Potok Bielański był ciekiem wodnym bez wątpienia istotnym dla Bielan. Był, bo teraz już właściwie nie funkcjonuje. Potok zanika. Niektórzy starają się temu zapobiec. Ostatnio jeden z radnych wpadł na pomysł, żeby wpisać potok do gminnej ewidencji zabytków. Wniosek został już złożony.
Zmiany klimatyczne postępują coraz dynamiczniej. Wyższe temperatury i mniejsza ilość opadów atmosferycznych sprawiły, że w ostatnich latach w okresie największych upałów Wisła prawie znikała. W lecie 2015 roku wodomierz przy moście Śląsko-Dąbrowskim wskazał rekordowo niski stan rzeki – 26 centymetrów. Znikają również lokalne, osiedlowe potoki. Pytanie tylko czy jest to efekt zmian klimatycznych, czy działalności człowieka? A może jedno i drugie?
Poziom wody w rzekach rokrocznie się zmniejsza. Walka trwa. Pojawiają się nowe budowle hydrotechniczne mające niwelować to zjawisko. Mniej wody w rzece to problem związany nie tylko z nawadnianiem lasów i pól uprawnych. Problemy mają również zakłady przemysłowe, czy elektrownie. Wisła zasilana jest przez duże dopływy jak Narew czy Wieprz, ale wpada do niej również wiele małych potoków. Ich wartość jest podwójna. Z jednej strony zasilają rzekę, a oprócz tego stanowią swoiste świadectwo historii i pewien symbol.
Z tego założenia wyszedł jeden z bielańskich radnych Krystian Lisiak i zaproponował wpisanie Potoku Bielańskiego do gminnej ewidencji zabytków. – Potok Bielański, i jego odkryty fragment, przebiegający na odcinku ul. Conrada – ul. Wólczyńska wraz z przylegającym terenem Parku Chomicza, znajdujący się w zlewni Wisły i stanowiący ciąg ekologiczny, ma lokalnie duże znaczenie przyrodnicze, historyczne i kulturowe – pisze w uzasadnieniu do wniosku radny.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że strumień historycznie miał ogromne znaczenie dla rozwoju okolicy. Równie oczywiste jest, że Potok Bielański zanika i jest to proces sięgający czasów dawniejszych niż kilka ostatnich lat. Nie tylko sam potok jest z tej perspektywy ważny, duże znaczenie mają również jego przyległości. Dziś istnieją już tylko Stawy Brustmana – zresztą figurujące w gminnej ewidencji zabytków – ale dawniej podobnych zbiorników połączonych Potokiem Bielańskim było aż trzynaście. Potok Bielański miał swoje źródła na Wawrzyszewie i ciągnął się w kierunku Wisły żłobiąc wąwóz o uroczej nazwie potocznej „Kiełbasa”.
Do procesu powolnego zanikania potoku przyczyniają się nie tylko zmiany klimatyczne. Obecnie jego ciąg widoczny jest właściwie tylko wzdłuż Lasku Lindego i w Lesie Bielańskim, a to za sprawą jakże ludzkiej tendencji do regulacji każdego elementu świata. Temu procesowi poddano potok i w XIX i XX wieku skanalizowano go – podobnie jak rzeczkę Rudawkę – a ponad nim poprowadzono drogi, parkingi, chodniki i podobną infrastrukturę.
Tu należy wyjaśnić, że gminna ewidencja zabytków nie może być utożsamiana z rejestrem zabytków. Wpis do rejestru jest decyzją administracyjną, natomiast wpis do gminnej ewidencji następuje wskutek zarządzenia wydawanego przez burmistrza. W obu jednak przypadkach obiekty objęte zostają nadzorem konserwatora zabytków, a wszelka ingerencja w kształt obiektu musi zostać poprzedzona zgodą tego urzędnika. Zgodnie więc z art. 19. Ustawy o ochronie zabytków podczas realizacji inwestycji drogowych, tworzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego czy budowania małej infrastruktury obiektom wpisanym do gminnej ewidencji przysługuje szczególna ochrona.
Decydując się na życie w mieście zgadzamy się jednocześnie na przyjęcie związanego z tym stylu życia i określonych priorytetów. Należy zastanowić się nad tym jakie miejsce w społecznej świadomości zajmuje prawie już wyschnięty potok, mający teraz cechy raczej rowu melioracyjnego niż rzeczywistego cieku wodnego. Czy rzeczywiście warto oddawać go pod kontrolę konserwatora zabytków, z czym wiązałoby się powstanie wielu utrudnień przy wszelkiego rodzaju budowach ingerujących w stan potoku? Nie mi to rozstrzygać, jestem tylko prostym studentem i w przeciwieństwie do pana radnego nie otrzymałem od społeczeństwa żadnej legitymacji do działania w tej kwestii. Wiem jednak, że bronienie czegoś, co nie ma szans na przetrwanie, to zwyczajna naiwność. Jest na Bielanach kilka o wiele bardziej ważkich kwestii związanych z ochroną przyrody.
Potok i tak już prawie wysechł. Przeszedł do historii. Wpisanie go do gminnej ewidencji zabytków w żaden sposób nie sprawi, że nagle znajdzie się w nim woda. Nie ma więc sensu tworzyć bezsensownego kultu wokół zwykłego rowu, niezależnie od tego jak rozległa historia by za nim nie stała. Miałoby to sens, gdyby potok niósł za sobą jakieś znaczenie architektoniczne, infrastrukturalne, retencyjne, czy melioracyjne. Owszem, od czasu do czasu odprowadza on nadmiar deszczówki z Bielan w kierunku Wisły, ale nikt nie próbuje ograniczyć tej jego funkcji, przecież po to właśnie został skanalizowany.
W dobie zmian klimatycznych, globalnego ocieplenia, smogu i pandemii koronawirusa jeden mały strumyk nie ma szans realnie wpłynąć na satysfakcję mieszkańców z życia. To czy jego obecność będzie widoczna, czy zostanie w końcu ukryty pod ziemią nie ma wielkiego znaczenia, dopóki mówimy o części potoku płynącej przez tereny z gęstą infrastrukturą. Bezdyskusyjnie Potok Bielański jest nieodłącznym elementem Lasku Lindego czy Lasu Bielańskiego, ale jeżeli chodzi o jego część „miejską”, to nie powinna ona stawać się utrudnieniem przy remontach chodników czy rozbudowach dróg dla rowerów, a tak właśnie będzie jeśli potok zostanie wpisany do gminnej ewidencji zabytków.
Napisz komentarz
Komentarze