Ostatnio na czasie jest temat Sadów Żoliborskich i drzewek owocowych. Nie będę wchodzić w tematy lokalnej polityki, bo są inni, którzy robią to lepiej, jedynie dodam od siebie, że nie lubię, kiedy owoce gniją na chodnikach. Jestem również przekonana, że te drzewka były zasadzone nie bez myśli o tym, by mieszkańcy się przy nich integrowali, również z konsumpcją zebranych owoców. Opowiem o samym osiedlu i o parku.
Osiedle to pięć dużych kolonii bloków - kostek, które toną w zieleni. Kolonie Sadów Żoliborskich charakteryzuje funkcjonalność, dbałość o szczegół i przyrodę. Jeśli coś mamy wyciągać dobrego z czasów bardzo słusznie minionych, to jest to właśnie idea fajnego mieszkania na małym metrażu. Sady powstały z inicjatywy Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, zaprojektowane przez arch. Halinę Skibniewską wspólnie z arch. Jackiem Nowickim. Budowane były przez 12 lat (ostatnia V kolonia oddana w 1973 r.), są dziś przeglądem kolejnych poglądów i możliwości realizacyjnych lat sześćdziesiątych. Przy planowaniu kolejnych części projektanci musieli liczyć się z rosnącymi oszczędnościami i coraz bardziej restrykcyjnymi normatywami.
Przeczytaj również: Sady Żoliborskie i awantura o zbieranie owoców. Prezentujemy nagrania z rozmów z urzędnikami.
W konsekwencji właściwie tylko przy kolonii I Skibniewska mogła pozwolić sobie nie tylko na zaplanowanie urbanistyki, ale i własnych budynków wraz z detalami.