Rozmowa z Bogusiem Janiszewskim autorem książek dla dzieci, w tym serii "To o czym dorośli Ci nie mówią", mieszkańcem Żoliborza i jednym z pisarzy nominowanych w tym roku do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy.
Jakub Krysiak: Udowadniasz, że warto rozmawiać z dziećmi jak równy z równym.
Boguś Janiszewski: Zdecydowanie. Jednak uważam, że z dziećmi trzeba rozmawiać ich językiem i szukać sposobu na dotarcie do nich. Nie mam przekonania, co do tego, że dla dzieci istnieją tematy tabu. One są ciekawe świata. Stąd idea, żeby pisać o wszystkim i również sama formuła serii „To o czym dorośli Ci nie mówią”, a nie mówią, bo często sami nie wiedzą.
Aktualnym tematem dzisiaj jest np. inflacja. Moja 12-letnia siostrzenica doskonale zdaje sobie sprawę z tego z czym to się wiąże. Robi zapasy słodyczy, bo wie, że za miesiąc za swoje kieszonkowe kupi ich po prostu mniej.
Polecam jej w takim razie książkę z serii „Ekonomia”, którą napisałem z myślą o moim wówczas 10-letnim synu. W pewnym momencie zaczął mnie pytać o to, czy Bóg pracuje albo czym są podatki. Pamiętam też, że zapytał mnie o to, dlaczego piwo w Norwegii jest kilka razy droższe niż w Polsce. Nie potrafiłem na to pytanie odpowiedzieć, więc zacząłem szukać odpowiedzi i stwierdziłem, że jest to dobry temat na książkę. Tam opisuję właśnie czym jest inflacja i z czego wynika.
Przeczytaj również: Jak wyglądały Bielany w XIX wieku? Rozmowa z autorem warszawskiego kryminału „Awans”
Zachodzące zjawiska opisujesz na życiowych sytuacjach. Student nie ma pieniędzy, bo wszystko wydał na piwo.
Tak. Jednak dziennikarka określiła mnie i Maxa (przyp. red. autor ilustracji) mianem rebeliantów literatury dziecięcej. Próbujemy przekraczać pewne granice. Ilustracje autorstwa Maxa nie są oczywiste. Charakteryzują się grubą kreską. W rysunkach, tekście i dymkach jest też wiele niegrzeczności. Natomiast mamy z tego pełną satysfakcję, bo docierają do nas sygnały, że te książki podobają się dzieciom. Cieszę się, że są przez nie czytane, a nie tylko podarowywane im.
W Sexie mamy komiksowy rysunek postaci opatrzonej dymkiem a w nim: „Dobra zdecydujcie się wreszcie, które z was będzie samcem, a które samicą”. Obok, rysunek dwóch ślimaków, które stanowczo protestują i mówią: „Wszelkim podziałom mówimy: »Nie!«”. Razem z Maxem puszczacie oczko do rodziców.
Nie ukrywam, że próbujemy przemycać również treści dla rodziców. Inspiracją jest dla mnie dziecięce kino hollywoodzkie, za sprawą którego zarówno rodzice jak i dzieci dobrze się bawią, dlatego że w tekstach są zaszyte treści, które zrozumieją tylko dorośli. Np. kiedy piszę o niebinarności płci i opowiadam w tym kontekście o środowiskach konserwatywnych to Max rysuje to w taki sposób, że przedstawione w książce postaci, mają swoje pierwowzory w rzeczywistości.
Książki, które piszę są skierowane dla dzieci, ale staram się też trafiać do dorosłych poprzez takie smaczki, które będą ich również śmieszyć, bo są to też dobre książki do czytania z dzieckiem.
Każda z książek z serii „To o czym dorośli Ci nie mówią” jest tak skonstruowana, że można ją czytać wiele razy i nie nudzi się.
Dzieci, które nawet jeszcze nie umieją czytać, chcą wiedzieć co jest napisane w dymkach. To je motywuje do czytania. Te książki czyta się wielowarstwowo. Najpierw dziecko przegląda obrazki, później czyta dymki, następnie wraca do niej i zaczyna czytać bardziej rozbudowany tekst.
Jaki z tematów okazał się najtrudniejszy?
Trudnym zadaniem dla mnie było napisanie książki o kosmosie. Nie jest to opowieść o planetach tak, jak ma to miejsce w pozostałych tego typu książkach dla dzieci. Podejmuję próbę wyjaśnienia, skąd się wziął wszechświat, jak wyglądał początek i jak powstawały cząstki elementarne. Procesy na poziomie kwantowym, które dla dorosłych są nieoczywiste i trudne do zrozumienia, trzeba było przełożyć na język dziecka. To było dla mnie bardzo trudne. Podobnie było z książką o sztucznej inteligencji. Wyjaśniam w niej czym jest uczenie maszynowe i na czym polega fenomen sztucznej inteligencji.
Przeczytaj również: Olga Łasak: „To nie jest tak, że my kogoś wyśmiewamy, tylko pokazujemy rzeczywistość”
Masz jakiś schemat, który ułatwia przekładanie trudnych sformułowań lub specjalistycznego żargonu na język dzieci?
Na tę chwilę myślę, że już wkradła się pewna rutyna. Przy pisaniu „Ekonomii” dużo rozmawialiśmy z dziećmi. Wręcz poszukiwałem pytań. Sprawdzałem co dzieci interesuje.
W klasycznych podręcznikach do ekonomii, nauka tej dziedziny rozpoczyna się od poznania takich pojęć jak popyt i podaż. Moja książka rozpoczyna się od rozdziału pieniądz, dlatego że to właśnie z tym pojęciem dzieci najpierw mają styczność.
Praca nad jakim tematem była dla ciebie najbardziej odkrywcza?
Na pewno praca nad „Kilmatem” i „Śmieciami” taka była. Nie zdawałem sobie sprawy w jakim punkcie jesteśmy w związku ze stanem naszej planety i nie ważne co dzisiaj zrobimy, albo i nie, to pierwsze efekty odczujemy za 30 lat. Z drugiej strony myślę sobie, że to właśnie moi czytelnicy będą dorośli i teraz pojawia się pytanie: jaki świat im pozostawimy?
Śmieci też były dla mnie, nie chce powiedzieć traumatycznym doświadczeniem, ale jak uświadomiłem sobie, że niewielki procent wygenerowanych przez nas śmieci jest przetwarzany, a reszta trafia do spalarni, to faktycznie jest w tym coś dołującego. W tej dziedzinie stoją przed nami potężne wyzwania i nie liczę już nawet w tej kwestii na dorosłych tylko na młode pokolenia.
Jak wygląda proces pisania u Ciebie?
Nie wierzę w iskrę bożą czy nagłe natchnienie. Sławomir Mrożek, kiedy powiedział, że książkę piszę się dupą. Po prostu trzeba usiąść i pisać. Ja wiem, że jeżeli o 7 czy 8 rano nie usiądę do pisania to nic z tego nie wyjdzie. Staram się to robić systematycznie. Raz idzie lepiej, raz gorzej. Zanim usiądę do pisania to trzeba przeczytać sporo innych książek i skonsultować się z ekspertami z danych dziedzin. Np. teraz pracuję nad książką dla dzieci o narkotykach. W ramach pracy nad nią spotykam się z toksykologiem, terapeutami, pracownikami ośrodków, policją i adwokatami. Słucham różnych doświadczeń młodych ludzi, którzy mieli problemy z narkotykami. Wtedy zebrane informację trzeba przełożyć na język dziecka.
I przekazać rzeczy, których w szkole próżno szukać.
Książki, które piszę są antypodręcznikami. Po pierwsze chodzi o przełamanie pewnych schematów myślowych. Jeżeli pisze śmieciach to zaczynam się zastanawiać czy inne stworzenia na ziemi też śmiecą. Wtedy odpowiedź brzmi tak, bo drzewa śmiecą i zwierzęta, tylko natura jest w stanie zagospodarować te odpady. Natomiast my ludzie wyprodukowaliśmy śmieci, które nie wzbudzają zainteresowania innych stworzeń. Dlatego bardzo lubię komentarze albo pytania o to, dlaczego podręczniki nie mogą być napisane w takim stylu. Kto zabronił dorosłym, żeby podręczniki były pisane z poczuciem humoru? Tak skonstruowaliśmy ten świat albo nie zdążyliśmy go zreformować, przez co szkoła staje się coraz bardziej odrealniona i chyba coraz mniej wnosi wartości poznawczych.
A jak znalazłeś się na Żoliborzu?
Przyciągnęła mnie tu miłość. Mój ojciec wyjechał z Warszawy za miłością, a ja za nią tu przyjechałem. I tak droga mojej rodziny zatoczyła koło.
Przeczytaj również: Jej portrety gwiazd znają wszyscy
Napisz komentarz
Komentarze