkańców jest dla nich lepiej słyszalny, co umożliwia lepszą współpracę. Poprawy wymaga przede wszystkim komunikacja z mieszkańcami, która praktycznie teraz nie istnieje. Urząd powinien być bardziej otwarty na dialog i wymianę poglądów z mieszkańcami.
ŁP: Ja właściwie jestem urzędnikiem w pracy i jak obserwuję nasz urząd, to często łapię się za głowę. Trzymanie się harmonogramu czy tzw. targetów to nie jest ich mocna strona. Wiem, że urzędnicy dzielnicowi zarabiają mało. W warunkach stolicy można nawet powiedzieć, że bardzo mało. Może stąd ta opieszałość, częste błędy w przetargach czy brak zainteresowania efektami swojej pracy? Do tego dochodzą tragedie, jak działania naszego wydziału infrastruktury, które są skandalem i za które wszyscy będziemy jeszcze płacić brakiem drzew przy Zajączka czy Przasnyskiej. Oczywiście w urzędzie są też świetni ludzie i osoby z dużym zaangażowaniem, trzeba im tylko dać trochę sprawczości. Co do budżetu partycypacyjnego, to realizacja mojego projektu rewitalizacji alei Wojska Polskiego po 1,5 roku nawet się nie rozpoczęła. Utknął on w konsultacjach między ZDM, a miejskim konserwatorem zabytków. Być może w końcu ruszą i wykonają go w grudniu, tak jak plac zabaw Figle i Psoty.
Czy Waszym zdaniem ruchy miejskie są realną alternatywą dla PO-PiS?
IR: Zdecydowanie tak! Problemy, z jakimi boryka się samorząd, mają niewiele wspólnego z polityką i potrzebują do rozwiązania nie osób z narzuconym odgórnie sposobem myślenia, ale takich, które same mogą niezależnie podejmować decyzje. Przewaga partii w samorządzie zaognia też na gruncie lokalnym konflikty, które PO i PiS mają np. w kwestiach światopoglądowych, ustrojowych czy dotyczących polityki zagranicznej. Niczemu dobremu to nie służy. Lepiej, żeby radny koncentrował się na tym, jak usunąć tę przysłowiową dziurę w chodniku niż jak zaszkodzić innemu radnemu, który jest we wrogiej opcji politycznej.
ŁP: W samorządzie partyjna przynależność nie jest potrzebna. My od samorządu oczekujemy, aby był demokratyczny, transparentny i bliski mieszkańcom. Żeby radni, urzędnicy, burmistrzowie słuchali, konsultowali to, co robią i tłumaczyli, dlaczego to robią. Urząd ma być miejscem dialogu, a nie mroczną krainą, w której giną wysyłane prośby i pisma. Krainą „niedasie”. Trzeba wymagać skuteczności działań, ale urzędnicy czy burmistrz muszą mieć czas na spotkania z mieszkańcami. Świetnym pozytywnym przykładem jest profil Zielony Żoliborz, prowadzony przez urzędnika Zarządu Zieleni Warszawskiej. Wymaga to od niego czasu, aby rozmawiać z ludźmi i tłumaczyć swoją pracę, ale to przynosi efekty. Ruchy miejskie są bogatsze w wiedzę i doświadczenia. Nabraliśmy też pewnej pokory i choć często nasze pomysły są innowacyjne, to nie wywracamy świata. Zachęcamy tylko, aby mieszkańcy zwracali uwagę na swoje otoczenie, na sytuację innych mieszkańców, na przestrzeń. Chcemy mieszkańców zainteresować ich własnym osiedlem, ulicą czy dzielnicą.
Co chciałabyś przekazać mieszkańcom nowych osiedli na koniec?
ŁP: Zainteresujcie się tym, czy podoba wam się miejsce, w którym mieszkacie, czy jest to miejsce zdrowe, bezpieczne i czy daje wam poczucie zadowolenia. Popatrzcie na drzewa, trawniki, chodniki, żłobki i przedszkole. Zastanówcie się, czy czujecie się bezpiecznie, chodząc Rydygiera czy Przasnyską. My uważamy, że na Żoliborzu mamy jeszcze sporo do zrobienia, ale najlepiej, abyśmy jako sąsiedzi robili to wspólnie. Jeśli widzicie potrzebę zmian, macie na to swoje pomysły, to piszcie do nas. Chętnie się z wami spotkamy i porozmawiamy o tym, co i jak można poprawić. Wspólnie z Izą będziemy działać dalej, aby Żoliborz był dobrym miejscem do życia dla wszystkich.
IR: Przede wszystkim chciałabym podziękować tym, którzy głosowali na mnie cztery lata temu. Przez te cztery lata poznałam setki ludzi, którzy mi pomagali, bądź sugerowali co można jeszcze zrobić. Wspólnie udało nam się zmienić otoczenie – powstrzymaliśmy sprzedaż ostatnich terenów zielonych, powstały nasadzenia, place zabaw, przedszkole, nowa linia autobusowa... I mimo że nowe osiedla na Żoliborzu nadal potrzebują mnóstwa pracy, to jestem dumna z tego, co udało nam się zrobić. Razem możemy zmienić naszą okolicę – w kolejnej kadencji na pewno nie zmniejszymy tempa naszego działania.
Napisz komentarz
Komentarze