Wyobraźcie sobie widzieć totalną przestrzeń owianą bladymi i surowymi kolorami. Słyszeć jedynie przewalający się ciężko wiatr, który sprawia, że wszystko inne jest bezwładne i lekkie. Czuć wbijające się bezlitośnie opiłki mrozu w policzki, jak małe, lodowe szpilki. Nie musicie wchodzić na górę Waszyngtona. Wystarczy, że pójdziecie na nowy film Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta "Infinite Storm".
W tym artykule przeczytasz m.in.:
- o tym co jest osią fabuły "Infinite Storm",
- czy film gwarantuje emocje, jak w typowym thrillerze.
Małgosię pamiętam sprzed lat, gdy obsypane nagrodami "33 sceny z życia" świeciły trumfy na festiwalach filmowych w Europie i na świecie. To czuć, gdy komuś się udało zrobić dobry film i również czuć, gdy ktoś wkracza na ścieżkę rozwoju, i robienia kolejnych świetnych produkcji. Potem było "W imię...", "Ciało", "Córka boga". Krążenie wokół polskich tematów. Tym można się delikatnie zmęczyć. "Infinite Storm" otwiera nowy rozdział. To film uniwersalny, międzypokoleniowy i o całym świecie.
Przeczytaj również: Oscarowa produkcja o macierzyństwie – “Córka”
Główna bohaterka - Pam Bales, grana przez absolutnie wspaniałą Naomi Watts, wyrusza w samotną wędrówkę na Górę Waszyngtona, najwyższe wzniesienie surowych i wymuszających pokorę, targanych lodowatymi wichurami Gór Białych w północno-wschodnim krańcu Stanów Zjednoczonych. Ta wyprawa to jej cel i sposób na poradzenie sobie z dramatycznymi wspomnieniami. I właśnie w dniu, w którym czuje się najsłabsza, będzie musiała wykazać się największą siłą: to już nie jest walka o jej życie i zdrowie, ale kwestia uratowania kogoś innego. Jeśli zdecyduje się pomóc, sama też może zginąć.
Przeczytaj również: “Piosenki o miłości”. Opowieść o młodzieńczej pogoni za marzeniami
Żeby nie było, film jest oparty na faktach. Palm Bales - pielęgniarka i przewodniczka naprawdę wybrała się w góry i gdy podjęła decyzję o powrocie zobaczyła ślady snickersów na śniegu. Znalazła turystę w krótkich spodenkach i wzięła na siebie odpowiedzialność za jego życie.
Bohaterkę polubiłam od początku, ale zbiłam z nią mentalną pionę, gdy zawracając z podejścia krzyknęła do szczytu "See you soon, bitch!". Swoja dziewucha!
W filmie „Infinite Storm” emocje są równie silne i bezwzględne, co piękno widoków i surowość pogody. Jak to w górach bywa, piękno i groza idą w parze, a życiowe kryzysy są nieuniknione, tak jak gwałtowne są załamania pogody.
Idźcie i przekonajcie się, czy warto brać życie w swoje ręce, być silnym i walczyć. Jeśli nie poruszy Was historia, to na pewno zachwycą zdjęcia Michała Englerta. Jest mistrzem w swoim fachu.
Przeczytaj również: “Najgorszy człowiek na świecie”, czyli jak millenialsi próbują ułożyć sobie życie
Napisz komentarz
Komentarze