Jakie są główne zajęcia dzieci? Odpowiedź wydaje się prosta – spanie, jedzenie, zabawa i nauka. W internecie krążą memy, które uzmysławiają, jak bardzo zmienił się świat, nawet w przypadku tak zwykłej czynności, jaką jest zabawa maluchów:
„Dzisiaj 2-latki potrafią obsługiwać telefony, tablety i telewizory. Kiedy ja miałem 2 lata, jadłem błoto i piasek z piaskownicy”.
„Dzisiaj 3-latek potrafi sam ściągnąć sobie grę na telefonie, zainstalować i grać. Ja? Kiedy ja miałem 3 lata, biegałem po podwórku i jadłem błoto”.
Zapewne powiecie: postęp technologiczny. Ale czy ten postęp ma dobry wpływ na rozwój dzieci?
- Rośnie liczba dzieci otyłych.
- Rośnie liczba dzieci z zaburzeniami integracji sensorycznej.
- Rośnie liczba dzieci z dolegliwościami fizycznymi.
- Rośnie liczba osób z problemami komunikacyjnymi.
- Rośnie liczba coraz młodszych dzieci z zaburzeniami depresyjnymi, a nawet popełniających samobójstwa.
Dlaczego tak się dzieje? Spróbujmy przyjrzeć się temu, czym zajmują się nasze dzieci.
Współcześni rodzice zbyt często są zajęci, a nawet zestresowani pracą, przez co przenoszą wychowanie i edukację swoich dzieci na szkoły, media albo specjalnie zatrudniane opiekunki. Zapisują dzieci na kolejne zajęcia. Kupują im coraz to nowsze gadżety, ciągle podnoszą poprzeczkę. Obiecują coraz droższe prezenty. Żeby mieć „chwilę spokoju”, wręczają maluchowi tablet lub sadzają go przed telewizorem.
Kiedyś trudno było zagonić dzieci do domu, teraz – trudno je wygonić na dwór. Kiedyś gwarne podwórka i place zabaw, obecnie często świecą pustkami. Dzieciaki, jeśli już są na podwórku, to często siedzą z nosem w telefonie lub tablecie. Zaginęło wiele podwórkowych zabaw. Które z dzisiejszych dzieciaków skacze „w gumę”? Które gra w kapsle? Które w ostatnim czasie bawiło się na trzepaku? Zamykamy dzieci w domu, bo chcemy uchronić je przed czyhającymi na nie niebezpieczeństwami, wypadkami, a także nieznajomymi. Wiele dzieci ma tak wypełniony plan dodatkowych zajęć, że trudno wpleść zwykłe zabawy na świeżym powietrzu – czyż to nie paradoks? Według badań sondażowych, przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii, aż 75% dzieci w wieku 5-12 lat spędza na dworze mniej czasu niż… więźniowie.
„Ale przecież dzieci mają w szkole lekcje w-fu”… Czy faktycznie dzieci aktywnie w nich uczestniczą? Nagminne jest wypisywanie zwolnień nawet z błahego powodu („przecież to mało ważny przedmiot, nic się nie stanie, gdy trochę opuści”). Wiele dzieci ma też zwolnienia od razu na cały rok. Czy faktycznie nie mogą wykonywać żadnych ćwiczeń? Wystarczy wypisać grupy ćwiczeń, które dziecko może wykonywać, czy których nie może wykonywać. Ruch jest potrzebny do rozwoju, a także stanowi odprężenie od siedzenia w ławkach.
Sporo się mówi o nowym zjawisku, tzw. hiper rodzicielstwie. To nadmierna uwaga, a także przesadne chwalenie, przesada w trosce i dbałości. To stawianie dziecka na piedestale i robienie z niego bóstwa. To usuwanie każdego „kamyka” z ich drogi.
Dziecku nie wolno się pobrudzić, przewrócić. To wręcz osaczenie dziecka „dla jego dobra”. Rodzice ograniczają autonomię dziecka, we wszystkim decydują za nie: wybierają mu kolegów, ingerują w gusta (modowe, kulinarne, muzyczne…), organizują każdą minutę życia, bo chcą, by za wszelką cenę odniosło sukces (oczywiście według ich standardów). Uważają, że ich dziecko jest idealne i atakują każdego, kto podważa ten obraz. Wisząc na dziecku, odcinają je od realnego świata, podnoszą poziom stresu, zaburzają poczucie bezpieczeństwa, obniżają tolerancję na niepowodzenia i frustracje.
Bycie rodzicem to nie tylko zapewnienie jedzenia, ubrania, miejsca do snu, nie może zamykać się na kupowaniu kolejnych gadżetów. Bycie rodzicem, a nie treserem – to podstawowy cel wychowania. To BYCIE z dzieckiem, UCZENIE samodzielności, ufania sobie i innym, PRZYZWALANIE na doświadczanie różnych emocji i rozwijanie intuicji, POMOC w odnalezieniu swojej pasji, radzeniu sobie z różnymi emocjami i różnymi życiowymi sytuacjami. To także TOWARZYSZENIE w rozwoju i doświadczaniu świata i WZMACNIANIE społecznie pożądanych zachowań.
Dajmy dzieciom czas – na zabawę, na własne zainteresowania, na bycie dzieckiem. A przede wszystkim – na bycie sobą. Dziecko musi mieć czas na zabawę, na nudzenie się, wyszukiwanie i rozwijanie swoich zainteresowań, na poczytanie wybranej przez siebie lektury. Ma to duże znaczenie dla jego rozwoju, a także pozwala rozładować stres, napięcie czy przebodźcowanie, które towarzyszą mu np. w szkole czy zajęciach pozalekcyjnych. Kontakty społeczne także powinny być możliwie różnorodne, by dziecko nauczyło się wybierać i radzić sobie w różnych sytuacjach.
Rodzicielstwo to okazywanie serca, miłości, wzmacnianie więzi emocjonalnej, to czas dla dziecka (ale wyważony, a nie przytłaczający). Dzięki temu dziecko ma poczucie bezpieczeństwa, bo wie, że rodzic jest dla niego dostępny, że znajdzie dla niego czas. Warto przypomnieć sobie swoje dzieciństwo – co wtedy było ważne? Co docenialiśmy? Co nas raziło? Co uznawaliśmy za niesprawiedliwość? Odpowiedź na te pytania pozwoli nam uświadomić sobie błędy i pułapki, w które nie powinniśmy wpadać, wychowując własne dziecko.
Bardzo częstym zjawiskiem jest niewysłuchanie dziecka – bo nie masz czasu, bo jesteś zmęczony, bo z kimś rozmawiasz. Odganiasz się od dziecka, każesz być cicho, czasami nawet krzyczysz. Może następnym razem zaproponuj, by poczekało 5 minut? A może ustal pory na czas tylko dla dziecka? U maluchów jest to trudne, bo on musi „już”, dla niego jego sprawy są najważniejsze. Ale u nieco starszych dzieci z pewnością się sprawdzi. Takie rozmawianie, a nie mówienie do dziecka, sprzyja budowaniu relacji. Jeśli dziecko ciągle słyszy „nie teraz”, to w pewnym momencie przestanie do nas przychodzić ze swoimi sprawami, poszuka słuchaczy gdzie indziej. Jaką mamy pewność, że wybierze właściwych?
Innym niebezpiecznym zjawiskiem jest cała gama porównań, zaszufladkowań, etykietowania. Każde dziecko jest inne, więc takie porównania mogą znacznie zaniżać jego samoocenę, wyrobić wyuczoną bezradność, a nawet wzbudzić nienawiść do rodziców.
W Polsce obowiązuje zakaz używania przemocy wobec dzieci. Czy zdajemy sobie sprawę, że przemoc psychiczna (np. krzyk, poniżanie, wyzywanie) czyni równie wielkie szkody jak przemoc fizyczna? Taka przemoc wobec dziecka jest najczęściej objawem nieradzenia sobie dorosłych z zaistniałą sytuacją.
Nie ma nieomylnych ekspertów wychowania. Takie same sytuacje w różnych rodzinach są różnie rozwiązywane, co wcale nie oznacza, że któraś z rodzin postępuje niewłaściwie. Nie ma jednego modelu, jednej „sztampy”. Ale najważniejsze jest to, by te rozwiązania nie wykorzystywały przemocy. Dzieci dopiero uczą się życia i rozwiązywania problemów – nauczmy je właściwych sposobów. Wzmacniajmy rodzinne emocjonalne więzi, ale nie twórzmy z rodziny więzienia.
Spędzanie czasu z dzieckiem jest przejawem miłości i więzi. Czasami wystarczy być tylko dla dziecka kilkanaście minut dziennie. Ale to ma być czas dziecka – bez telefonów, bez rodzeństwa. Cała uwaga rodzica ma być skoncentrowana na dziecku – uważne wysłuchanie jego opowieści, spokojna rozmowa o sprawach dziecka, wspólne rysowanie, czytanie…
Im więcej czasu spędzimy od wczesnego dzieciństwa rodzinnie, tym łatwiej będzie utrzymać więź emocjonalną, gdy z malucha wyrośnie nastolatek i zacznie się „wyrywać” z domu do kolegów. Tym lepiej będziemy znać swoje dziecko, a ono będzie miało dobre wzorce na swoje dorosłe życie.
Zróbmy co jakiś czas rodzinny detoks od technologii. Kupujmy książki (papierowe), gry planszowe, sprzęt sportowy i rodzinnie czytajmy, grajmy. Znajdźmy codziennie 5 sekund na drobiazgi, które są tak ważne do utrzymania i rozwijania więzi – powiedz „kocham cię”, przybij piątkę, powiedz „ale mam fajne dziecko”, przytul, ot tak, bez powodu, wrzuć do śniadaniówki karteczkę z serduszkiem, powalczcie na łaskotki, zróbcie konkurs min, prześlij całusa...
Napisz komentarz
Komentarze