Wpadamy do przychodni na kilka minut przed planowaną wizytą, meldujemy się w rejestracji, a tam słyszymy „Pani doktor się spóźni”. Ile? „Nie wiadomo, trzeba czekać”. No trudno, jeśli to tylko kilka minut, to jakoś zleci. Siedzimy, a raczej ja siedzę, a Filip zwiedza okolicę gabinetu. Nawet obywa się bez wyskoków, chociaż pierwsze objawy nudy zaczynają się ujawniać.
Po piętnastu minutach przychodzi pani z rejestracji i oznajmia, że „pani doktor będzie za około godzinę”. Mnie zatyka. Jesteśmy za daleko od domu, by pojechać i wrócić, na dworze deszcz. Tym razem nie wzięłam żadnej książki ani gry. Przez godzinę Filip rozniesie to miejsce! Zdenerwowana zaczynam penetrować torbę z nadzieją, że cokolwiek znajdę, by go chociaż na chwilę zająć. Uff! Mam notes, długopisy i zakreślacz.
Na początek syn proponuje kółko i krzyżyk. Ta gra zawsze go śmieszy. Ale niestety, dzisiaj ta zabawa zajmuje mojego niecierpliwca tylko kilka minut. Wymyślam kolejną – rysuję wzorek, syn innym kolorem jedzie po liniach, a później zakreślaczem rysuje „od tyłu”. Mijają kolejne minuty. Ale czasu do przyjścia lekarza jeszcze sporo. Kolejna zabawa – rysuję element, a syn ma zgadnąć co to będzie, oczywiście zamieniamy się i syn rysuje, a ja zgaduję. Śmiechu dużo, ale... i to się nudzi.
Kartka zamazana tak, że brak wolnego miejsca. No dobrze, narysować już się nie da, ale… można poskładać. Na pierwszy ogień kartka zamienia się w statek, który pływa po bezmiarach przychodnianych podłóg. Po pewnym czasie statek przekształca się w samolot, który przecina powietrze i opada w różnych częściach korytarza.
Mija zapowiedziana godzina, a pani doktor nadal nieobecna. Kolejne próby zbudowania czegokolwiek z tej kartki okazują się klapą, syn gniecie ją ze złością. “Filipku, a może da się w coś pograć tą kulką?”. Syn przygląda się pogniecionemu zawiniątku (zupełnie jak “Pomysłowy Dobromir” - tak mi przez myśl przelatuje) i zaczyna podrzucać je i łapać, albo próbuje wcelować w krzesło tak, by kulka nie spadła, rzucamy na zmianę do kółka utworzonego z naszych rąk. Próbujemy też pograć “w siatkówkę” i w “piłkę nożną”.
Od pewnego momentu naszym zabawom przyglądała się starsza pani. Gdy syn pobiegł do toalety, powiedziała: “Przyglądam się z niedowierzaniem, ileż to zastosowań ma jedna kartka papieru”.
***
Oczywiście łatwiej by było dać dziecku telefon z jakimiś grami czy tablet z bajką. Ale czy nie lepiej rozwijać myślenie twórcze zamiast odtwórczego? Poza tym dziecko ma poczucie ciekawie spędzonego czasu z rodzicem. Mieliśmy możliwość luźnej rozmowy, śmiechu, wspólnego wymyślania, rywalizacji - tego nie da nam zajęcie dziecka elektronicznym gadżetem.
W co się bawić? Możliwości jest naprawdę bez liku. Ogranicza nas tylko wyobraźnia. Na rozbudzenie pomysłowości zaproponuję kilka - takich, do których nie ma potrzeby specjalnie się przygotowywać, do których wystarczą proste, ogólnodostępne przybory, albo wręcz nie są potrzebne żadne. Mam nadzieję, że pomoże to znaleźć ulubione rodzinne zajęcia, pozwoli na wspólne zabawy, wspólne tworzenie, na wspólne przeżywanie radości, na zdrową rywalizację i naukę nienudzenia się bez elektronicznych przydasiów.
Wymyślamy bajkę. Jedna osoba wypowiada dowolne zdanie, na przykład: “Na płocie siedział kot”; “Zuzia bardzo się nudzi i marudzi”; “Statek wpływa do portu”... Następnie każda z osób dopowiada po jednym zdaniu. Można też taką bajkę spisać, zilustrować i “wydać”. Można stworzyć serię: “książeczki z domowej bajalni”.
Zabawy z cieniem. Za pomocą ułożenia dłoni czy całego ciała tworzymy cienie, druga osoba zgaduje co to może być. Możemy też rysować cienie albo odrysowywać kształty.
Inną formą tej zabawy może być chodzenie i naśladowanie “jak cień” wszystkich ruchów drugiej osoby.
Gra w “inteligencję”. Zabawa od lat ma swoich fanów. Można grać we dwójkę lub w liczniejszej grupie. Potrzebne są kartki i długopisy. Ustalamy kategorie (standard: państwo, miasto, rzeka, przedmiot, imię, roślina, zwierzę, kolor). Jedna z osób “przelatuje” w myślach alfabet, druga “zatrzymuje”, pierwsza podaje jaka litera wypadła. Wpisuje się nazwy w każdej kategorii. Kto pierwszy wypisze - woła STOP. Następnie zlicza się punkty (skala 3-stopniowa: brak odpowiedzi, odpowiedź taka sama jak u kogoś, unikatowa odpowiedź).
Gra w okręty. Potrzebne kartki w kratkę i długopisy. Każdy rysuje kwadrat 10x10 kratek, którego pion opisuje literami, a poziom cyframi. W kwadracie zaznaczamy 4x1 kratka (4 jednomasztowce), 3x2 kratki (3 dwumasztowce), 2x3 kratki, 1x4 kratki. używając współrzędnych “strzelamy” w pole przeciwnika (oczywiście nie widzimy tych pól). Jeśli trafimy, to przeciwnik mówi “trafiony”, jeśli jest to cały statek, to mówi “trafiony-zatopiony”.
Tworzenie puzzli (obrazki, pocztówki, własne rysunki). Pocztówkę, obrazek lub własny rysunek tnie się na elementy, miesza i układa od nowa. Można też przygotować kilka takich zestawów i - odkrywając po jednym elemencie - zgadywać co to jest.
Składamy origami. Można wykorzystać najprostsze znane schematy (samolot, łódka, piekło-niebo), albo uczyć się nowych (są specjalne książki z wzorami). Origami może zdobić, ale też może być użyteczne (np. jako elegancka kieszonka na sztućce).
Zabawa ze sznurkiem. Potrzebny sznurek, włóczka, sznurówka lub cienka tasiemka zawiązane tak, by tworzyły kółko. Poprzez odpowiednie chwytanie i przekładanie “odbieramy” na zmianę sznurek z rąk do rąk.
Zbyt często we współczesnych rodzinach królują telewizory, komórki, laptopy i inne elektroniczne gadżety. Coraz młodsze dzieci są “wychowywane” przez bierne oglądanie bajek. Zasypujemy dzieci coraz droższymi zabawkami, które spełniają role odtwórcze. Zbyt mało za to prostych zabawek, które wymuszają tworzenie i uruchamiają wyobraźnię. Pokażmy dzieciom różne formy zabaw, nauczmy ciekawie spędzać wspólne chwile. Pokażmy, że można się wspaniale bawić bez zabawek czy elektroniki.
Zabawy bez elektroniki to wspaniała alternatywa na deszczowe dni, brak prądu czy na nieplanowane “przestoje” (choćby takie, jak opisane w początkowej scence). Mogą też być celowo zaplanowanymi, systematycznymi resetami od elektroniki (np. raz w tygodniu), gdy mamy czas dla rodziny, podczas którego jesteśmy ze sobą, a nie obok siebie.
Poprzez twórcze zabawy, w których nie dajemy “gotowców”, rozwija się wyobraźnia i zaradność. Aktywne słuchanie i opowiadanie rozwijają mowę i ćwiczą pamięć. Kształtują się i utrwalają dobre, prawidłowe nawyki społeczne oraz prawidłowa komunikacja werbalna i niewerbalna.
W czasie takich interaktywnych zabaw przepracowuje się - w formie zabawy, a więc w formie najbardziej lubianej przez dzieci - różne sytuacje społeczne. Uczy się przestrzegania reguł i zasad, współpracy i rywalizacji, wygrywania i przegrywania, planowania i realizacji.
Czasami trzeba się ponudzić, by coś wymyślić. Pozwólmy więc dzieciom na odczucie nudy, nie wtykajmy im w ręce kolejnego gadżetu, by “mieć chwilę spokoju”. Dajmy wędkę zamiast ryby. Dajmy mapę zamiast nawigacji. Dajmy kartkę i długopis zamiast telefonu czy tabletu.
Napisz komentarz
Komentarze