Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 29 marca 2024 02:05
Reklama

"Marzy mi się kościół rzymskokatolicki w parterze budynku na placu Grunwaldzkim"- mówi w wywiadzie Grzegorz Hlebowicz (PiS)

"Za mojej kadencji powstały boiska, obiekty o charakterze integracyjnym dla lokalnej społeczności, powstało najpiękniejsze przedszkole na Żoliborzu – na Rydygiera – został uchwalony plan zagospodarowania przestrzennego Żoliborza, rozpoczęliśmy walkę o pieniądze na szkołę przy ul. Anny German."

W wywiadzie z Grzegorzem Hlebowiczem (PiS) przeczytacie m.in. o tym:

  • jaki pomysł ma na zagospodarowanie Placu Grunwaldzkiego,
  • gdzie powinien pojawić się nowy kościół katolicki,
  • jak odnajduje się w roli opozycji,
  • jak widzi szanse PiS w kolejnych wyborach samorządowych w 2024 roku,
  • jak ocenia obecny zarząd,
  • jakie inwestycje realizowałby w kolejnej kadencji, gdyby PiS wygrało wybory samorządowe na Żoliborzu,
  • czy budować przedszkole na ul. Ficowksiego,
  • co myśli o nowopowstającym domu kultury.

Mateusz Durlik: Na początku chciałbym zapytać o to, jak się Pan odnajduje jako radny, a nie jako wiceburmistrz. Minęły już cztery lata od kiedy opuścił Pan zarząd. 

Grzegorz Hlebowicz: Ja się zawsze bardzo dobrze odnajduję. Trochę przypomina mi to sytuację z 2002 roku, gdy upadała Akcja Wyborcza Solidarność, której byłem członkiem. Wiele zatroskanych osób pytało wtedy co będę robić dalej. Mówili, że to straszny upadek. Potem okazało się, że AWS mimo że nie startowała w wyborach, to wygrała te wybory. Żoliborscy radni z tej formacji startujący z trzech różnych partii i grup politycznych nie tylko dostąpili reelekcji, ale i zdobyli bezwzględną przewagę w Radzie Dzielnicy. 

Chce Pan powiedzieć, że przez te cztery lata, gdy był Pan w opozycji, planował Pan jak skutecznie przejąć władzę nie startując w tych wyborach?

Panie redaktorze! Wie pan jak to było w starożytnej Grecji? Było tak, że jeżeli się widziało, że komuś bardzo zależy na władzy, to się pisało na skorupce imię i nazwisko tego kogoś – np. Paweł Michalec – a następnie sąd skorupkowy skazywał tego kogoś na banicję. Banicja poza Polis oznaczała, że przez wiele lat nie będzie mógł robić interesów w starożytnej Grecji. 

Nazwiska ilu osób, należących do PO, z Rady Dzielnicy i z Zarządu, są już wypisane na skorupkach? 

Tym porównaniem do obrony demokracji przed satrapami próbuję powiedzieć, że należy się strzec tych, którzy bardzo pragną władzy. Należy się strzec tych którym bardzo, ale to bardzo zależy na władzy! Wiedzieli o tym twórcy słowa demokracja. Ja panie redaktorze pragnę władzy, ale nie jest ona celem samym w sobie. Pragnę tej władzy po to, żeby służyć swoim wyborcom. 

Wracając do pytania – jak się Pan odnajduje w roli opozycji? Przygotowania do kolejnych wyborów trwają? 

Na pierwsze pytanie odpowiem krótko: w USA jest takie określenie „lider mniejszości”. W Radzie Dzielnicy mamy dwóch liderów mniejszości i tym bardziej widocznym jest mój kolega z MJN (Łukasz Porębski przyp. red.) Ja natomiast staram się być podmiotem, który próbuje dokonywać korekty działań zarządu. Nie udało mi się to w zakresie drogi pożarowej przy ul. Śmiałej. Nie udało mi się przekonać zarządu, że nie warto robić powłoki pneumatycznej w szkole w alei Wojska Polskiego 1. Nie udało mi się - będąc w opozycji - zrobić szeregu rzeczy. Mam wrażenie, że zarząd, widząc naszą merytoryczną ocenę ich pracy, jednak bierze nasze zdanie pod uwagę. Nie jest tak, jak w wielkiej polityce, że wszystko, co powie druga strona, jest negowane. Czasami jesteśmy przez zarząd brani pod uwagę bardzo poważnie. Na przykład ostatnio udało się zapisać inwestycje w budowę ulicy Tołwińskiego w brakach niezbędnych do wykonania w projekcie budżetu dzielnicy na rok 2023. Jesteśmy opozycją, która stara się nie tylko wyraziście i jaskrawo krytykować zarząd, ale staramy się też konstruktywnie oceniać jego pracę. Może czasami jesteśmy zanadto brutalni, bo opozycja nie jest po to, by niszczyć władzę publiczną ale by ją mobilizować do lepszej pracy na rzecz dobra wspólnego. Dlatego nie tylko oceniamy, ale również proponujemy pewne rozwiązania. 

Jak by Pan ocenił zarząd pod względem tego, jak wywiązuje się ze swoich obowiązków?

Jestem bardzo stary. Chodziłem do takiej szkoły podstawowej, gdzie skala ocen była od dwóch do pięciu. Nie było ocen wyższych od piątki. Biorąc pod uwagę tę skalę dałbym zarządowi promocję do kolejnej klasy, ale jeżeli chodzi o ocenę to raczej trzy na szynach. 

Czyli mogą rządzić w kolejnej kadencji?

Nie mogą. Ma rządzić w kolejnej kadencji ten podmiot, ta koalicja, która zostanie wybrana przez wyborców. 

Ale jeżeli Pan ocenia ich dobrze?

Nie oceniam ich dobrze. Ocena dobra to cztery. Ja ich oceniłem na dostateczny z dwoma minusami. 

Czyli jednak przechodzą. 

Dostają promocję do kolejnej klasy.

W tym przypadku promocja jest równoznaczna z tym, że zarząd idzie razem z klasą do kolejnych wyborów w 2024 roku? 

Wybory będą w maju 2024 roku, w związku z czym zarząd ma jeszcze grubo ponad rok, żeby się poprawić i uzyskać lepszą ocenę i równie wiele czasu, żeby się pogorszyć. Wszystko jest jeszcze możliwe.

Oświata na skażonym gruncie? Jest sprzeciw w sprawie budowy przedszkola przy Ficowskiego

Chciałbym się skupić na ocenie infrastruktury szkolnej i przedszkolnej. Był kiedyś, jeszcze, gdy był Pan wiceburmistrzem, taki pomysł, żeby wybudować przedszkole przy ul. Ficowskiego. Ten pomysł jest kontynuowany. Czy z dzisiejszą wiedzą dotyczącą demografii Żoliborza Południowego, statusu gruntu na Ficowskiego i sprzeciwu mieszkańców budowałby Pan to przedszkole czy nie?

To może nawiązując do tego oceniania zarządu powiem, co jest dobre w jego działaniach w tej sprawie, a co jest szkaradne. W kwestii zespołu żłobkowo-przedszkolnego przy ul. Ficowskiego zarząd zrobił dobrą rzecz: pozyskał do zbilansowania zieleni grunt wolski. Zarządowi opozycyjnemu wobec koalicji rządzącej Radą Miasta trudno byłoby to osiągnąć. Im się to udało. Gdy ja doprowadziłem do zamiany nieruchomości z MPWiK, to zajęło mi to dwa lata i było ekstremalnie trudne, ale dzięki temu obecny zarząd mógł dokończyć inwestycję zaprojektowaną w poprzedniej kadencji. 

Jeżeli chodzi o zespół żłobkowo-przedszkolny przy ul. Ficowskiego, to koalicji udało się dobrze zacząć, bo pozyskali grunt, bez którego działka by się do tej inwestycji nie nadawała. Plus dla zarządu. Natomiast projekt, który zarząd odważnie przedstawił, ma urodę młotka pozbawionego trzonka. Jest po prostu szkaradny. To bryła, która jest obrzydliwa. 

Czyli na tym etapie zastanowiłby się Pan bardziej nad tym, jak ma wyglądać ten zespół żłobkowo-przedszkolny, niż nad tym czy go budować.

W tej chwili mamy dwa pytania: czy budować według tego projektu? – tu odpowiedź jest jednoznaczna: nie. Drugie pytanie brzmi: jak rozwiązać deficyt miejsc w żłobkach i przedszkolach? Ogólnomiejskiego deficytu miejsc w żłobkach nie da się rozwiązać działając samym Żoliborzem. To zadanie miasta. Jeżeli natomiast chodzi o przedszkola, to problem z deficytem miejsc da się rozwiązać choćby na sposób przedszkola na ul. generała Rybińskiego, z rozmachem rozbudować obecne przedszkola. 

Które przedszkole można by w ten sposób potraktować?

Choćby to na Popiełuszki vis a vis Sempołowskiej. Jeżeli chodzi o przedszkole na Ficowskiego, to nie wykluczam jego budowy, ale według innego projektu, który będzie ładniejszy i będzie zakładał mniejsze wykorzystanie przestrzeni zielonej. Jeśli natomiast nie powstanie, to alternatywą do tego projektu powinien być program zwiększenia intensywności zabudowy w istniejących przedszkolach. 

Wiem, że ma Pan zacięcie historyczne, więc chciałbym trochę o historii. Choć nieodległej, bo dotyczącej poprzedniej kadencji. Co z perspektywy czasu zmieniłby Pan, poprawił, położył większy nacisk, w swojej działalności jako wiceburmistrz?

Jako członek zarządu dzielnicy funkcjonowałem nieco ponad trzy i pół roku. Obecny zarząd funkcjonuje dużo dłużej, a będzie funkcjonował pięć i pół roku.

Dzięki decyzji Pana partii. 

W związku z czym, jeśli porówna się dokonania z trzech i pół roku z dokonaniami z ponad pięciu lat, to mam wrażenie, że moja kadencja była czasem ciężkiej pracy i działań, które przynosiły dobre efekty. Odpowiadając na pana pytanie: dbałbym więcej o estetykę budynków, których powstawanie realizowałem. To jest niestety tak, że wiedziałem, że mamy mało czasu i – tu będę wulgarny - że trzeba ciężko i szybko pracować.  Czasu było mało. Wiedziałem, że mam mniej niż cztery lata, i że muszę zostawić po sobie spuściznę.

Czyli liczył Pan się z tym, że może nie wygrać w wyborach i nie mieć szansy rządzenia dalej?

Myśmy funkcjonowali w układzie łączącym grupy pochodzące z różnych szczepów politycznych. To była szansa, którą należało wykorzystać. Patrząc panu w oczy powiem, że ja tę szansę wykorzystałem. Powstały boiska, obiekty o charakterze integracyjnym dla lokalnej społeczności, powstało najpiękniejsze przedszkole na Żoliborzu – przedszkole na Rydygiera – został uchwalony plan zagospodarowania przestrzennego Żoliborza, rozpoczęliśmy walkę o pieniądze na szkołę przy ul. Anny German. Pozostawiliśmy szuflady pełne takich projektów, jak modernizacja ulicy Śmiałej, którą obecny zarząd zbudował. 

Ma Pan żal do obecnego zarządu, że działania zainicjowane przez Pana nie są w żaden sposób doceniane? Nie jest Pan nawet zapraszany na otwarcia obiektów, do których powstania się Pan przyczynił. 

Gdybym był ateistą, to bym miał żal.

Ale nie jest Pan. Co w związku z tym?

W związku z tym nie mam żalu. Wręcz przeciwnie. Jestem wdzięczny za to, że zechciano te projekty zrealizować. Ten zarząd świetnie potrafi zdobywać finansowanie na projekty rozpoczęte przez poprzedników. Nie mogę mieć żalu o to, że Platforma stara się traktować PiS jak wroga, ale ja ich nie traktuję jak wrogów i staram się być uczciwy w tych ocenach. 

Ale dał im Pan trzy z dwoma. Przyjacielowi się takiej oceny nie daje. 

Ale sam pan zauważył, że to jest promocja do kolejnej klasy. Ja im dobrze życzę, bo mam wrażenie, że ten zarząd mimo wszystko chce dobrze dla dzielnicy. Mimo braku dalekosiężnych planów innych niż zbycie gruntów na placu Grunwaldzkim. Nie traktuję tego zarządu jedynie jako obiektu krytyki. Staram się ich oceniać, bo praca radnego na tym polega. Chodzi o to, żeby kontrolować, oceniać i doradzać. Radziłbym zarządowi na przykład, żeby pozwalać wspólnotom mieszkaniowym odbywać zebrania w budynku przy Słowackiego 6/8 w sali konferencyjnej 328 im. Aliny Janowskiej. Wspólnoty mieszkaniowe mogły w tej sali odbywać doroczne walne zgromadzenia spółdzielców. Ta praktyka została przerwana przez covid, a po covidzie obecny zarząd odgonił od siebie tłumy wyborców twierdząc, że wypiją kawę albo porysują ławki. Przez wiele kadencji samorządu taka postawa była niemożliwa. Ten zarząd pogonił wspólnoty mieszkaniowe. Nie pozwolił im odbywać zebrań sprawozdawczo-wyborczych. To karygodny błąd.

Wymienia Pan rzeczy, które się Panu nie podobają w działaniach zarządu, które mogą rzutować na jego wynik wyborczy w przyszłym roku. Czy Pana zdaniem duża polityka nie rzutuje na to jeszcze bardziej? Czy mimo tego, że będziecie stawali na głowach, to i tak będziecie oceniani przez pryzmat dużej polityki?

Ma pan rację. Teza zawarta w tym pytaniu jest prawdziwa. Na wynik PiS-u będzie miała wpływ demografia, zastępowalność pokoleń.

A jak wiemy, kobiety dają w szyję, zastępowalność jest kiepska…

Panie redaktorze, to bardzo poważny temat. W mojej kadencji, w moim okręgu wyborczym odeszło, zmarło ponad dziesięć procent wyborców. W ciągu ostatnich czterech lat liczba zgonów jest jeszcze większa. Historyczny Żoliborz pustoszeje. 

W kontekście wyborów trzeba powiedzieć, że zwiększy się liczba radnych z 21 na 23. Jest więc jakiś wzrost liczby ludności. Zdaje się, że tej młodej, która elektoratem PiS raczej nie jest. Zastanawiam się jak pan ocenia szanse swojego komitetu w najbliższych wyborach samorządowych.

Tu pana zaskoczę. Oceniam je bardzo dobrze. Niezależnie od przyszłych decyzji na temat liczby mandatów w okręgach i liczby okręgów. W tej chwili dwadzieścia jeden mandatów jest podzielone w ten sposób, że mamy cztery okręgi: trzy pięciomandatowe i jeden sześciomandatowy. Z pewnością ten podział się zmieni, gdy dojdą wspomniane dwa mandaty. Może dojść zarówno do zmiany okręgów, jak i do zmiany liczby przypadających na każdy okręg mandatów. 

Czy według Pana będzie to miało pozytywny wpływ na wynik lokalnego PiS?

Do wyborów parlamentarnych jest jeszcze trochę czasu. One odbędą się jesienią przyszłego roku, prawdopodobnie w październiku 2023 roku. Przez rok może się wydarzyć wiele dziwnych rzeczy, zarówno w polityce międzynarodowej jak i europejskiej. Może na przykład UE dać pieniądze polskiemu rządowi nie warunkując ich liczbą dni pracy konkretnego sędziego. Unia może też nie dać tych pieniędzy, co na pewno będzie mieć wpływ na wynik wyborczy PiS w wyborach parlamentarnych. Z drugiej strony przebieg wojny Rosyjsko – Ukraińskiej, też może wpływać na opnię społeczną. Od wyborów parlamentarnych do wyborów samorządowych upłynie kolejne kilka miesięcy. To, jaki będzie po wyborach parlamentarnych rząd, wpłynie w ogromnej mierze na wynik wyborczy w wyborach samorządowych. Reprezentuję partię okrzepłą już w wielu różnych kampaniach wyborczych i w wielu różnych kadencjach. Warszawa nie jest miejscem, w którym ta partia osiąga najwyższe notowania i mam tego świadomość. Jednak PiS ma na Żoliborzu dwa atrybuty. Pierwszy jest taki, że potrafimy niezależnie od partyjnych wytycznych stanąć po stronie Żoliborza. Potrafimy zachować pewną autonomię w stosunku do struktur miejskich, wojewódzkich czy ogólnokrajowych partii. Jesteśmy samorządowcami. Samorządność oznacza, że rządzimy się sami. Bierzemy pod uwagę wytyczne, ale w sytuacji, gdy są one sprzeczne z interesem jednostki samorządu terytorialnego, to ważniejszy dla nas jest interes Żoliborza. To pierwsza cecha, którą chciałem podkreślić.

Dobra cecha i obroniliście ją w praktyce. 

Drugi atrybut żoliborskiego PiS-u jest taki, że nie jesteśmy jastrzębiami. 

W przeciwieństwie do prezesa Narodowego Banku Polskiego

W przeciwieństwie do Platformy Obywatelskiej, która jak tylko na Żoliborzu nie rządzi, albo rządzi, ale jest niezadowolona z koalicjanta, to zmienia się w jastrzębia i rozszarpuje go. Sam doświadczałem tego i wiem, że Platforma była opozycją totalną. My tacy nie jesteśmy. Nie mamy tego w swoim DNA. Jesteśmy nastawieni na to, że celem jest korzyść dla Żoliborza, a nie rozszarpywanie politycznego przeciwnika. 

To się jakoś drastycznie zmieniło w ciągu ostatnich kilku lat czy takie DNA macie od zawsze?

Wie pan, zawsze byłem wredny. Nie jestem aniołem. 

Zwracam uwagę na pewną tendencję. Zastanawiam się, co daje Panu poczucie takiej euforii jeżeli chodzi o wyniki wyborcze w wyborach samorządowych, skoro przewidywania są zupełnie inne. 

Mój optymizm i wiara w jasną i dobrą przyszłość jest związana z wartościami, które wyznaję. Nigdy nie pogrążam się w przekonaniu, że jest jakaś determinanta polegająca na sondażach partii Prawo i Sprawiedliwość, która akurat mi uniemożliwi zwycięstwo na Żoliborzu. Nigdy się nie poddam. Nigdy. Zawsze będę walczył. 

To dobra cecha.

Nigdy też nie będę rozszarpywał przeciwnika. Moim celem są rozwiązania, które spowodują, że na Żoliborzu będzie nam się żyło lepiej, a nie rozszarpywanie przeciwnika. Czy Prawo i Sprawiedliwość w mieście jest za Strefą Płatnego Parkowania Niestrzeżonego? Jest przeciwne. Czy PiS na Żoliborzu poparło SPPN? Poparło! Podjęliśmy tę uchwałę w sposób jednomyślny. Byłem orędownikiem tej uchwały, co wielu prawicowych członków życia społecznego ma mi za złe. Jest więcej takich przykładów. 

Rozumiem te argumenty. Sam nawet wielu z nich doświadczyłem, ale nie o to pytam. Chodzi mi o pewne tendencje wyborcze, które możemy zaobserwować. Chodzi o to, że przy każdych kolejnych wyborach wasze wyniki są gorsze. Pan mówi, że nie będzie się poddawał i będzie walczył. To trochę tak jakbym upuścił długopis, a on by mówił, że nie spadnie.

Złapię go tuż nad ziemią! [śmiech]

Tendencja jest jednoznaczna. Rozumiem optymizm, ambicje i wolę walki, ale przyciąganie ziemskie – kontynuując metaforę – jest podatne na tego rodzaju upór?

Powtórzę to, co powiedziałem na początku naszej rozmowy. Gdy AWS się rozpadał, wszyscy zakładali, że żoliborscy radni tej formacji znikną z przestrzeni życia publicznego. Nie jest tak, że pewne ogólnokrajowe tendencje nie da się lokalnie przełamać, przezwyciężyć.

Ale to jest tendencja lokalna, żoliborska.

Tendencje zawsze mogą ulec zmianie. Przeszedłem już przez tyle trudnych bojów, zawsze zwycięsko, że jestem przekonany o tym, że ten bój nawet jeśli nie okaże się zwycięstwem, to będzie remisem. Ambicją Prawa i Sprawiedliwości jest remis z Platformą Obywatelską na Żoliborzu.

Załóżmy więc na potrzeby sytuacji, że 2025 roku okaże się dla was zwycięski i wróci Pan na stanowisko wiceburmistrza. Albo nawet jeśli nie wygracie, ale, tak jak Pan mówi, zremisujecie. Jakie byłyby priorytety działań dla was w kolejnej pięcioletniej kadencji? Jakie macie cele? Chodzi mi o cele duże, nie o wystającą kostkę brukową.

Drobne cele są bardzo ważne. Idąc do miejsca, gdzie rozmawiamy, z Żoliborza Historycznego do granicy Zatrasia i Żoliborza Południowego, widzę diametralną różnicę. D i a m e t r a l n ą. Tam, gdzie jest Historyczny Żoliborz jest brudno na ulicach. Tu jest czysto. 

Czyli tu by chciał pan pobrudzić?

Nie. Chciałbym, żeby cały Żoliborz był czysty. Jedna z moich poprawek do budżetu na przyszły rok dotyczyła czystości. 

Niepokoi mnie ta odpowiedź. Ubiegacie się o władzę w dzielnicy przez pięć lat… 

Żeby sprzątać! 

Jako pierwszy punkt wskazuje Pan, że należy posprzątać?

Tak. Jest brudno. Jest zła jakość przestrzeni publicznej w tym zieleni publicznej. Mamy do czynienia z nasadzeniami, które są realizowane w ramach budżetu partycypacyjnego, a później nikt się o nie troszczy. Tak jest nie tylko na Żoliborzu. Ta tendencja jest również w Śródmieściu. Proszę zrozumieć, ja myślę pozycjami budżetowymi, a nie kryterium ważności. Stąd jako pierwszą wymieniam zieleń publiczną i czystość terenów publicznych. Ten bród jest odczuwalny. Również tam, gdzie nie do końca wiadomo do kogo należy dany fragment chodnika. Czystość to bardzo ważna rzecz. Dużo ważniejsza niż te inwestycje, które ty byś chciał.

Czyli jakie?

Duże inwestycje, które mają charakter prorozwojowy. Dla mnie na Żoliborzu taką inwestycją jest plac Grunwaldzki. Zgodnie z MPZP Żoliborza Południowego, plac Grunwaldzki należy zagospodarować budynkami użyteczności publicznej. W budynkach o bryle dwóch półkoli należy stworzyć nowe centrum Żoliborza. Wysoka jakość przestrzeni publicznej i budynki użyteczności publicznej z usługami kultu religijnego w parterze, z sądem rejonowym, należałoby tu również znaleźć miejsce dla komisariatu policji. 

Plac Grunwaldzki ostatnia niezabudowana działka w centrum Żoliborza

Kultu religijnego jakiej religii? Muzułmańskiej? Prawosławnej? Na Żoliborzu jest już dużo kościołów katolickich, to może warto byłoby się zastanowić na przykład nad kultem muzułmańskim?

Odpowiadając na to prowokacyjne pytanie: marzy mi się kościół rzymskokatolicki w parterze budynku na placu Grunwaldzkim. Chciałbym jednak, żeby były tam również inne obiekty użyteczności publicznej. Również związane z brakującymi usługami – na przykład, żeby odwiedzić sąd rejonowy trzeba pojechać na Bemowo na ul. Kocjana. Z kolei otwarty w 1999 roku komisariat na ul. Rydygiera niewiele się od czasu otwarcia zmienił. Jest rok 2022. Upłynęło dwie i pół dekady. Ten komisariat nie jest rozwiązaniem optymalnym, pozwalającym policji wykonywać swoje obowiązki. To miejsce wymaga zmiany. Obecny zarząd dzielnicy był proszony o wyznaczenie miejsca i zaproponował miejsce w krzakach w pasie nadwiślańskim, gdzie nie ma gazu, prądu, wody. 

No ale wszystko można dorobić, dobudować

Komisariat policji nie będzie rozwiązywał problemów braku infrastruktury. Komisariat jest potrzebny w centralnym miejscu. Uważam, że plac Grunwaldzki jest takim miejscem.

Czyli mamy czystość, zieleń, plac Grunwaldzki… 

Plac Grunwaldzki wymaga również zszycia dwóch przestrzeni, które żyją w swoich światach. To zszycie musi nastąpić poprzez docelowe rozwiązanie, które przy planie zagospodarowania przestrzennego Żoliborza Południowego nie zostało opracowane. Plac Grunwaldzki ma linie rozgraniczające drogi publicznej, bardzo szerokie. Nie ma natomiast opracowanych konkretnego przebiegu jezdni, nie ma rozwiązań dotyczących układu drogowego w obrębie linii rozgraniczających tego placu. To nie zostało opracowane i budzi społeczne kontrowersje.

Ale czy to nie leży w gestii Biura Architektury i Planowania Przestrzennego?

Wydaje mi się, że Biuro Architektury samo tego tematu nie ugryzie. Wiele lat temu uchwalono MPZP Otoczenia ul. Słowackiego, w obrębie tego planu jest również plac Wilsona. Wtedy na początku tego wieku, Biuro stwierdziło, że planu układu drogowego na placu Wilsona oni nie opracowują, bo będzie on wymagał odrębnego opracowania. To było dwadzieścia lat temu. Odrębny, szczegółowy  plan zagospodarowania dla placu Wilsona ani nie powstał ani nikt go poza aktywistami nie przygotowuje! Plac Grunwaldzki wymaga tego samego rozwiązania, którego Biuro Architektury się nie podjęło. Kwestia urbanistyki nie jest zadaniem jednostki pomocniczej dzielnicy Żoliborz, ale zadaniem gminy. Jeżeli gmina ma to w poważaniu to trzeba przypomnieć o tym, że te dwa place wymagają rozwiązań. Jest też trzeci plac…

Plac Inwalidów.

Brawo redaktorze! Plac Inwalidów. Spacerując od placu Inwalidów w kierunku przyszłego Muzeum Wojska Polskiego można zauważyć, że centralna aleja w al. Wojska Polskiego, ten pieszy ciąg, naprawdę ładnie wygląda. Pomysłodawcy mieli naprawdę dobry pomysł. Ten pomysł został zrealizowany w mojej kadencji. Ciąg pieszy ciągnie się do placu Inwalidów. Trzeba go pociągnąć dalej aż do muzeum. 

Ostatnia sprawa, budowa Muzeum Wojska Polskiego wchodzi już w stan, w którym widać zjazd z Wisłostrady. Widać postęp prac. Prawdopodobnie muzeum zostanie otwarte w najbliższych miesiącach. Na pewno nie przed wyborami – takie manewry robi Platforma Obywatelska. PiS nie. 

Żoliborskie wzgórze obrasta w muzea. „Cytadela zostanie oddana warszawiakom”

PiS przed wyborami nie otwiera muzeów tylko rozdaje trzynastki i czternastki.

Wracając do Muzeum Historii Polski i Muzeum Wojska Polskiego, wydaje mi się, że trzeba je po prostu skomunikować z al. Wojska Polskiego. Nawet już po otwarciu. Tam aż się prosi o kładkę. Ta kładka była co prawda oprotestowywana przez mieszkańców, natomiast po otwarciu muzeum może należałoby się z tym projektem przeprosić i zrobić to połączenie. 

No i na koniec Fort Sokolnickiego. Może byśmy jakąś balangę tam zrobili po odzyskaniu niepodległości przez Żoliborz?

Albo przepraszam, źle się wyraziłem. Nie jestem separatystą. Nie jestem za utworzeniem Ludowo-Demokratycznej Republiki Żoliborza, jestem natomiast za tym, żeby władztwo Żoliborza nad prywatnym Fortem Sokolnickiego zostało przez mieszkańców zauważone. 

Okej, myślałem, że ma Pan na myśli odzyskanie niepodległości przez Żoliborz w Polsce, czyli po obaleniu PiS-u.

Nie, chodziło mi raczej o to, że ten obiekt był przez długi czas prywatny. Dziś jest publiczny. Jest zarządzany przez nasz samorząd. Ja natomiast efektów tego samorządowego zarządzania nie znalazłem, oprócz jednej imprezy promującej osoby zaangażowane politycznie. 

Przejdźmy do innej sprawy. Lex Deweloper na Przasnyskiej 6b.

Stanowcze nie! 

Ostatni temat, jaki chciałem poruszyć to dom kultury. Jest Pan zadowolony z tego jak ten budynek będzie wyglądał i z tego jak sprawy związane z domem kultury postępują?

Nie. Ale jestem zadowolony z pracy architekta, bo przygotowane przez niego projekty – przynajmniej pierwsze dwa – były ładne. Natomiast prace powinny przebiegać tak, jak komunikacja społeczna w sprawie budowy ulicy Śmiałej, przy której dom kultury się będzie znajdował. Dom kultury powstaje bez konsultacji z mieszkańcami najbliższych kamienic, wspólnot mieszkaniowych.

Te konsultacje odbywają się teraz. 

To dobrze, że dom kultury jest w tym miejscu. Jednak brak konsultacji powoduje społeczne obawy, nieufność mieszkańców tego kwartału ulic. Istnieje zagrożenie, że efektem takiej komunikacji społecznej będzie zamkniecie możliwości  przechodu z przystanku komunikacji publicznej przy ulicy Gen Zajączka do Żoliborskiego Domu Kultury. Rodzice odprowadzając dzieci z przystanku na ul. gen. Zajączka do przedszkola na ul. Śmiałej mogą napotkać bramę, bo wspólnota zamknie to przejście bojąc się domu kultury. Jeśli robi się takie inwestycje nie informując lokalnej społeczności, to wzrastają różne niepotrzebne animozje. 

Zarzuca Pan włodarzom brak konsultacji z mieszkańcami. 

Nie zarzucam. To jest po prostu fakt. Dom kultury został zainstalowany w dobrym miejscu, tego nie kwestionuję, ale ten dom kultury powinien przede wszystkim przedstawić się okolicznym wspólnotom mieszkaniowym. Tego nie zrobiono.

Bardzo panu dziękuję za rozmowę. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ