Wielu widzów rozbawił w kinie już zwiastun. Sam film jednak zbyt często uderza w tony sentymentalne, żeby można go było nazwać komedią. Jest to raczej komediodramat. Niemniej sama kilkakrotnie się na nim głośno śmiałam, najdłużej w trakcie, a nawet jeszcze po zakończeniu, sceny porodu.
Komediowe nuty słychać również w znakomitym temacie muzycznym. W fabule humor jest zasadniczo sytuacyjny, zarówno w typie skeczów, zabawnych samych w sobie, jak i w formie przyczynowo-skutkowej, ściśle związanej z akcją. Dialogi już tak nie bawią.
Reżyserem i jednym z pięciu głównych scenarzystów (jest jeszcze trzech pobocznych) jest 26-letni Aleksander Pietrzak, twórca nagradzanych krótkometrażówek: „Mocna kawa wcale nie jest taka zła” i „Ja i mój tata”. „Juliusz” to jego debiut pełnometrażowy.
Scenariusz to przede wszystkim wypadkowa pomysłów twórców romantycznej komedii „Planeta Singli” – Łukasza Światowca i Radosława Drabika – zderzonych z humorem znanych z niewybrednych żartów i języka standupperów Abelarda Gizy i Kacpra Rucińskiego, powiązanych oraz utemperowanych przez reżysera. Poszczególne dowcipy połączone są w całkiem sensowną całość. Jednak liryczne przerywniki są zbyt długie, przez co wybijają z rytmu komedii, a są tak powierzchowne, że dramatyzmu czy wzruszeń raczej nie dodają. Za to Aleksander Pietrzak postarał się, żeby bohater nie był singlem dyrektorem mieszkającym w penthousie, a bardziej realnym człowiekiem, któremu nic łatwo nie przychodzi. Krytyk filmowy Kamil Śmiałkowski uznał, że Juliusz ma być czterdziestolatkiem, który przespał swoją szansę. Jest nauczycielem plastyki i wątek szkolny świetnie ilustruje polskie niepowodzenia i frustracje. Z drugiej strony, świat „Juliusza” jest wybitnie męski i kobiety są tam tylko erotycznymi dodatkami.
W roli tytułowej aktor charakterystyczny Wojciech Mecwaldowski, znany z filmów tak różnych jak: „11 minut”, „Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć”, „Wojna żeńsko-męska”, „Lejdis”, czy „Dziewczyna z szafy”. Tutaj idealnie odtwarza rolę pechowca i nieudacznika, a uśmiech na twarzy wywołuje od razu jego unikalna fryzura.
Dla tych, którzy wyjdą z kina szybko i nie doczytają: „W trakcie realizacji filmu nie ucierpiały żadne zwierzęta. Wyłącznie ludzie.” Jest też mało znacząca scena po napisach.
Napisz komentarz
Komentarze