Na linii frontu stanęły dwie kostiumografki, które do wsparcia zapraszają wszystkich z Żoliborza, niezależnie od poglądów, wiary czy orientacji seksualnej, każdy jest tu mile widziany.
Stacja: Plac Wilsona – wybrzmiał głos pana Ksawerego Jasieńskiego, który w entuzjastyczny sposób zaprosił mnie do podróży po sercu Żoliborza. Przemierzając budynki zakryte złocistymi koronami drzew, zaczynam zastanawiać się jak działa warszawski zegar. Z jednej strony mówi się o sznurze niecierpliwych kierowców, którzy tworzą chmurę smogu, mówi się także o żółtych tramwajach, co bardziej przypominają puszki pełne sardynek czy też o fonoholikach przemierzających betonowe ścieżki. Z drugiej strony mamy Żoliborz, gdzie czas jakby się zatrzymał – „Kino Wisła”, które jak stało tak stoi od prawie 60 lat, spiżarnie babci i delikatesy, przed którymi sędziwe kobiety debatują, którą polędwicę opłaca się zakupić.
Jednakże gdzieś tam za szarym budynkiem Urzędu Dzielnicy Żoliborz zauważam ognisty napis „Dzikość Serca”, wokół którego życie tętni swoim rytmem. Blaszana budka w zasadzie jest goła – widać jej wnętrzności, a dokładnie wybijające się różowe światła. Naprawdę jest to niestandardowa budka, przystrojona we trzy flagi: tę kolorową, której posiadacze bywają ostatnimi czasy na świeczniku, smolistą flagę Strajku Kobiet, a między tymi dwoma widnieje czerwona róża na różowym tle – zapewne symbolizującą ten świeży, żoliborski biznes.
Domniemam, że to biznes, jednak śledząc zachowania klientów nie jestem pewna. Młoda dziewczyna zabiera pasiastą koszulę i próbuje się potargować o 10 zł zniżki. Inna z kolei nie zamierzała prowadzić negocjacji, tylko wyjęła świeżo upolowaną zdobycz z wiklinowego kosza i poszła w długą. Może warto sprawdzić, co dzieję się w sercu Dzikości?
Na teatrze nie zaprzestały
Sklep z odzieżą oraz akcesoriami vintage prowadzą dwie kostiumografki działające w teatrze „TR Warszawa” – Anna Axer-Fijałkowska oraz Olga Mazur. Dziewczyny są ściśle powiązane z Warszawą i dzielnicą Żoliborz, szczególnie Anna, która mówi: „Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych już jako świadomy człowiek wróciłam na Żoliborz i czuję, że to jest moje miejsce w Warszawie”. Przemierzając wzrokiem wnętrze „Dzikości Serca” można spostrzec nie tylko ubrania w całej gamie kolorów, ale również różnorakie figurki nad wieszakami: drewniana rzeźba żyrafy, kaczki, kwieciste lampy czy też czuwającą papugę i towarzyszącego jej tukana. „Miałyśmy dużo zabawy dekorując nasz sklep – jeśli masz okazję stworzyć swoje własne miejsce to wkładasz w to całe serce.” - komentuje Olga.
Dzięki takim miejscom odbywamy podróż do przeszłości. Powstają coraz to nowe miejsca, które tak jak „Dzikość Serca” stawia czoła jednym z największych skaz XXI wieku – konsumpcjonizmowi.
„Dzikość” miejscem dla wszystkich
Po długich rozmowach z aktywistami, miłośnikami designu, ludźmi z ulicy, dowiedziałam się jak ważna jest dla nich „Dzikość Serca” – począwszy od walki z wyżej wspomnianą zachłannością materialną, dzięki której zmienia się wydźwięk sklepów tak zwanych „z drugiej ręki”, przez poczucie oryginalności, kończąc na pomocy, którą dziewczyny oferują, wystawionym przed sklepem koszem społecznościowym. Każda osoba, która poświęciła mi swoje 5 minut oświadczyła: „Cieszę się, że są wywieszone flagi – dzięki temu wiem, że każdy jest mile widziany”.
Nie wszyscy podzielają to samo zdanie. Przez parę miesięcy działalności sklepu można było zauważyć, że flaga mniejszości LGBT, co jakiś czas znikała.
Właścicielki nie poddawały się i za każdą kradzieżą anonimowych chytrusów, których tajną bronią jest drabina, wieszały nową tęczową flagę w jeszcze bardziej solidnej konstrukcji. Jak na ten moment, złodzieje mogą zamienić drabinę na białą flagę, ponieważ jeśli ma się czas poobserwować życie na Żoliborzu to można zauważyć, że „Dzikość” ma w mieszkańcach sojuszników, którzy dekorują swoje okna w równie tęczowe flagi.
Jeśli miałabym określić czym jest „Dzikość Serca” nie byłby to jedynie komis odzieżowy. To również zrzeszenie wszelakich środowisk, które walczą ze słabościami XXI wieku. Słowackiego 68 tętni życiem, a klienci wraz z nim. Uczą się jak zmniejszyć chorobliwą nadprodukcję oraz wzajemnej akceptacji. Może to dobry początek, nowego jutra.
Napisz komentarz
Komentarze