Działkę przy ulicy Krasińskiego na Żoliborzu Południowym w zeszłej dekadzie kupił inwestor z zamiarem wybudowania kolejnego bloku. W międzyczasie uchwalono miejscowy plan, który na wniosek mieszkańców nie uwzględnia w tym miejscu żadnej zabudowy, więc miasto musiało wypłacić inwestorowi odszkodowanie. Ten zamiast pieniędzy dostał działkę na Bemowie.
W tym artykule przeczytasz m.in.:
- o losach działki, która wraca do zasobów dzielnicy,
- o tym, dlaczego musiało dojść do wymiany.
Ostatnie tereny niezabudowane na Żoliborzu Południowym w okolicy skrzyżowania ulicy Krasińskiego z Przasnyską wróciły do miasta. Oznacza to, że kawałek zieleni między rezerwą ulicy Krasińskiego a obecną linią zabudowy wraca do zasobów dzielnicy. W Biuletynie Informacji Publicznej pojawiło się w tej sprawie zarządzenie wiceprezydenta Warszawy Tomasza Bratka wedle, którego miasto przejmuje działkę o powierzchni 4,2 tys. metrów kwadratowych na Żoliborzu oddając w zamian mniejszą działkę na Bemowie przy ulicy Powstańców Śląskich, która liczy niewiele ponad 2,6 tys. metrów kwadratowych.
Istotną różnicą jest nie tylko wielkość obu działek, ale także ich przeznaczenie. Żoliborska działka wedle Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego jest przeznaczona pod tzw. zieleń urządzoną. Działka na Bemowie, którą oddało miasto może być przeznaczona pod zabudowę. Jak donosi "Stołeczna" miasto szykowało działkę na sprzedaż w trybie przetargu za 20 mln złotych.
Przeczytaj również: Basen na Przasnyskiej zamiast biurowca i lex deweloper. Lokalne stowarzyszenie wzywa do działania
W trakcie prac nad planem na Żoliborzu Południowym, zmieniono koncepcję zagospodarowania tego terenu a miasto musiało liczyć się z konsekwencjami
Dlaczego doszło do tej zamiany? Trzeba sięgnąć pamięcią do minionej dekady i poprzedniej kadencji samorządu. Zanim miejscowy plan uchwalono, grunt w rejonie skrzyżowania Krasińskiego z Przasnyską pierwotnie był przeznaczony na zieleń. Koncepcja w trakcie trwających wówczas prac nad planem, jednak się zmieniła i działkę sprzedano pod zabudowę, a jej ostatnim właścicielem była firma Jezierski Business Park Sp. J.
Na podstawie tzw. wuzetki inwestor otrzymał pozwolenie na budowę. Do rozpoczęcia inwestycji nie doszło, ponieważ zanim cały proces formalnie się zakończył a warunki zabudowy stały się prawomocne, uchwalono już miejscowy plan, a w nim pod naciskiem lokalnej społeczności zapisano, aby grunt, który sprzedano deweloperowi był przeznaczony na zieleń. Tak też się ostatecznie stało, a sprawa wylądowała w sądzie. Sąd rozstrzygnął sprawę na korzyść dewelopera.
Przeczytaj również: Wyboista i pełna emocji droga do jednogłośnego sprzeciwu wobec lex deweloper na Przasnyskiej. „To nie czas na szampana”
Napisz komentarz
Komentarze