W ubiegły weekend pożegnaliśmy położoną w Parku Żeromskiego kawiarnię „Prochownia Żoliborz".
Stało się coś, czego bywalcy obawiali się od dawna. „(…) Zarządzone przez Państwa tzw. konsultacje pozwalają domniemywać, iż ponownie chcecie nas uszczęśliwić niechcianymi zmianami (…) Nie zmieniajcie nam Parku wedle widzi mi się urzędników, którzy z niego nie korzystają” – pisze jedna z osób mieszkających na Żoliborzu do administrującego Parkiem Żeromskiego Zarządu Zieleni Warszawy.
Na początek przypomnę, że w kulturze miasta kawiarnie od zawsze pełniły funkcje społecznych instytucji. Kawiarnia to nie tylko miejsce, gdzie pije się kawę, to również przestrzeń nawiązywania kontaktów, budowania relacji, wymiany myśli, wiedzy, idei, pielęgnowania więzi. Miejsce nie tylko spotkań, równie często twórczych działań. Kawiarnie artystyczne, kawiarnie literackie, klubokawiarnie, wiele z nich przeszło nie tylko do legendy, także do podręczników historii i literatury.
Na Żoliborzu w okresie międzywojennym nie było chyba żadnej kawiarni, w czasie okupacji raczej też nie. Po wojnie, co pamiętam z dzieciństwa, z końca lat pięćdziesiątych, chodziło się do Klubu Międzynarodowej Prasy i Książki (róg Krasińskiego i Felińskiego, obecnie EMPiK). W głębi pomieszczenia stały dwa, może trzy stoliki, zawsze ta sama pani podawała kawę i tygodniki, również w językach obcych. Dla dzieci miała wodę sodową z sokiem, „Świerszczyk”, „Misia” i francuską gazetkę o koziołeczku Rududu i misiu Rikiki (Roudoudou et Riquiqui). To było ważne miejsce na mapie Żoliborza z racji na dostępność zachodniej prasy i związaną z tym wymianę myśli. Byłam wtedy mała, ale wśród gości rozpoznawałam Marię i Stanisława Ossowskich, bo to byli nasi sąsiedzi z III Kolonii WSM. Wiedziałam, że Pani Profesor uczyła moją mamę na kompletach w klasie maturalnej.
Przeczytaj również: Bunt Żoliborza na horyzoncie! Felieton Danuty Kuroń
Drugie w owym czasie ważne miejsce żoliborskich spotkań to kawiarnia w Społecznym Domu Kultury na Próchnika. W niedzielne przedpołudnia przychodzili tam na kawę (wymieniam tylko tych, których wówczas rozpoznawałam, czyli najbliższych sąsiadów): państwo Liberowie, Helena – nauczycielka łaciny z „jedynki” czyli Liceum Limanowskiego i jej mąż Zdzisław, profesor literatury z Uniwersytetu Warszawskiego (V Kolonia WSM), redaktor Wacław Zawadzki i Wiktor Gomulicki, wydawca (IV Kolonia), Aleksander Maliszewski, poeta, dramatopisarz, autor „Drogi do Czarnolasu” i nauczycielka przyrody z Liceum Limanowskiego, Romana Lubodziecka (III Kolonia). Jednym słowem kawiarnia w „Deku” była miejscem, gdzie knuła żoliborska inteligencja. To o takich jak oni pisał Kazimierz Brandys w „Listach do pani Z.”: „Może Pani na nich liczyć w czymkolwiek, co ma związek z ideą obywatelską, z poczuciem prawa społecznego. Udzielą Pani poparcia w potrzebie tolerancji, okażą się z Panią solidarni w niechęci do fanatyzmu; jednakże nie odstąpią od paru zasad, które część ludzkości postawiła sobie w walce o wolność. Są uczciwymi gwarantami kultury narodowej – pielęgnują jej ciągłość jako odbiorcy i stanowią trwały adres dla współczesnej twórczości. Jednym słowem zabezpieczają Panią przed najgorszym: przed samotnością we własnym narodzie”.
Nie udałoby się doprowadzić mediacji do szczęśliwego zakończenia, gdyby nie te wieczorne spotkania „U Araba”
Warto by było przypomnieć inne żoliborskie przestrzenie społeczne z lat 50., 60., 70. i 80. minionego wieku, ale z braku miejsca przeskoczę od razu do roku 1989. To był czas szybkich zmian. Najpierw zaobserwowaliśmy, że bary mleczne, miejsca dla wielu osób tak samo ważne jak dla innych kawiarnie, zamieniły się w bary piwne, a hiperinflacja spowodowała, że emerytury osób starszych i samotnych wystarczały na życie tylko do połowy miesiąca. Dla ratowania barów mlecznych osoby skupione wokół Biura Poselskiego Jacka Kuronia powołały do życia „Żoliborskie SOS” i zainicjowały pracę nad „Raportem o stanie Żoliborza”. Zebrany w jednym z rozdziałów Raportu materiał stanowił podstawę do przywrócenia mieszkańcom dzielnicy koniecznych im do życia mlecznych barów. Jeden z nich, „Sady Żoliborskie”, z zapleczem dla stałych gości za szybką, uchował się szczęśliwie do dziś.
Znów przeskoczę kilka lat, by przypomnieć magiczną przestrzeń na Kępie Potockiej, czyli położony nad kanałkiem bar „U Araba”. Pamiętam to tak: latem 1994 roku w Hucie Lucchini, dawnej Hucie Warszawa, wybuchł strajk. Związkowcy domagali się podwyżek płac i szybkiej modernizacji zakładu. Rzeczniczką prasową w Hucie była w owym czasie moja koleżanka z podziemnej Solidarności, Annalia Guglielmi, Włoszka. Zdzwoniłyśmy się natychmiast i następnego dnia Jacek, zamiast jechać ze mną i dziećmi na wakacje, pojechał mediować do Huty. Gdy wieczorem wrócił do pustego domu, było mu smutno, więc wybrał się na spacer na Kępę Potocką i tak trafił do „Araba”. A tam, przy piwie i pieczonych kiełbaskach, siedzieli robotnicy z Huty i rozmawiali. O czym? O tym, że Włosi niszczą Hutę, bo nie inwestują, że wszystko się dzieje za plecami załogi, że załoga nie jest o niczym informowana, a jej wiedza i doświadczenie nie są wykorzystywane… O tym wszystkim opowiadał mi Jacek, gdy wróciłam z wakacji, z pełnym przekonaniem, że nie udałoby się doprowadzić mediacji do szczęśliwego zakończenia, gdyby nie te wieczorne spotkania „U Araba”.
Przeczytaj również: Danuta Kuroń: “Twórcy Żoliborza budowali swą dzielnicę tak, jak chcieli budować Polskę, czyli jako rzecz wspólną dla wszystkich ludzi ją zamieszkujących”
Mam nadzieje, że powyższe przykłady pomogły mi zobrazować pewną ideę, która mieści się w pojęciu „społeczna przestrzeń wspólna” czy pojęciu „instytucja społeczna” w odniesieniu do kawiarni, klubokawiarni i baru. Jeśli tak, to już czas na przywołanie tytułowej w tym tekście kawiarni „Prochownia Żoliborz”, będącej integralną częścią Parku Żeromskiego.
„Projektantem modernistycznej kompozycji parku Żeromskiego byli Leon Danielewicz i Stanisław Zadra-Życiński – pisała Maria Brukalska w tekście skierowanym do Zarządu Zieleni Warszawy. Układ dróg i alejek parkowych został wkomponowany w istniejącą formę i ukształtowanie wysokich nasypów wałów ziemnych oraz pozostałości obiektów budowli kubaturowych Fortu Sokolnickiego. Powierzchnia całego Parku została podzielona na dwie części, przedzielone wysokim wałem nasypu fortecznego. Rzeźba terenu o dużych różnicach wysokości podkreśla i uatrakcyjnia całą przestrzenną kompozycję parkową. (…) Surowa architektura forteczna również kolorystycznie wpisuje się w wszechotaczającą ją zieleń starodrzewia Parku, a obiekty prochowni są „wciśnięte” w zieloną skarpę nasypu wału, ziemnego umocnienia fortu. Wszystkie obiekty forteczne są integralnymi elementami funkcji parkowej istniejącej w tym miejscu już od blisko 100 lat: miejsca spotkań, odpoczynku, aktywności kulturowej, sportowej i społecznej mieszkańców Żoliborza.”
"Zanim klubokawiarnia powstała Park Żeromskiego był w gruncie rzeczy martwym miejscem"
Od wielu, wielu lat żoliborskie organizacje społeczne starają się przekonać władze Warszawy do konieczności wypracowania polityki miejskiej, która by uwzględniała wymiar społeczny naszej dzielnicy. Przypominamy, że Żoliborz jest jedyną dzielnicą Warszawy pozbawioną Domu Kultury. Wiem, jest decyzja, że powstanie, ale na razie go nie ma, więc każde miejsce pełniące funkcję instytucji kultury jest na wagę złota. Zmuszanie osoby dzierżawiącej „Prochownię” do podpisywania trzyletniej umowy standardowej, o której przedłużenie mieszkańcy i żoliborskie organizacje muszą każdorazowo walczyć, i organizowanie co trzy lata konkursu mającego wyłonić nowego dzierżawcę, niszczy z trudem budowaną przestrzeń kulturową oraz społeczną tkankę dzielnicy.
Ratusz komunikuje się z mieszkańcami przy pomocy narzędzia, jakim są konsultacje społeczne. W październiku ubiegłego roku Centrum Komunikacji Społecznej zrealizowało zamówione przez Zarząd Zieleni Warszawy społeczne konsultacje, które miały pozwolić „poznać potrzeby i oczekiwania różnych stron procesu względem samego parku, jak i budynków Prochowni Północnej i Południowej”.
Zachęcam wszystkich do przeczytania Raportu http://zzw.waw.pl/2021/12/20/jakie-funkcje-i-zasady-uzytkowania-parku-im-stefana-zeromskiego-przedstawiamy-raport-z-konsultacji-spolecznych/?b=37 , ale uprzedzam, że z jego treści nie dowiemy się wiele o „potrzebach i oczekiwaniach” mieszkańców dotyczących Prochowni Północnej, czyli kawiarni „Prochownia Żoliborz”. Wszystko, co jej dotyczy, mieści się w pięciu punktach (sic!) w zakładce „usługi”, cytuję: „1. to miejsce spotkań: „kultowe”, „moje”, 2. bez tego miejsca park byłby martwy, 3. nie są jasne zasady funkcjonowania (za co dzierżawca jest odpowiedzialny), 4. obiekt „rozlewa się na park”, 5. „jest drogo”.
Czytając Raport, nie dowiemy się, dlaczego mieszkańcy i mieszkanki nie chcą, by przerywać ciągłość dobrze funkcjonującej przestrzeni społecznej, jaką jest kawiarnia „Prochownia Żoliborz”. Szczęśliwie ich opinie przekazane pocztą elektroniczną znalazły się w Załączniku nr 3 (maile i pisma). Spośród 136 wybrałam kilka, kierując się kryterium wieku:
- Osoba starsza (mail 15): „Prochownia” jest ważnym punktem na Żoliborzu. Jest to miejsce, które łączy pokolenia. Spotykają się tam młodzi rodzice ze swoimi małymi dziećmi, przychodzą też babcie i dziadkowie z wnukami, przystają uprawiający różne sporty ludzie. Codziennie widuję starszych, samotnych ludzi, którzy właśnie w „Prochowni” mogą przy pysznej kawie lub herbacie porozmawiać z innymi gośćmi kawiarni, a przede wszystkim nacieszyć się uśmiechami przemiłych pracowników. W rozmowach z seniorami usłyszałam niejednokrotnie, że gdyby nie takie miejsca jak „Prochownia”, gdzie przy okazji spaceru mogą spotkać przyjaznych ludzi, nie mieliby ochoty na wyjście z domu. Sama wypatruję stałych bywalców by zamienić z nimi słówko. Ponadto śledzę działalność „Prochowni”, której nie widać na co dzień. Pomoc społeczna, zbiórki dla potrzebujących zarówno ludzi, jak i zwierząt. O tym głośno nie mówią, ale czynią dobro angażując odwiedzających ich klientów. Ciepła atmosfera, życzliwość, dobre wychowanie pań i panów tam pracujących i ciężka praca to „Prochownia” bez której odwiedzanie parku Żeromskiego byłoby smutne...
- Nowa Żoliborzanka (mail 20): Piszę do Państwa w sprawie konsultacji społecznych dotyczących „Prochowni”, która to znajduje się w Parku Żeromskiego. Jestem mieszkanką Żoliborza od 9 lat. Od 9 lat istnieje również Prochownia. Od samego początku miałam szansę obserwować jak miejsce to rozwija się z roku na rok i staje się wizytówką dzielnicy. Pamiętam to miejsce na samym początku działalności, kiedy przed wejściem były jedynie dwie ławki, a obsługą gości zajmowały się może trzy osoby. Mając ten obraz w głowie jestem pełna podziwu i wdzięczności dla osób które prowadzą „Prochownię” za to ile włożyły pracy, żeby miejsce to wyglądało i funkcjonowało tak jak ma to miejsce dziś. „Prochownia” nie tylko jest miejscem spotkań mieszkańców dzielnicy, ulubioną ich kawiarnią, której klimat ściąga ludzi z całej Warszawy. „Prochownia” jest również inicjatorem niezliczonych aktywności takich jak zbiórki dla potrzebujących, bezpłatne zajęcia językowe dla dzieci, bezpłatne zajęcia sportowe dla wszystkich chętnych. Nie znam Żoliborza bez „Prochowni” i co więcej nie wyobrażam go sobie bez tego miejsca. Chciałam zatem w ramach prowadzonych przez Państwa konsultacji wyrazić swoje pełne poparcie dla dalszego funkcjonowania „Prochowni” w niezmienionej formie.
- Mieszkaniec Mokotowa, który wybrał Żoliborz (mail 26): Chciałbym się podzielić z Państwem moją opinią na temat funkcjonującej w Parku „Prochowni Żoliborz”. „Prochownia” jest unikalnym miejscem na mapie Warszawy, zanim klubokawiarnia powstała Park Żeromskiego był w gruncie rzeczy martwym miejscem. Od chyba 6 lat uczęszczam na ich fantastyczne wydarzenia kulturalne takie jak kino czy koncerty. „Prochownia” z roku na rok organizuje wydarzenia na coraz wyższym poziome, w tym roku (w zeszłym nie było wydarzeń kulturalnych w związku z pandemią) zadbali także o reżim sanitarny. Na niewielu kinach letnich widziałem tyle osób co na kinie w „Prochowni”. W sumie to „Prochownia” była miejscem, które skłoniło mnie do przeprowadzki z Mokotowa na Żoliborz. Obsługa „Prochowni” to fantastyczni pełni energii młodzi ludzie, którzy dbają totalnie o wszystko, łącznie z parkową zielenią jak i parkowymi zwierzętami. Raz pisklę wypadło z gniazda w głogach przed budynkiem, to jeden z pracowników ustawił nad pisklakiem karton, żeby nie zgrzało go słońce i pilnował żeby pieski nie podchodziły do tego biedaka. Moje starsze samotne sąsiadki z bloku na Sadach chodzą często do „Prochowni” na kawkę z innymi takimi starszymi samotnymi osobami, bo w tym miejscu kiedyś spotkali się przypadkiem na międzypokoleniowej potańcówce. Warto też wspomnieć, że kilka razy w roku „Prochownia” organizuje akcje charytatywne, w których bierze udział masa ludzi z dzielnicy.
- Raczej młoda osoba z Żoliborza (mail 31): Park Żeromskiego jest moim drugim domem ;-) Jestem tu trzy razy dziennie na spacerach z psem. Jestem wdzięczna za to, że psy mogą tu wchodzić i oczywiście sprzątam wiadomo-co. Kocham Park takim, jaki jest. Cieszę się, że pojawiła się ochrona. Smutno mi, że wodopój od strony Mickiewicza nie działa. Bardzo brzydki jest ten weselny namiot z ławkami z palet, który wyrósł przy Fortecy (Forcie Sokolnickiego) i ani razu nie został użyty. Co to jest? Mam nadzieję, że zaraz zniknie. Zależy mi na tym, żeby zachować „Prochownię”, to cudowne miejsce z przemiłymi dzieciakami w obsadzie. Dzięki temu, że można u nich wypić piwko na leżaku latem i kupić kawkę na zimowy spacer nasz Park jest unikatem w skali Warszawy. Nie ma drugiego z takim bezpretensjonalnym miejscem i takim trawnikiem do letniego leżakowania. Biegam rano w Parku i wzrusza mnie, że pracownicy „Prochowni” zbierają wtedy z trawy niedopałki i drobne pozostałości po gościach. Straszy, oprócz tego namiotu-widma, stalowy kibelek przy wejściu od Mierosławskiego. To chyba teraz magazynek firmy sprzątającej? Nie jest szczytem estetyki :-) Generalnie postarajcie się Państwo nie zmieniać za wiele, bo Park jest extra :-)
- Uczennica (mail 53): Chciałabym podzielić się swoją opinią na temat „Prochowni Żoliborz”. Powyższa kawiarnia jest jednym z kultowych miejsc na mapie Warszawy. Nie wyobrażam sobie żeby nagle mogła zniknąć. Od lat gimnazjalnych (czyli ok. 4 lat) uczęszczam do Prochowni i nigdy nie spotkałam się z nieprzyjemną sytuacją, w której zostałam źle potraktowana, bądź ktoś inny. Regularnie biorę udział w wydarzeniach organizowanych przez Prochownię, np. kino letnie, teatr na leżakach, wernisaże, akcje charytatywne - ostatnia -zbiórka ubrań dla uchodźców przebywających pod granicą. Uważam, że „Prochownia” jest jednym z miejsc Warszawy, które przyciąga ludzi, a gdy już ktoś odwiedzi lokal, to zawsze do niego wraca. Pokazuje to chociażby sezon letni, podczas którego wieczorami nie jest się w stanie znaleźć wolnego leżaka, ponieważ przebywa tam mnóstwo ludzi - od młodych do starszych. Tym samym warto zaznaczyć, że ludzie pracujący w „Prochowni” zawsze dbają o czystość parku. Widać, jak podczas wieczorów zbierają śmieci, skupiają się by ogródek pozostał czysty. Nie ma pustych butelek, papierosów - a trawnik po takim tłumie ludzi zawsze jest w dobrym stanie. Dlatego uważam, że „Prochownia Żoliborz” jest miejscem otwartym, w którym nie czuję się wykluczana - chociażby przez orientację seksualną (to jest dla mnie bardzo ważne). Brak takiego miejsca w środku Żoliborza dla mnie i uważam, że dla samej dzielnicy Żoliborz, byłby dużą stratą. Tak jak wspominałam wcześniej – „Prochownia” jest miejscem kultowym, który kojarzy się z dzielnicą Żoliborz, więc zniknięcie z mapy Warszawy byłby wielką stratą dla ludzi odwiedzających kawiarnię, jak i samej dzielnicy, bądź parku.
- Żoliborzanka od urodzenia, matka 6 letniej dziewczynki (mail 60): Jako że jest to czas konsultacji społecznych, to pozwolę sobie wyrazić swoją opinię. :-) Na Żoliborzu mieszkam od urodzenia i według mnie plac Wilsona, a wraz z nim Park Żeromskiego, są centralnym punktem Żoliborza. Większość spacerów kończy się właśnie tam, bez względu na to czy są to spacery z dzieckiem na plac zabaw, wyjścia na hulajnogę, czy na sanki, czy wieczorne wyjścia ze znajomymi. Kiedyś, jak jeszcze Park Żeromskiego był niezagospodarowany i te zmiany miały nastąpić, bardzo martwiłam się, że stanie się on jedynie miejscem dobrym dla matek z małymi dziećmi i dla osób starszych. Ale pomimo zmian i dzięki temu, że istnieje „Prochownia” tak się nie stało. Dzięki „Prochowni” Park Żeromskiego jest nadal miejscem dla wszystkich. Moja 6 letnia córka uwielbia zabrać mnie tam na lemoniadę po placu zabaw, to tam chodzę na letnie seanse filmowe, to właśnie dzięki „Prochowni” wieczorne życie towarzyskie ze znajomymi często przenosi się ze Śródmieścia na Żoliborz. Spotykam się tam nie tylko z sąsiadami, ale właśnie dzięki „Prochowni” chętnie przyjeżdżają tu znajomi z Ursynowa czy Woli. „Prochownia” to miejsce absolutnie magiczne wokół którego toczy się życie wielu Żoliborzan. Trzymam mocno kciuki, żeby udało się to zachować jak najdłużej.
Pozostałe opinie nie odbiegają od tych zacytowanych, o czym można się przekonać, czytając Załącznik nr 3 do Raportu. Prawie wszystkie zawierają w sobie apel „o utrzymanie „Prochowni” w obecnym kształcie i pod dotychczasowym kierownictwem” (mail 4). Do tego dochodzi blisko sześć tysięcy podpisów zebranych pod złożoną w Ratuszu petycją. Zapewniam, że nie jest łatwo stworzyć taką przestrzeń i nie potrafię sobie wyobrazić, jakie argumenty stoją za koniecznością ogłoszenia przez Zarząd Zieleni Warszawy konkursu na nowego dzierżawcę. Dla Zarządu Zieleni „Prochownia” to jest lokal, którego przeznaczeniem jest gastronomia, zaś dla mieszkańców Żoliborza „Prochownia”, to instytucja kultury finansowana dzięki prowadzonej w niej działalności gastronomicznej. Kultura wymaga ciągłości, a mieszkańcy nie chcą żyć w rytmie ciągłych zmian niszczących z trudem budowaną społeczną przestrzeń wspólną. Warto natomiast ogłosić konkurs, by wyłonić dzierżawcę stojącej nieopodal drugiej prochowni, która stoi pusta i niszczeje.
Przeczytaj również: Przełom w sprawie Prochowni? Dyrektorka nadzorująca ZZW spotka się z przedstawicielami protestujących
Napisz komentarz
Komentarze