Niszczona zieleń, utrudnianie ruchu i bezradność wobec dzikiego parkowania.
W czwartek na łamach Gazety Żoliborza informowaliśmy Was drodzy Czytelnicy o działaniach podjętych przez żoliborskich urzędników w sprawie zabezpieczenia rozjeżdżanej zieleni na ulicy Rydygiera. Pocieszające jest to, że cokolwiek w tej sprawie zaczęto robić – i chyba tylko to. Po miesiącach walki radnych, mieszkańców i interwencjach Straży Miejskiej zdecydowano się na ten przełomowy krok.
Biało-czerwone bariery drogowe mające chronić tymczasowo zieleń, znalazły się na wysokości Biedronki. Od poniedziałku rozpocznie się montaż płotków ZOM. Jak się okazuje płotki wygrodzą zieleń tylko w tym rejonie, choć rozjeżdżana jest również w innych częściach ulicy Rydygiera.
Pomiędzy zatokami do skośnego parkowania na wysokości budynku numer 8, jesienią tego roku zasadzono krzewy, które dziś są zmiażdżone przez parkujące samochody. Tam w najbliższym czasie wygrodzeń nie będzie. W tej części tekstu wypada zacytować odpowiedź rzecznika prasowego żoliborskiego urzędu: „Mamy nadzieję, że mieszkańcy uszanują nowoposadzoną zieleń, dostosowując parkowanie pojazdów do obowiązującej organizacji ruchu na ulicy i przepisów drogowych. Wolelibyśmy uniknąć montażu coraz większej liczby słupków i wygrodzeń, a tym samym przeznaczyć te środki na inne potrzebne remonty drogowe w dzielnicy”. Idąc dalej tym tokiem rozumowania - po co w takim razie instalować planowane na poniedziałek wygrodzenia, które są skutkiem interpelacji radnej Izabeli Rychter ze stowarzyszenia Nowy Żoliborz?
Mam wrażenie, że te nadzieje pokładane w uszanowaniu zieleni przez kierowców były już na etapie projektowania ulicy Rydygiera, czego skutki mamy dziś. Zieleń dalej będzie z premedytacją rozjeżdżana, chyba, że obecnie powiewające taśmy i wystające pręty na wysokości budynku z numerem 8 na stałe zakorzenią się w krajobrazie głównej drogi Żoliborza Południowego. Drugą opcją są rozjeżdżone krzewy i trawniki.
O tym, że zieleń nadal będzie niszczona, a kierowcy nie dostosują parkowania do przepisów przekonałem się w piątek przechodząc obok plastikowej biało-czerwonej bariery „całowanej” z namiętnością zderzakami zaparkowanych samochodów. Nie chcę wiedzieć, co stanie się z płotkami, których montaż zacznie się w poniedziałek. Kierowcy nie mogą przekonać się w tym miejscu do równoległego parkowania. Rozumiem, że w ten sposób w wybudowanej zatoce zmieści się więcej pojazdów, a tuż pod nosem jest Biedronka.
Trudno mi zrozumieć jak można dopuścić do tworzenia tak dużej placówki handlowej bez zapewnienia miejsc parkingowych swoim klientom, którzy zazwyczaj wychodzą obładowani zakupami? Kwestię parkingu dla klientów potrafił rozwiązać niedaleko płożony sklep Aldi, który dysponuje dla klientów parkingiem podziemnym.
Ulica Rydygiera miała być bezpieczna. Czy faktycznie tak jest – nie wiem. Wątpliwości budzi skrzyżowanie z ulicą Przasnyską, gdzie dźwięk klaksonów stał się „melodią” każdego dnia. Uważam jednak, że sporządzanie pomiarów na potrzeby sprawdzenia czy konieczna jest „strefa tempo 30” jest zbędne. Tempo mniej niż 30 zapewniają właściciele źle zaparkowanych samochodów na Rydygiera. Współczuję kierowcom autobusów, którzy codziennie muszą mierzyć się z ignorancją kierowców, bezradnością urzędników i być może strażników miejskich, która jest widoczna w tym miejscu.
Może skuteczną metodą byłoby taśmowe wlepianie mandatów, choćby przez tydzień? Tego się nie dowiemy, bo tak się raczej nie stanie. Stołeczni strażnicy miejscy nie wyrabiają się po prostu z reagowaniem na wszystkie wezwania, zwłaszcza w dobie pandemii, kiedy to Wojewoda Mazowiecki zarządził użycie straży do wspólnych działań z Policją w celu realizacji zadań związanych z zapobieganiem i zwalczaniem zagrożenia epidemicznego.
Idąc dalej, w kierunku ulicy Powązkowskiej utwierdzam się w przekonaniu, że patologie parkingowe nie mają granic. Jak w takim razie walczyć z patoparkowaniem?
Być może odpowiedź poznamy jesienią tego roku, kiedy Żoliborz zostanie objęty SPPN.
Napisz komentarz
Komentarze