Drogi Święty Mikołaju, w tym roku byłam bardzo grzeczna, możesz spytać mamę albo tatę. Pod choinę chciałabym lalkę, wózek, ubranka, konika i pieska. Prawda, że dostanę wszystko? Byłam bardzo grzeczna, a babcia powiedziała, że spełniasz prośby tylko grzecznych dzieci. To Maćkowi nic nie dasz, bo on mi podarł chustkę i zabrał ołówek, oczywiście mówił, że tylko pożyczył i niechcący zgubił, ale ja wiem, że jest niegrzeczny. Tata też był niegrzeczny…
Kochany święty Mikołaju, wiem, że nie bardzo byłem grzeczny, chociaż bardzo się starałem. Przepraszam Cię bardzo mocno i obiecuję, że w przyszłym roku jeszcze bardziej się będę starał i może wtedy zasłużę na prezent. Przepraszam, że rozwaliłem samochodzik i tory, które dałeś mi wcześniej. Były super, no ale… niechcący wlazłem na nie i się połamały. Jeśli dla mnie masz tylko rózgę, to proszę – daj mamie i babci coś ślicznego, bo one są wspaniałe, że tak ze mną wytrzymują...
Dwa przykładowe listy dwojga różnych dzieci. Z pewnością wersji listu „do świętego Mikołaja” można by przytoczyć o wiele więcej. Są listy przepraszające, tłumaczące, proszące, ba – nawet żądające. Niektóre dzieci piszą o swoich marzeniach, inne dają gotową listę nawet z adresami sklepów, jeszcze inne wypisują listę dla siebie i dla najbliższych. Dzieci marzą o dobrach materialnych, ale i o niematerialnych. Warto wczytać się w te listy, warto zobaczyć, o czym marzą dzieci i co te listy mówią o sytuacji dziecka, jego emocjach i wartościach, jakie są dla niego ważne.
Czy na prezent gwiazdkowy dziecko musi zasłużyć nienagannym zachowaniem przez cały rok? Czy jest to dla dziecka wykonalne zadanie? Szczerze powiedziawszy, bałabym się o zdrowie takiego zawsze grzecznego dziecka. Wiem, milczenie jest złotem, ale… kiedy w pokoju z dziećmi robi się cicho, to zwykle potrzebna jest natychmiastowa interwencja. Rozważmy, czy kilka złych uczynków, „niegrzeczności”, gorszych ocen zaprzepaszczą wielomiesięczne liczne starania, ciężką pracę nad sobą i swoimi odruchami czy emocjami?
Żądamy od naszych dzieci, żeby były zawsze „grzeczne”. Grzeczne - czyli jakie? Według wielu dorosłych, dzieci nie powinno się widzieć ani słyszeć. Powinny same sobą się zajmować (ale bez „głupich pomysłów”), nie zawracać głowy dorosłym, bezwzględnie słuchać dorosłych… Czy za to kochamy swoje dzieci i za to dajemy im prezenty?
William Sears napisał kiedyś: „Jeśli zastanawiasz się, jak zareagować na jakieś zachowanie swojego dziecka, zadaj sobie pytanie: Gdybym była swoim dzieckiem, jak chciałabym, aby zareagowali moi rodzice? Prawdopodobnie to będzie właściwa odpowiedź”.
I inne pytanie – czy dziecko powinno dostawać wszystko, czego sobie zażyczy?
Zapewne wielu z Czytelników pamięta Dudleya Dursleya – kuzyna Harry’ego Pottera. Dudley był rozpieszczany przez swoich rodziców. Wmawiano mu jego wyższość nad kuzynem, nie reagowano, a wręcz akceptowano jego znęcanie się nad osieroconym Harrym. Miał wszystko, rodzice wręcz obsesyjnie zasypywali go słodyczami. W ekranizacji powieści możemy być świadkami jedenastych urodzin chłopców. Harry nie dostaje prezentu. Dudley zaś skrzętnie przelicza swoje – jest ich trzydzieści siedem, ale to o jeden mniej niż rok wcześniej. Dudley wybucha, wszczyna awanturę. Ojciec próbował mu wytłumaczyć, że niektóre prezenty są droższe (wśród prezentów są np.: komputer, telewizor, zdalnie sterowany samolot, złoty zegarek, magnetowid, kamera wideo, kilkanaście gier komputerowych, rower wyścigowy), ale dla Dudleya liczy się ilość, a nie jakość. Mama, by załagodzić sytuację, jedzie z synem i mężem do sklepu i dokupuje dwa prezenty, aby jej synek miał o jeden więcej niż w poprzednim roku. (A tak na marginesie – już kilka dni po urodzinach Dudley zepsuł większość swoich cennych prezentów).
Wbrew pozorom, takie spełnianie wszystkich zachcianek i zasypywanie dziecka wieloma drogimi prezentami nie jest dla niego dobre. Kreatywność rodzi się z marzeń, a nie ich spełniania. Może warto nie ulegać modzie na pewne prezenty, a postawić na te, które rozwijają wyobraźnię,doskonalą zdolności manualne, poprawiają sensorykę? A może - zamiast modnego tabletu - podarować książki przygodowe, bierki albo deskorolkę? A może wybrać prezent, przy którym rodzinnie będziemy spędzać czas?
Czy darczyńcy powinni licytować się wartością podarunków? Czy chcemy udowodnić, że jesteśmy hojni, bogaci, że stać nas na drogie prezenty? Czy nie liczy się dla nas radość innych, a tylko to, jak dużo wydaliśmy na prezent? Drogie prezenty spełniają też funkcję polepszaczy naszego „ego” - uwielbiamy słyszeć podziw obdarowanych: „Ojej, ale się wykosztowałeś”, „Ty zawsze kupujesz takie drogie prezenty”. Czy nie jest to chęć „wykupienia” sobie miłości dziecka? A może w ten sposób chcemy odpokutować poczucie winy za brak czasu dla niego? Mam nadzieję, że powodem nie jest zbieranie argumentów, by później wypominać je dziecku, manipulować lub szantażować nimi i wymuszać pewne zachowania.
Prezent nie musi być kosztowny. On powinien przekazać informacje: „Myślę o tobie”, „Kocham cię”, „Chcę sprawić ci radość”, „Chcę twojego szczęścia”. Podarowanie ciekawego eksponatu do kolekcji żab czy zakładek sprawi większą radość niż drogocenny wazon, który jest kosztowny, ale absolutnie nie jest w guście obdarowanego. Prezent powinien być dodatkiem do świąt, a nie być wartością samą w sobie.
Wesołych Świąt!
Napisz komentarz
Komentarze