W tej sprawie ruszyła petycja online.
Pani Krystyna mieszka na 6. piętrze bloku przy ul. Popiełuszki. Ma ponad 60 lat i syna, który z powodu głębokiej niepełnosprawności intelektualnej musi poruszać się na wózku inwalidzkim. Niestety przy każdym wyjściu z bloku spotykają przeszkodę, której sami nie są w stanie pokonać.
Trzy schodki
Od swobodnego wyjścia dzielą ich trzy stopnie. W bloku jest winda, ale na schodach wiodących do wejścia nie ma żadnego udogodnienia dla niepełnosprawnych. 37-letni Arek jest cięższy od matki – to zrozumiałe. Sześćdziesięciolatka nie jest więc w stanie samodzielnie znieść go po schodach. Za każdym razem musi więc prosić kogoś o pomoc. Czasami trafi się pomocny sąsiad, ale w ciągu dnia każdy zdolny do dźwigania większych ciężarów mieszkaniec jest w pracy. Wtedy jedynym wyjściem jest proszenie o przysługę przechodniów.
14 lat walki
Pierwsze pismo do spółdzielni w sprawie likwidacji tej bariery architektonicznej złożył w 2006 roku sąsiad pani Krystyny. – Historia ciągnie się od 14 lat. Pierwsze podanie złożył sąsiad, przyjaciel teściowej. Odzewu nie było. Mąż po kilku latach napisał drugi wniosek. Też cisza. W zeszłym roku owdowiałam. Mąż zmarł w lipcu, a w sierpniu inny sąsiad zaniósł do spółdzielni moje podanie. Napisałam je odręcznie. Pani prezes powiedziała, że to będzie załatwione. Minęła jesień, zima, zaczęła się pandemia, a my dalej wymieniamy się tylko pismami – opowiada „Gazecie Wyborczej” mama Arka i dodaje: – Zjeżdżamy na dół, stajemy przed wyjściem, ja wózek hamuję, biegam dookoła i szukam chętnego, w sile wieku, który mi zjedzie po tych trzech schodkach na dół. Listonosza, przechodnia. Z powrotem to samo. Albo dzwonię domofonem po sąsiada, widzę po samochodach, kto jest w domu. Ale w tygodniu wszyscy dorośli mężczyźni w pracy. Najgorzej w sobotę, niedzielę. Przychodzi weekend, a my płaczemy z rozpaczy, nie możemy wyjść. Nasza okolica jest wymarła w weekendy, ludzie jeżdżą na działki. Piękne dni, a my siedzimy w tym domu.
100 tys. złotych - tyle trzeba wydać, aby wyjść z bloku
W 2017 roku spółdzielnia podjęła decyzję o wykonaniu pochylni dla niepełnosprawnych. Budowę podjazdu trzeba jednak jakoś sfinansować. Nie są to małe pieniądze. – W 2017 roku założyliśmy, że zrobimy podjazd, jeśli uzyskamy dofinansowanie PFRON. Ale wniosek o to musiałaby złożyć osoba bezpośrednio zainteresowana, nie administracja. W opisywanym budynku mieszkają dwie osoby z niepełnosprawnościami, ale one nie chciały złożyć takiego wniosku. W innym pobliskim budynku, gdzie mieszkanka się na to zdecydowała, a mieszkańcy solidarnie poparli wniosek o podjazd dla niepełnosprawnych, został on wykonany praktycznie za środki finansowe pozyskane z dofinasowania PFRON – informuje Cezary Kurkus, dyrektor osiedla Żoliborz II. Szacunkowy koszt przebudowy schodów podany przez architekta zajmującego się wykonaniem projektu to 100 tysięcy złotych.
Dlaczego nie PFRON?
Budowa pochylni dla niepełnosprawnych może zostać sfinansowana przez administratora budynku, udogodnienia w mieszkaniu już nie. Pani Krystyna może w przyszłości pilnie potrzebować dofinansowania z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Jeśliby jednak otrzymała je teraz, na realizację przebudowy schodów, to przez kolejne trzy lata nie mogłaby się ubiegać o kolejne, a takie wsparcie może się niedługo okazać niezbędne.
Podpisz petycję
W sprawie budowy podjazdu w bloku przy ul. Popiełuszki 1 została uruchomiona petycja online, która można podpisać klikając tutaj. – Stworzyłam taką petycję online ws. budowy podjazdu dla Pani Krystyny i jej niepełnosprawnego syna. Po zebraniu jak największej liczby podpisów przekażemy ją do WSM – informuje na Facebooku autorka petycji Katarzyna Nowak.
Napisz komentarz
Komentarze