W tym artykule przeczytasz o:
- Czy warto mieć kontakt z byłą dziewczyną?
- Co łączy Agatę Passent ze Szwajcarią?
- Co serwują w Alpenrose?
Kompletna deska!
Wizyta w resturacji
Zmęczeni szykowaniem świąt i sprzątaniem? Jedzeniem resztek? Macie dość reklam barszczu czerwonego? Jest nowa knajpka na Żolu! Ale najpierw tłumaczę dlateczego ja do niej trafiłam.
Były chłopak, kochanek, mąż. Co robicie, gdy miesiąc, rok albo pięć lat po rozstaniu widzicie go, dajmy na to, wychodzącego właśnie z Baru Sady? To samo pytanie do panów. Czy widząc wasze eks królowe chowacie się za drzewo czy udajecie, że odbieracie ważny telefon i nawijacie do głuchego telefonu? A może odwrotnie- po nanosekundzie (cały wasz związek miga ci w głowie i upewniasz się czy to aby ta twoja Magdusia, bo wcześniej w conversach nie chadzała) życzliwie witacie się? A może generalnie luz, bo nie ma to jak seks z byłą i w sumie to raptem zaliczyliście szybki numerek we wtorek. Akurat ona odwiozła córkę do przedszkola, a Ty byłeś hybrydowo.
U mojego Taty panowała pełna życzliwość z Byłymi Dziewczętami, a czasem przyjaźń. Bardzo lubił utrzymywać kontakt ze swoimi “koleżankami” z wczesnej i późnej młodości. Ojciec miał dobry gust, a i powodzenie. Na tym wiele skorzystałam, bo poznałam rewelacyjne kobiety. Potrafił przyjaźnić się z kobietami, podziwiać je, szanował w pracy i towarzysko. Dajmy na to niejaka Ewa, wysoka blondynka. Jeszcze jako studentka medycyny wyemigrowała z naszej stolicy do Szwajcarii, a tam poznała nieco anemicznego, małomównego przystojnego Szwajcara mieszkającego w, być może, najpiękniejszym górskim miejscu na planecie: okolice Crans-Montany. Można? Można. Nie dla niej bal i ubaw z Gierkiem, Passentem i kultowe słuchowisko radiowej Trójki (było takie radio kiedyś) pt: “Będąc młodą lekarką”. Za to dla niej wolność , kariera, Szwajcaria, dewizy, czekolady. Pracowała w Sierre a mojemu ojcu regularnie, przez całe życie, wysyłała zaproszenia do Szwajcarii. Był to czas zaproszeń - bez nich socjalistyczna władza paszportu nie przyznawała. “Danuś! Przyjeżdżaj z kim chcesz”. Dzięki Ewie pisząca te słowa kilkukrotnie odwiedzała kanton Valais.
Szwajcaria
Jak wiemy lub nie wiemy, ale właśnie dowiadujemy się z Gazety Żoliborza mała Szwajcaria podzielona jest aż na 26. kantonów. Wiadomo, że my tu na płaskim Mazowszu, uważamy kuchnię Szwajcarii za typowo “alpejską” i to oczywiście prawda lecz regionalne różnice w kuchni w tym bogatym kulturowo i etnicznie kraju są ogromne. Piszę o tym nagle, w Gazecie Żoliborza, bo to otworzyła się w naszej dzielnicy nowa restauracja. Szwajcarska! Musiałam ją sprawdzić. Po koszmarze jakim dla lokalnej gastronomii była pandemia, po tym jak inflacja wywindowała ceny za prąd, po tym jak obsługa się przebranżowiła - kibicuję nowym, oryginalnym, niesieciowym restauracjom. Ucieszyła mnie wieść o knajpce szwajcarskiej właśnie z sentymentu do wspólnych z Tatą wypadów do pięknej Ewy. Na początek w Alpenrose spotkało mnie rozczarowanie - nie podają tu raclette (przyp. red. potrawa pasterzy alpejskich, przyrządzana z podgrzewanego nad żarem sera. Topniejący od gorąca wygaszonego ogniska ser zeskrobywany jest na talerz i konsumowany z ziemniakami pieczonymi w mundurkach i z pokrajaną cebulą)! - - Ale będzie, obiecuje pani kelnerka.
Wiary nie traćmy, już sprowadzają maszynę do grzania słynnego sera raclette. Maszyna topi warstwę wielkiego żółtego kawałka, gorący plaster sera serwuje się z obowiązkowymi marynowanymi cebulkami, korniszonami, marchewkami i gorącymi ziemniakami w skórkach. Ale spokojnie! Menu Alpenrose jest różnorodne i prezentuje specjały z regionów południa, tam bliżej Włoch (Locarno to boskie miejsce na planecie- kto może niech jedzie tam latem na wakacje!) czyli np. polentę i te dania bardziej znane - placki roesti, kiełbaski, lane kluseczki spaeztle. Znajdą tu coś dla siebie i wegetarianie i mięsożercy. Ja jem wszystko, więc zdegustowałam placek roeasti z kiełbasą w sosie cebulowo-winnym. Roesti to placek z tartych, ale nie na breję, tylko większe płatki, ziemniaków, dość gruby - absolutnie nie w stylu placków ziemniaczanych czy blinów. Był smaczny, ale uważam, że nie dość chrupki z zewnątrz. Za to sos był zjawiskowy! Nie wiem jakiego użyto czerwonego wina i przypraw lecz efekt cudowny. Kolor głęboko wiśniowy, smak cebuli I wina świetnie łączył się z plackiem. Kiełbasa była domowej roboty! Znajomy właściciela Alpenrose robi te kiełbaski w domu. Są one prawie bez tłuszczu.
Szwajcaria to kraj winnic i wina. Wg mnie najsmaczniejsze są te dość mineralne białe wina z okolic miasteczka Sion, bardzo świeżo smakuje odmiana winogron ‘petite arvine” ale… jeszcze nie ma ich w karcie win. Lecz karta win Alpenrose jest bardzo oryginalna i możemy docenić wina sąsiadów- Francuzów, Austriaków. Ponieważ Szwajcaria to kraj poza UE to na pewno ekonomiczniej jednak właśnie we wspólnocie wina kupować.
Obsługa, bardzo miła, proponuje dobór konkretnego wina do dania. Np. do tradycyjnego zuryskiego gulaszu. I tak! Są lancze w tygodniu, a jeśli wolicie wieczorem przed wyjściem na tańce lub do kina umówić się we dwoje na deskę serów szwajcarskich, to jest ona bardzo bogata. Skojarzenia z deskami mam wielorakie. Sama jestem płaska jak deska, ale za to lubię szusować na deskach… Kilka gatunków górskich serów podają w Alpenrose z kawałkami bagietki i figowymi ciasteczkami. Podpowiedź: ta bezpretensjonalna knajpka z oryginalnym menu ma co prawda adres Pl. Inwalidów 10, a wg mnie łatwiej powiedzieć: przy ulicy Czarnieckiego, tam gdzie kiedyś była restauracja azjatycka.
Napisz komentarz
Komentarze