Kajetan P., nazywany poznańskim Hannibalem Lecterem, trzy lata temu gościł na pierwszych stronach gazet za sprawą brutalnego morderstwa. Choć nie ma wątpliwości co do popełnionego czynu, proces Kajetana P. nie jest przesądzony.
Środa 3 lutego 2016 roku. Mieszkańcy bloku przy ulicy Potockiej na Żoliborzu dzwonią po straż pożarną. W jednym z mieszkań dochodzi do niewielkiego pożaru. Strażacy zjawiają się około godziny 15 i bez trudu gaszą ogień. Po wejściu do lokalu trafiają na zapakowane w worek rozczłonkowane ciało. Obok leży plecak z odciętą głową. Na miejsce zostaje wezwana policja.
Kajetan P. zwany dziś poznańskim Hannibalem Lecterem od tygodni pracuje nad samodoskonaleniem się. Jego misją jest wyzbycie się ludzkich słabości. Dopuszcza się głodówek, wykonuje intensywne ćwiczenia fizyczne i zrywa wszystkie kontakty towarzyskie. W międzyczasie uznaje, że osiągnął etap ewolucji, w którym uznał, że musi zabić jakąś osobę.
- Miało to na celu „pozbycie się słabości, jaką jest przekonanie, iż życie ludzkie jest warte więcej od życia świni lub komara”. Taka myśl towarzyszyła mu od jakiegoś czasu – mówił przed trzema laty na konferencji prasowej warszawski prokurator, Przemysław Nowak.
„Do wielkiej sztuki popełnienia upragnionego morderstwa”
Poznański Hannibal pracował w bibliotece na Woli. Jest absolwentem dziennikarstwa i filologii klasycznej. Należał do kulturalnego koła naukowego, w ramach którego prowadził portal „Książę i żebrak”, publikował w roczniku „Meander” Polskiej Akademii Nauk, gdzie zamieszczono jego wiersz poświęcony Habinalowi Lecterowi. We fragmencie jego wiersza czytamy: „Czujesz? Czujesz? To boski zapach! (...) Góra jedzenia: pięć wątróbek z tanich pisarzy. Dlaczego pięć, tylko pięć - trochę przykro (…) Do wielkiej sztuki popełnienia upragnionego morderstwa”.
Kajetan P. prowadził również wykłady i prelekcje, których tematem było: „Znaczenie samodyscypliny dla wewnętrznej wolności człowieka, czyli problem woli w myśli starożytnej oraz chrześcijańskiej” czy „Świat zmysłowy jako iluzja”.
Inteligentny, towarzyski i młody, tak był postrzegany wówczas 27-latek. Chciał być jednostką ponadprzeciętną.
Kajetan P. miał wytłumaczyć, że to „tusza dzika”
- Przyjęliśmy hipotezę, że idąc na spotkanie, Kajetan P. wiedział, co zrobi. Nie było żadnego afektu, awantury, ale realizacja morderczego planu – powiedzieli wówczas policjanci. Co miałoby być na to dowodem?
Sposób w jaki rozczłonkowano ciało wymagał wiedzy i sprzętu dużo bardziej specjalistycznego niż zwykły kuchenny nóż. Precyzyjnie podzielone ciało, Kajetan P. spakował do worków i pojechał taksówką do wynajmowanego na Żoliborzu mieszkania. - I w tym momencie, jak sam mówił podejrzany, wszystko się posypało w jego ocenie. Ponieważ torba zaczęła przeciekać - mówił po zeznaniach Kajetana P. prokurator. Śledczy dotarli do kierowcy, który przewoził podejrzanego. Jego uwagę zwróciły właśnie worki, z których ciekła krew, ale pasażer miał wytłumaczyć, że to „tusza dzika”.
- Ponadto, Kajetan P. widziany był przez sąsiadkę, kiedy wszedł do mieszkania z tymi torbami. Wtedy uznał, że zaraz może przyjechać policja i postanowił uciekać. Pozostawił to tak jak przyniósł, jedynie podpalił torbę, chcąc wywołać pożar, którym mógłby zatrzeć przynajmniej częściowo ślady, które pozostawił. Jego ucieczka nie była wcześniej dokładnie zaplanowana – tłumaczył prokurator.
„Zamienili kilka zdań, pokrzywdzona zaproponowała herbatę a podejrzany korzystając z chwili nieuwagi, pozbawił ją życia za pomocą noża”
W dniu morderstwa około godziny 10 Kajetan P. zwolnił się z biblioteki na warszawskiej Woli, w której pracował.
Kajetan P. wsiadł do tramwaju i pojechał do mieszkania przy ulicy Skierniewickiej, gdzie mieszkała lektorka języka włoskiego, u której miał pobierać korepetycje. Ofiarą okazała się 30-letnia Katarzyna J. Podejrzany uznał, że musi to być osoba przypadkowa, najlepiej lektor jakiegoś języka. Odnalazł ją dzięki ogłoszeniu w Internecie. Wybrał ofertę Katarzyny J., bo, jak później twierdził, nie było zdjęcia. Na korepetycje umówił się telefonicznie. 30-latka nie spodziewała się horroru, jaki wkrótce miał ją czekać.
- Kajetan P. wszedł do mieszkania. Zamienili kilka zdań, pokrzywdzona zaproponowała herbatę a podejrzany korzystając z chwili nieuwagi, pozbawił ją życia za pomocą noża. W tym momencie, w czasie składania tych wyjaśnień następują dywagacje podejrzanego na temat wartości życia ludzkiego. Czy jest ono więcej warte, czy mniej od życia świni lub komara. Dochodzi do wniosku, że nie i podkreśla jeszcze raz, że to był element jego walki ze słabością ludzką, jaką jest szacunek dla życia ludzkiego. Następnie dokonuje realizacji swojego planu, ponieważ to było zaplanowane. Przyszedł z nożem, z piłą i z torbą. W innym pomieszczeniu odciął głowę ofierze, następnie zaczął sprzątać, wycierając ręcznikami krew. Ręczniki wrzucił do pralki, którą włączył – wyjaśniał później Nowak.
Od lat uczyła się języków. Rodzice kupili jej mieszkanie na Woli – była ich oczkiem w głowie
Ze względu na szacunek dla ofiary prokuratura nie zdradziła do tej pory co Kajetan P. pierwotnie zamierzał zrobić ze zwłokami Katarzyny J. Kobieta pochodziła z Radomia, ukończyła historię sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W przeszłości pracowała w Zespole Naukowym Do Badań Dziejów Radomia. Pisała również artykuły do specjalistycznych pism zajmujących się renowacją zabytków. Znajomi wspominali ją jako poukładaną i uprzejmą dziewczynę. W planach miała wylot do Bolonii, gdzie czekał na nią przyjaciel.
„W jego pokoju znaleźliśmy poszlaki mogące wskazywać, że długo się do tego przygotowywał lub nawet, że kiedyś już to zrobił”
- To skrajnie niebezpieczny człowiek. W jego pokoju znaleźliśmy poszlaki mogące wskazywać, że długo się do tego przygotowywał lub nawet, że kiedyś już to zrobił – mówili nieoficjalnie dziennikarzom policjanci prowadzący sprawę.
Policja po przyjeździe do mieszkania na Żoliborzu natychmiast sprawdziła w bazie listę zaginięć. Jedną z poszukiwanych była właśnie Katarzyna J. Po sprawdzeniu mieszkania kryminalni znaleźli ślady krwi. Po badaniu DNA okazało się, że zwłoki znalezione w mieszkaniu, gdzie mieszkał Kajetan P. należą do lektorki języka włoskiego. Sprawa nabrała rozgłosu medialnego.
Podejrzany ucieka z kraju. Początkowo poszukiwany jest jedynie w celu złożenia wyjaśnień, jednak po czasie okazuje się głównym podejrzanym w sprawie.
Chwaliłyśmy go, że taki klient to skarb
Po podpaleniu zwłok w mieszkaniu na Żoliborzu Kajetan P. ostatni raz widziany był na Dworcu Centralnym skąd pojechał pociągiem do Poznania. W tym miejscu trop się urywa. Wcześniej jednak wziął w banku kredyt na 15 tys. zł. - Miał wszystkie niezbędne dokumenty. Był miły, uśmiechnięty. Chwaliłyśmy go, że taki klient to skarb - mówiła tabloidowi „Super Ekspres” jedna z pracownic oddziału, w którym podejrzany wziął pożyczkę.
Medialna ucieczka z finałem na Malcie
Pościgiem Kajetana P. żyje cała Polska. Na jaw wychodzą kolejne fakty z życia poszukiwanego. Tygodnik „Polityka” donosi za pośrednictwem mediów społecznościowych, że Kajetan P. pracował w redakcji jako stażysta. - Redakcja „Polityki” dysponuje konspektami tekstów Kajetana Poznańskiego. Zostaną one przekazane policji i prokuraturze. Jak się okazuje, podejrzany o brutalne morderstwo był kilka lat temu na stażu w naszej redakcji. Naszym zdaniem odnalezione prace Kajetana P. mogą być pomocne w budowaniu portretu psychologicznego. Tym bardziej, że na różne sposoby tematy proponowanych artykułów odnosiły się do historii kanibalizmu a tezy były dość osobliwe – informował tygodnik, zaznaczając jednocześnie, że proponowane przez niego tematy najczęściej dotyczyły historii kanibalizmu, Hannibala Lectera i miały „osobliwy” charakter.
Medialnym analizom podlegało także CV poszukiwanego wówczas mężczyzny. Miesiąc po stażu w tygodniku odbył również staż w Polskiej Agencji Prasowej, gdzie pracował w dziale „Cywilizacje”. Zajmował się tam głownie pisaniem depesz, przeprowadzaniem wywiadów i braniem czynnego udziału w konferencjach prasowych. Zajmował się głównie wydarzeniami kulturalnymi na terenie Warszawy. W swoim CV Kajetan P. napisał, że do jego atutów należą m.in. „samodzielność i dyscyplina”, „odporność na stres”, „solidna kondycja fizyczna” oraz „pasja do gotowania, pływania i dłuższych wypraw do lasu”. Znał także język angielski (poziom C2 i certyfikat) i łacinę (C1 i zaświadczenie). Mówił też o komunikatywnym hiszpańskim (B2 i certyfikat) i znał podstawy portugalskiego (B1).
Rajd przez Europę do Afryki
- Poszukujemy tego mężczyzny wszelkimi dostępnymi kanałami w ramach Europolu, Interpolu oraz SIS (System Informacji Schengen). Zaangażowani są między innymi oficerowie łącznikowi w innych krajach Unii Europejskiej - informowała wówczas Iwona Kuc z wydziału prasowego KGP. Niemal natychmiast po morderstwie pojawiły się spekulacje, że mężczyzna wyleciał za granicę, dlatego też wydano wszystkie międzynarodowe nakazy aresztowania. Jak się później okazało, Kajetan P. z Poznania wyruszył pociągiem do Niemiec a następnie do Włoch, gdzie promem popłynął na Maltę. Stamtąd miał w planach wyruszyć do Afryki. Podczas podróży żył bardzo oszczędnie. Żywił się jedynie mlekiem, wodą i owocami. Po niespełna dwóch tygodniach złapała go specjalna grupa pościgowa wielkopolskiej policji. Podczas zatrzymania nie stawiał oporu, był kompletnie zaskoczony.
Kajetan P. transportowany był w specjalnym konwoju na pokładzie wojskowego samolotu. Mimo zachowania najwyższych środków ostrożności mężczyźnie udało się zaatakować jednego z mundurowych.
Po przylocie do Polski Kajetan P. trafił do aresztu przy ulicy Rakowieckiej, gdzie mimo obstawy i traktowania podejrzanego z najwyższym priorytetem ostrożności udało mu się zaatakować po raz drugi – tym razem psycholog, z którą miał rozmawiać. Wykorzystał wówczas kawałek szkła z rozbitego słoika. Kajetanowi P. już wcześniej zdarzały się napady agresji. Zanim zerwał kontakty z rodziną dotkliwie pobił swojego ojca.
Po ponad roku zakończono śledztwo – nie ma wątpliwości co do popełnienia zarzucanej zbrodni
Oskarżony przyznał się do zbrodni zabójstwa i złożył obszerne wyjaśnienia. W odniesieniu do pozostałych przestępstw oskarżony nie zajął stanowiska – podkreślała prokuratura. Śledztwo zakończono w lipcu 2017 r. Prokuratura skierowała akt oskarżenia do sądu. Kajetan P. odpowie za napaść na policjanta i psycholog a także zabójstwo. Proces jest tajny. Wiadomo jedynie, że prowadzony jest w sali dla najgroźniejszych przestępców. Z uwagi na bezpieczeństwo osób zaangażowanych w śledztwo i świadków oskarżony w trakcie rozpraw oddzielony jest od reszty sali kuloodporną szybą. Z obrońcami może komunikować się jedynie za pomocą umieszczonego wewnątrz mikrofonu i słuchawek.
Jeśli sąd uzna, że bibliotekarz, który chciał udowodnić, że życie ludzkie jest tyle samo warte co życie komara, miał ograniczoną poczytalność, podejrzany może skorzystać z nadzwyczajnego złagodzenia kary. Wtedy Kajetan P. mógłby wyjść na wolność nawet po niespełna trzech latach. Skąd taka możliwość? W sprawie pojawiły się sprzeczne ekspertyzy dwóch zespołów biegłych. Po wielu miesiącach od aresztowania podejrzanego ujawniono wynik ekspertyzy dotyczącej poczytalności Kajetana, wedle której biegli uznali, że cierpi on na chorobę psychiczną. Drugi zespół biegłych oznajmił, że Kajetan wiedział co robił w chwili morderstwa i ma tylko pewne zaburzenia. Proces zapowiada się na bardzo trudny, biorąc jeszcze pod uwagę kontekst rodzinny oskarżonego. Trudno zapomnieć też, że matka Kajetana P. jest prokuratorem.
Napisz komentarz
Komentarze