Jak wygląda Warszawa z punktu widzenia osoby z niepełnosprawnością?
Musiałbym to rozbić na dwie perspektywy. Pierwsza polega na porównaniu Warszawy z innymi miastami Polski, a druga z innymi miastami zachodu.
Rozbijmy to w jeszcze jeden sposób: na poruszanie się pieszo i komunikacją miejską – czyli jak dostosowana jest infrastruktura.
Na tle innych polskich miast Warszawa wypada kapitalnie. To miejsce jest o niebo lepiej przystosowane niż na przykład Łódź czy Kraków. Konkurencyjny może jest Sopot, ale Warszawa nie ma się czego wstydzić. W komunikacji miejskiej z rzadka zdarza mi się czekać dłużej na taki autobus, który jest dostosowany do moich potrzeb. Widać, że niedawno został wymieniony tabor na autobusy niskopodłogowe.
Jeśli chodzi o chodniki, to od początku kampanii wyborczej zrobiłem na wózku 210 kilometrów, które pozwoliły mi zauważyć coś, czego wcześniej nie dostrzegałem. Nie rozumiem pewnych rozwiązań architektonicznych. Często jest tak, że chodnik się zaczyna, jest fajny podjazd, potem 100-200 metrów ładnego chodnika, ale gdy trzeba przejechać na drugą stronę drogi, to zjazdu już nie ma. Tak jakby ktoś po prostu zapomniał. Mam wózek elektryczny – ten wózek chociaż lekki, bo waży tylko 50 kg, to razem ze mną waży 110 kilogramów. Tego nie da się podnieść w pojedynkę. Taką sytuację napotkałem na Placu Bankowym, gdzie przecież takie elementy były wymieniane dosyć niedawno.
A co z parkującymi samochodami? Czy nieprawidłowo zaparkowane samochody są dużym utrudnieniem dla osób z niepełnosprawnościami?
Tak, ale to już kwestia ludzka, a nie systemowa. Są ludzie, którzy po prostu nie myślą o tym, że niektóre osoby mogą potrzebować więcej przestrzeni. Z tym jest różnie. Ja mieszkam na Mokotowie – na Mordorze. Tam zabudowa jest bardzo upakowana, ale przy projektowaniu zagospodarowania przestrzennego tego rejonu pomyślano o tym, żeby tę przestrzeń wydzielić.
W którym momencie w twojej głowie pojawiła się decyzja, że tę sytuację trzeba naprawić?
Najpierw musisz dojść do etapu, w którym jesteś wściekły. Jeszcze wcześniej musisz zorientować się, że może być inaczej. Dziesięć lat temu zamieszkałem w Barcelonie. To miasto drugie na świecie, jeśli chodzi o dostępność dla osób o ograniczonej mobilności. Dla mnie to był totalnie nowy świat. To, co tam zobaczyłem, było jak z bajki. Praktycznie nie trzeba było podnosić kółek, żeby się przemieszczać. Nie było żadnego problemu wskoczyć do metra czy autobusu. Nawet nie musiałem się zastanawiać czy dam radę gdzieś wjechać. To dało mi poczucie, że miasto przyjazne osobom z niepełnosprawnościami jest możliwe do stworzenia. Moment, gdy urodził się mój syn, był bodźcem do włączenia się do naprawiania systemu. Wydaje mi się, że ten temat zawsze był daleko w kolejce rzeczy do załatwienia. Jest coś takiego, jak karta parkingowa dla osób z niepełnosprawnością. Taka niebieska karteczka, która uprawnia do parkowania na kopertach dla niepełnosprawnych. Tylko że jest jednak pewien myk. Każdy samorząd ustanawia swoje warunki. W Warszawie mogę się zatrzymać i nie płacę za parkowanie. Ale na przykład w moim rodzinnym Piotrkowie Trybunalskim mogę na takiej kopercie zatrzymać się tylko na godzinę. Potem już muszę płacić. A przecież od ręki można zrobić analizę ile samorządy dokładają do takiego rozwiązania i jak im to zrekompensować. Tak, żeby osoba z niepełnosprawnością, jadąc do miasta, którego nie zna, nie musiała zastanawiać się, gdzie może zaparkować, na jak długo i pod jakimi warunkami. Warto to ujednolicić.
Jako osoba z niepełnosprawnością widzisz rzeczy, problemy, których nie dostrzega reszta społeczeństwa. Jakie są według ciebie zadania, które należałoby wykonać w pierwszej kolejności, po wejściu do sejmu?
To szalenie trudne pytanie. Osób z niepełnosprawnościami jest mnóstwo i są bardzo niejednorodną grupą.
Mam na myśli przede wszystkim osoby z ograniczoną mobilnością.
Nawet jeśli są autobusy czy tramwaje przystosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnością, to warto budować empatię wśród ludzi. Nawet jeśli autobus jest wypełniony do połowy, to wszyscy gromadzą się pośrodku – a tam jest miejsce na wózek. Ludzie tego nie rozumieją. Musimy bardzo popracować nad elementarną świadomością społeczną. Wiem, że rozbudowanie infrastruktury jest czasochłonne, trzeba znaleźć na to pieniądze. To wszystko trwa. Natomiast budowanie świadomości i pewnej wrażliwości w społeczeństwie można zacząć już teraz. Ludzie pełnosprawni zbyt rzadko przebywają wśród osób z niepełnosprawnościami i nie wiedzą jak się zachować. Osoby z niepełnosprawnościami są pozmykane w domach. Ja z kolei często podróżuję tramwajem. Najczęściej siedemnastką, z ul. Wynalazek do centrum. Przez trzy lata miałem może cztery przypadki, gdy chciałem wsiąść do tramwaju i była tam inna osoba z niepełnosprawnością. To pokazuje, że wśród takich osób istnieje lęk przed wychodzeniem z domu. Ja to nawet rozumiem. Gdy jeszcze nie miałem wózka elektrycznego, to moje wyjście wymagało zaangażowania całej grupy osób.
Sam się w ten sposób wykluczałeś.
Tak, i ludzie często tak robią. Chciałbym dożyć czasów, w których osoba z niepełnosprawnością będzie czuła się naprawdę równoważna z innymi. Nie chodzi o to, że nam się należy jakiś czerwony dywan. Nie. Chcemy jednak mieć przestrzeń, by swobodnie żyć.
Jak społeczeństwo się zmieniło pod tym kątem?
To pytanie powinieneś zadać Joli i Piotrowi z mojej ekipy, którzy przez ostatnie kilka miesięcy bardzo często ze mną przebywają. Oni by ci szybko powiedzieli, że jak zmieniła się ich perspektywa, a zmieniła się diametralnie. Czasem jeden kilkukilometrowy spacer sprawia, że zaczynasz patrzeć na miasto zupełnie inaczej. Nagle dostrzegasz wysokie krawężniki, kostkę brukową, która może i ładnie wygląda ale jest strasznie niewygodna do przemieszczania się. Bywam często w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii. Oni nam coraz szybciej uciekają. Kiedyś wyprzedzali nas o 20 lat. Teraz pewnie o 30. Tam korzysta się z takiej technologii, o której mało kto u nas słyszał.
Chodzi mi bardziej o ludzi. Czy są dziś bardziej pomocni niż kilka czy kilkanaście lat temu?
Tak, być może będę okrutny, ale moim zdaniem wynika to z tego, że wymienia się pokolenie. Gdy byłem w liceum, wygrałem konkurs na artykuł dotyczący dyskryminacji. Napisałem w nim, że dużo rzeczy może mnie boleć, że są wysokie krawężniki, że popsute windy, ale najbardziej boli mnie zawsze wzrok. To, jak ludzie na mnie patrzą. Szczególnie osoby starsze.
Jaki to jest wzrok?
To wzrok wyrażający pogardę, że w ogóle śmiałem wyjść na zewnątrz, połączony z litością, jaki jestem pokrzywdzony. Brakuje tylko tekstu, choć i to czasami słyszę: „O, jaki biedny chłopczyk”. Mówione do osoby, która mi pomaga. Tak jakby mnie w ogóle nie było. To odbiera mi podmiotowość. To jest straszne. Ja sobie z tym radzę, bo jestem twardy, ale jest mnóstwo osób, które w związku z tym nie chcą wychodzić z domu, bo ich to boli i rani. Niestety starsze pokolenie ma z tym znacznie większy kłopot niż młodzież.
Przy zmianie pokolenia zmieniają się również poglądy. Pojawia się Konfederacja, z którą walczycie o trzecie miejsce w wyborach. Wszyscy wiemy co Korwin-Mikke mówi o osobach z niepełnosprawnościami.
Wizja świata, jaką snuje Konfederacja, może nas sprowadzić na manowce. Oni prezentują wycinek nieistniejącego świata, w którym jest wszystko piękne, śliczne, młode, umięśnione. I zdrowe. Tylko że życie takie nie jest. Są w nim też szare odcienie. Są gorsze dni. Są choroby. Konfederacja jest partią polityczną, więc musi badać swoje postulaty pod kątem możliwości wprowadzenia ich w życie, a tego nie robi. Oni są po prostu nieodpowiedzialni. Porównałbym ich trochę do patostreamerów, którzy wrzucają do Internetu głupoty, oglądane potem przez dzieciaki. Potem te dzieci biorą takich ludzi za wzór. Konfederacja robi dokładnie to samo i tworzy w ten sposób swoją bańkę wiernych wyznawców. Ludzie w tej bańce jak w sekcie idą ślepo za swoim guru.
Czy społeczeństwo powinno obawiać się połączonych rządów skrajnej prawicy, jaką jest Konfederacja, i centro-prawicy, jaką jest Prawo i Sprawiedliwość?
Bardzo się powinno obawiać. To, jak państwo nie słucha osób najsłabszych, mówi wszystko o państwie. Nie możemy mówić o praworządności w kraju, w którym łamane są podstawowe prawa osób, które mają tak mało przestrzeni, żeby o te prawa walczyć. Osoby z niepełnosprawnościami nie mają tyle fizycznej siły, co czterdzieści tysięcy górników, którzy zjadą ze Śląska i wysypią kilka ciężarówek węgla na Wiejskiej. Dla nas problemem jest samo wyjście z domu, a co dopiero pikietowanie czy walka z kordonem policji. Jeżeli państwo tę grupę zostawia na bocznym torze i za każdym razem stara się ją uciszyć przez rzucanie ochłapów, to ja nie chcę w takim kraju żyć. To też jest moja motywacja do startu w wyborach. My, osoby z niepełnosprawnościami, potrzebujemy frontmenów. Problem jest w tym, że matka opiekująca się gdzieś w Polsce niepełnosprawnym dzieckiem nie przyjedzie do Warszawy pikietować, bo jej życie jest tak męczące, że jedyne czego chce, to odpocząć. A tu potrzeba ludzi, którzy będą w stanie wyjść, użyć języka zrozumiałego dla przeciętnego obywatela. Ten przeciętny obywatel też nie powinien być obojętny, bo nigdy nie wie, czy niepełnosprawność nie dotknie go w przyszłości i nasze postulaty będą go dotyczyć w takim samym stopniu, jak mnie dzisiaj. Niestety, dożyliśmy czasów, że o życiu chorego człowieka w Polsce decyduje jego determinacja do zrobienia zrzutki.
Jesteś mówcą motywacyjnym. Jak zmotywowałbyś naszych czytelników i czytelniczki, żeby wspierali osoby z niepełnosprawnościami? Jak zachęciłbyś ich do głosowania na ciebie?
Dla mnie Sejm to miejsce, które powinno być pełne ludzi walczących o coś. Ludzi, którzy mają siłę, aby robić coś dla innych. Chcę być w Sejmie właśnie po to, żeby walczyć o innych. Nie tylko o osoby z niepełnosprawnościami. Zbudowanie dobrego systemu jest polisą ubezpieczeniową dla wszystkich. Chciałbym, że nasza przyszłość była bezpieczna. W Sejmie muszą być ludzie, którzy potrafią myśleć i działać w tej perspektywie.
Co chciałbyś zrobić w ciągu pierwszego roku w sejmie? Pięć pierwszych rzeczy, jakie chcesz zrealizować.
Chcę, żeby osoby z zespołem Downa nie musiały już udowadniać, że nie zanikł im dodatkowy chromosom, a osoby bez nóg, że te nogi im w nocy jednak nie odrosły. Chcę doprowadzić do ułożenia sensownego, odpowiedzialnego, nowoczesnego systemu orzecznictwa o niepełnosprawności. Chcę też zbudować świadomość społeczną na temat osób z niepełnosprawnościami. To nie są tylko biorcy świadczeń społecznych. To nie są osoby, które wyłącznie wyciągają rękę, ale trzeba im dać wsparcie. To ludzie, w których warto zainwestować. Trzeba też pamiętać, że osoby z niepełnosprawnościami ciągną za sobą rzeszę osób, dla których stanowią inspirację. Gdy mówimy o stabilności państwa, o naszej przyszłości, to te osoby są społeczeństwu po prostu niezbędne.
Napisz komentarz
Komentarze