Rozmawiam z Justyną Glusman, kandydatką ruchów miejskich na stanowisko prezydenta miasta stołecznego Warszawy
Mateusz Durlik : Wiemy, że jesteś kandydatką koalicji ruchów miejskich na prezydenta Warszawy i jeśli zasiądziesz na tym stołku, czeka cię trudne wyzwanie. Zakładam, że każdy, kto znalazłby się na twoim miejscu, miałby jakąś jedną rzecz, oczko w głowie, od którego by zaczął. Co będzie twoim początkiem?
Justyna Glusman : Nie postrzegam prezydentury w Warszawie jako „stołka”, takie podejście jest znamienne w partiach politycznych, dla których Warszawa jest kolejną twierdzą do zdobycia, a ewentualne „łupy” w postaci miejsc w radach nadzorczych miejskich spółek zostaną rozdane najbardziej lojalnym partyjnym kolegom.
Miasto to ogromna instytucja, którą trzeba przekierować na właściwy tor. Jeśli chodzi o spektakularne inwestycje, to nie ma możliwości ich realizowania w pierwszym roku rządzenia, bo prezydent realizuje budżet zaprojektowany przez poprzedników, może co najwyżej dokonywać korekt. Można natomiast zmieniać od samego początku procedury funkcjonowania urzędu miasta, na przykład wprowadzić podejście projektowe, czy zwiększyć nacisk na terminy realizacji zadań. Od samego początku można także narzucić nowe zasady w gospodarce zielenią, zasobem lokalowym, czy zarządzania ulicami.
To rzeczy konieczne do wprowadzenia od zaraz. Należy powstrzymać masową wycinkę drzew na terenach miejskich, wymagać, aby dzielnice zarządzały swoim zasobem lokalowym zgodnie z przyjętymi strategiami, wprowadzić długofalowy cel stworzenia dobrych przestrzeni publicznych w każdej dzielnicy. To powinny być cele konkretne, mierzalne, osiągalne i rozliczalne, a więc dość precyzyjnie zdefiniowane.
Wiadomo, że miasto to potężny „byt”. Jak wyobrażasz sobie zarządzanie tak złożonym i dużym organizmem?
Justyna Glusman : Tak potężną organizacją nie kieruje się jednoosobowo. Problemem obecnych władz jest brak koordynacji działań i właściwie odrębna polityka prowadzona przez wiceprezydentów. Każdy realizuje swoje własne cele, a mam wrażenie, że w urzędzie brakuje przywództwa, czyli osoby, która by je wszystkie spinała w jedną całość. Lekarstwem jest kolegialne zarządzanie i jasny kierunek, w którym cały zespół powinien podążać.
Należy przyjąć zasadę konsensusu przy najważniejszych decyzjach i wspólnej odpowiedzialności za nie. Gdyby taka zasada obowiązywała, pewnie afera reprywatyzacyjna nie poszłaby tak daleko. Nie wszyscy członkowie zarządu miasta chcieliby te działania firmować. Do sprawnego zarządzania tak wielkim organizmem konieczne jest także wykorzystanie nowoczesnych narzędzi. Istnieje mnóstwo rozwiązań technologicznych, które usprawniają proces budżetowania i ułatwiają zarządzanie, dostarczając na bieżąco informacji o postępach w realizacji zadań i wydatkowaniu przyznanych środków.
Mogą także z powodzeniem być wykorzystywane do informowania mieszkańców na temat procesów zachodzących w strukturach urzędu. Dziś nie wiemy, ile kosztuje utrzymanie konkretnej szkoły, czy jest dobra, bo dostaje więcej środków, czy też po prostu ma lepszego dyrektora? Przeciętny mieszkaniec nie otrzymuje informacji na temat tego, czy budżet – na przykład na utrzymanie zieleni – jest niższy niż rok wcześniej i dlatego w parkach jest więcej śmieci, czy też służby porządkowe gorzej sobie radzą ze sprzątaniem? To podstawowe informacje, które powinny być dostępne dla każdego mieszkańca. Publiczna wiedza o działaniach urzędu to także narzędzie kontroli społecznej, która sprawia, że urzędnicy działają sprawniej.
Czy masz jakiś pomysł na usprawnienie współpracy z dzielnicami?
Justyna Glusman : Nie chciałabym, żeby rok wyborczy był rokiem cudów w dzielnicach oraz mieście. To co było niemożliwe przez trzy lata, w ostatnim roku nagle staje się możliwe, mamy wysyp inwestycji i przecinania wstęg. Należy wyposażyć burmistrzów dzielnic w większą odpowiedzialność i większą samodzielność, na przykład w przekazywaniu niewykorzystanych środków na inne zadania, ale równoważone koniecznością dążenia do osiągania określonych na poziomie miasta celów, przy zachowaniu ogólnomiejskich standardów, na przykład w odniesieniu do opieki nad zielenią, jakości usług opiekuńczych, itp.
Burmistrzowie powinni być oceniani nie tylko na podstawie wykonania budżetu, ale także realizacji zobowiązań. Każda dzielnica powinna przedstawiać publicznie co roku, wraz z projektem dzielnicowego budżetu, listę inwestycji, które zamierza zrealizować, mogą to być etapy, ponieważ nie każdą inwestycję można zrealizować w rok. To inwestycje uzgodnione w porozumieniu z radą dzielnicy. Burmistrz ma rolę wykonawczą, nie jest gwiazdą polityki lokalnej, ale powinien być odpowiedzialny właśnie za realizację tych zadań powierzonych przez radę dzielnicy.
A gdzie w tym miejscu znajdują się mieszkańcy? Wiemy dobrze, że aby „coś załatwić” w mieście, trzeba się strasznie za tym nachodzić. A to przecież mieszkańcy wybranych dzielnic wiedzą czego u nich brakuje. Na przykład: Żoliborz Południowy i problem z częstotliwością kursowania autobusu. Sprawa na pozór prosta, a mieszkańcy walczyli o zmiany miesiącami, bez skutku. Druga sprawa to remont ul. Rydygiera, poprzedni burmistrz Witold Sielewicz projekt skonsultował z deweloperami, a teraz od kilku lat nie możemy doczekać się jego zmiany i rozpoczęcia prac na ulicy, na której dochodzi to wypadków z udziałem pieszych. Nie pytam czy, ale jak planujesz to usprawnić.
Justyna Glusman : Tak naprawdę tego typu problemy wynikają z problemów natury systemowej – jak to się często mówi „radni bezradni”, „burmistrz przywieziony w teczce” (choć to nie dotyczy wszystkich dzielnic). Takie sprawy, jak zbyt niska częstotliwość kursowania autobusu czy nieracjonalna trasa przejazdu, powinny być zgłaszane dzielnicowym radnym, którzy dalej powinni je pilotować.
Rada dzielnicy ma nie tylko funkcję kontrolną, ale także powinna pełnić rolę łącznika między mieszkańcami a zarządem dzielnicy. Radni nie zawsze jednak interesują się postulatami mieszkańców, bo są bardziej zależni od osób postawionych wyżej w hierarchii partyjnej niż właśnie mieszkańców, a więc często mają tendencję do ich lekceważenia. W realizacji kariery nie przeszkodzi im tak bardzo niezadowolenie mieszkańców, jak niezadowolenie szefa lokalnych struktur partyjnych. To jest klucz do problemu słabej reakcji radnych i władz dzielnicowych na zgłaszane przez mieszkańców potrzeby.
Rozwiązanie to głosowanie na radnych bezpartyjnych, z lokalnych komitetów, ludzi mieszkających po sąsiedzku z wyborcami, którym naprawdę zależy na poziomie życia w dzielnicy, bo to także poziom ich życia. Jeśli chodzi o nieoczekiwane inwestycje infrastrukturalne lub zaniechanie realizacji wyczekiwanych inwestycji, dobrze podziałać by mogło wprowadzenie obowiązku publikacji wykazu inwestycji przeznaczonych do realizacji w danym roku budżetowym i otwarta dyskusja nad tą listą. Podczas takiej debaty mieszkańcy mieliby możliwość pochwalić lub skrytykować poczynania zarządu. Dziś oczywiście mieszkańcy mają dostęp do dzielnicowego załącznika budżetowego, ale mało kto jest w stanie, chociażby z powodu braku czasu, wczytywać się w kilkusetstronicowe dokumenty.
Oczywiście upublicznienie większej ilości informacji jest wyzwaniem, bo wiele projektów inwestycyjnych rodzi konflikty i jakąś grupę niezadowolonych. Niemniej, osoby na stanowiskach decyzyjnych muszą się z tym liczyć. Ostateczna odpowiedzialność spocznie zawsze na nich. Lepiej więc, aby byli to ludzie z wizją, którzy potrafią wytłumaczyć mieszkańcom racje stojące za podjętymi decyzjami. Skoro nie zmienimy tak łatwo systemu, warto szukać dobrych ludzi, którzy znajdą w obecnym przestrzeń do wdrażania pozytywnych zmian.
No i konsekwencja poprzedniego pytania, bardzo na czasie. Na Żoliborzu trwa właśnie debata o tym, gdzie podziać najmłodsze dzieci w kolejnym roku szkolno-przedszkolnym. Jak pewnie słyszałaś, jesteśmy dzielnicą, w której 150 dzieci w wieku 3 lat trafi na zajęcia przedszkolne do… szkół. Jak, jako prezydent, jesteś w stanie temu zaradzić i czy w ogóle jest to możliwe?
Justyna Glusman : Więcej placówek oświatowych i opiekuńczych, nie da się tego problemu inaczej rozwiązać. Trzeba przeanalizować istniejące zasoby dzielnicowe pod kątem możliwości ich przeznaczenia nawet na miniżłobki i dodatkowe przedszkola, a także ustanowić dzielnicowy priorytet. Budżet miejski na żłobki w 2018 r. był niższy niż w 2017, więc – jak widać – deklaracje o priorytetach rozmijają się z rzeczywistością. W przyszłym roku będą dostępne budynki po gimnazjach, opuszczone przez gimnazjalistów, które można przeznaczyć na inne funkcje oświatowe. Nie powinny służyć celom zarobkowym w dzielnicach, w których szkoły i przedszkola są przepełnione.
Przeznaczenie dodatkowych środków na placówki oświatowe to najbardziej oczywiste rozwiązanie, ale jak zastosować je w takim przypadku jak Żoliborz Południowy. Wkrótce rozpocznie się tu budowa nowego kompleksu przedszkolno-szkolnego i już teraz wiadomo, że miejsc dla dzieci będzie za mało, a uchwalony niedawno plan miejscowy nie przewidział miejsca na inne placówki oświatowe w tym rejonie.
Justyna Glusman : Dzieci widnieją w statystykach urzędowych od momentu urodzenia, a więc już 6-7 lat przed pójściem do szkoły wiadomo, jakie będzie zapotrzebowanie na miejsca w placówkach; w przedszkolach – 3 lata po urodzeniu. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której odpowiedzialny burmistrz pozwoli na budowę nowych osiedli bez refleksji nad tym, czy instytucje opieki i edukacyjne są w stanie zaoferować miejsca dzieciom, które w nich zamieszkają.
Dziś problemy wynikają także z ciągłych reform oświatowych, które rozpoczęły się w momencie pójścia do przedszkola mojego najstarszego dziecka, czyli 8 lat temu, a które sprawiają, że sytuacja jest mało przewidywalna. Przedszkola pozbywają się 7-latków, za chwilę potrzebują tworzyć dla nich dodatkowe oddziały. Radni miejscy wiedzieli jednak, co czeka warszawskie dzieci, a mimo wszystko jednomyślnie, ci z PiS i PO, zagłosowali nad uchwałą o nowej sieci szkół. Mam nadzieję, że wiedzieli, nad czym głosują.
Natomiast wracając do sytuacji Żoliborza, adaptacja korytarza czy szatni na sale dla dzieci to sytuacja ewidentnie kryzysowa. Dzielnice powinny w końcu zacząć rzetelnie analizować zapotrzebowanie na miejsca w placówkach oświatowych i przejść od łatania dziur do racjonalnego zarządzania oświatą. Tymczasem, jak to zrobić, skoro burmistrz Żoliborza nie posiada nawet informacji o tym, jaka jest liczba dzieci w żoliborskich szkołach i ile z nich jest z sąsiedztwa, a ile spoza tzw. obwodu? Taką odpowiedź na zapytanie w tej sprawie ostatnio dostałam. Nie można niczym racjonalnie zarządzać, jeśli nie da się ocenić zastanej sytuacji, a bez danych się nie da.
Pieniędzy nigdy nie będzie za dużo, ale należy dokonać świadomego wyboru, czy ważniejsze są szkoły i przedszkola, czy na przykład budowa mostu Krasińskiego. Budżet nie jest z gumy, a więc żeby zapewnić wszystkim miejsca w przedszkolu czy szkole, trzeba być może z jakiejś inwestycji zrezygnować lub też sfinansować ją w inny sposób, nie bezpośrednio z budżetu.
Na poziomie miasta należy przyjąć odpowiednie priorytety, na przykład zapewnienie wszystkim dzieciom miejsca w przedszkolach blisko domu i odpowiednie dla nich finansowanie. Dziś często publiczne deklaracje rozmijają się z faktycznym budżetem na dane zadanie. To się powinno zmienić.
Jednym z Twoich głównych kontrkandydatów będzie zapewne Jan Śpiewak i to z nim zawalczysz o głosy ludzi popierających społeczników. Jak oceniasz jego kandydaturę?
Justyna Glusman : Moimi głównymi kontrkandydatami są panowie Trzaskowski i Jaki, tu chodzi o Warszawę dla mieszkańców, a nie partyjnych synekur. Jan Śpiewak nie został jeszcze ogłoszony kandydatem, więc ocena jego kandydowania jest przedwczesna.
Na koniec postaram się wprawić Cię nieco w zakłopotanie. Jeśli dojdzie do drugiej tury (w co osobiście nie wierzę, bo myślę, że wygrasz w cuglach ;) ) i znajdzie się w niej dwóch kandydatów, których media wskazują na faworytów, Patryk Jaki i Rafał Trzaskowski, to kto będzie Twoim kandydatem i na ile możliwe jest zbudowanie z nim koalicji? Widzisz siebie w koalicji z którymś z tych Panów?
Justyna Glusman : Jak będzie taka sytuacja, to się nad nią zastanowimy. Dopóki nie ma wyników wyborów w pierwszej turze, nic nie jest przesądzone. Może okazać się, że drugiej tury nie będzie, albo że znajdą się tam zupełnie inne osoby, niż się obecnie zakłada.
Natomiast faktem jest, że z jednej strony ludzie są zasmuceni, że polska polityka wygląda tak jak wygląda, a z drugiej media cały czas narzucają im tę samą POPiSową narrację. Tym razem mieszkańcy Warszawy mają wybór i ja nim jestem.
Kilkanaście miesięcy temu Żoliborz stoczył zwycięską batalię o to, aby nie powstała przeprawa mostowa z trasą Krasińskiego, przecinająca i niszcząca Żoliborz. Jakie jest Twoje stanowisko w tej sprawie?
Justyna Glusman : Realizacja projektu mostu jest nadal wpisana do Wieloletniej Prognozy Finansowej, z tym, że pierwsze wydatki na ten cel mają być realizowane w 2021 r. Ewentualna budowa mostu, a także jego przepustowość, powinny być wynikiem zarówno analiz transportowych, jak i konsultacji z mieszkańcami. Warszawa potrzebuje kompleksowej strategii rozwoju systemu transportu, która powinna być elementem strategii rozwoju miasta, powinna być powiązana ze Studium Uwarunkowań i Kierunków Planowania Przestrzennego oraz właśnie Wieloletnią Prognozą Finansową.
Ten ostatni dokument określa w długofalowej perspektywie, dla jakich inwestycji znajdzie się finansowanie w budżecie miasta. Wszystkie te dokumenty muszą być spójne, a każda duża inwestycja w nie wpisana. Tego typu decyzja powinna być poprzedzona konsultacjami i niezależnymi analizami, a także wynikać ze strategii rozwoju miasta. Generalnie skłaniam się ku budowie mostu, ale dla tramwajów, autobusów, rowerów i pieszych.
Justyna Glusman - Stowarzyszenie Ochocianie
Napisz komentarz
Komentarze