Spór majątkowy między Spółdzielnią Przy Sadach a WSM to historia, która trwa już od wielu lat. Choć wydaje się, że proces rozłąki między tymi dwiema organizacjami został zakończony w 2016 roku, to - jak informuje Dolina Rudawki - walka o podział majątku nadal trwa, generując koszty i konflikty. Oto krótka relacja z tej długotrwałej sagi.
Z tego artykułu dowiesz się:
- o który budynek toczy się spór,
- jak długo trwały procedury rozdzielenia spółdzielni,
- co w takim wypadku z funduszem remontowym,
- jakie są prognozy dotyczące rozwiązania tej sytuacji.
Historia rozłąki
Budynek przy Braci Załuskich 11, stanowiący własność WSM, został wzniesiony około 2002 roku. Jednak sytuacja zmieniła się drastycznie, gdy w 2011 roku Sąd Okręgowy wydał wyrok o wydzieleniu nowej spółdzielni, czyli Spółdzielni Przy Sadach, z WSM. Mimo prób odwołania się przez WSM, wyrok ten stał się ostateczny, a Spółdzielnia Przy Sadach zarejestrowała się 4 listopada 2016 roku. Oznaczało to, że walka sądowa trwała kilka lat, zanim udało się dokonać rozdzielenia.
Podział majątku
Jednak rozdział to tylko początek. Jak w każdym rozwodzie, konieczne było podzielenie majątku. Tutaj pojawia się kluczowe pytanie: Czy spółdzielcom WSM opłaca się budować nowe budynki na swoim mieniu, czy lepiej jest kupować mieszkania w nowych inwestycjach WSM? To pytanie pozostaje otwarte, ale problem nie sprowadza się jedynie do decyzji mieszkaniowych.
Dolina Rudawki niedawno udostępniła informację na temat wydzielenia się z macierzystej spółdzielni. Wskazuje ona, że wyjście jako wspólnota może wiązać się jedynie z przeniesieniem funduszu remontowego, podczas gdy wyjście jako spółdzielnia może dawać prawo do roszczenia o podział majątku proporcjonalnie do udziałów członków. W przypadku Spółdzielni Przy Sadach, sąd przyznał im działkę 12/5, sąsiadującą z parkingiem należącym obecnie do WSM.
Ciągłe spory
Przez lata można było śledzić przepychanki w protokołach Zarządu między dwiema spółdzielniami. WSM był wezwany do wydania działki 12/5, dokumentacji rachunkowo-księgowej oraz zapłaty przyznanych przez sąd pieniędzy wraz z odsetkami. Jednak do tej pory ta sprawa nie została zakończona.
Aktualna sytuacja
Najnowszy protokół z 12 lipca informuje, że Spółdzielnia Przy Sadach zdecydowała się pozwać WSM o wydanie działki, dokumentacji i pieniędzy przyznanych przez sąd. Ten ruch daje im nadzieję na zakończenie tej długotrwałej batalii.
Jednak cały ten proces jest kosztowny, przede wszystkim z powodu honorariów prawników. Pytanie, które się nasuwa, to czy ktoś w końcu poniesie konsekwencje? Walka w sądzie trwa od 2016 roku, a koszty finansowe i emocjonalne są ogromne. Jednak jednym z nielicznych zadowolonych z tej sytuacji wydają się być prawnicy, których usługi są wysoce opłacalne w takiej długotrwałej sprawie.
To ciągłe ciągnięcie się po sądach rysuje obraz sytuacji, w której długotrwałe spory mogą mieć znaczące koszty i konsekwencje zarówno dla stron sporu, jak i dla społeczności mieszkaniowej. Ostateczny wynik tej sagi jest nadal niepewny, ale jedno jest pewne - spór ten będzie kontynuowany w sądzie, co tylko potwierdza, że nierozstrzygnięte konflikty mają swoje koszty, które przynosi społeczność.
Przeczytaj również: Dorota Łoboda - determinacja i konsekwencja w walce o lepszą szkołę
Są rzeczy wymagające pilnej interwencji. To często drobne sprawy, które bardzo utrudniają życie, takie jak braki kadrowe w szkołach, nauka zmianowa, religia w środku planu, przepełniona świetlica albo nieodpowiednie posiłki. To rzeczy, które mogą się wydawać błahe, ale składają się one na obraz szkoły, który musi zostać zmieniony. Staram się tłumaczyć rodzicom, że zbyt duża ilość prac domowych nie wynika ze złośliwości nauczycielki, ale z przeładowanej podstawy programowej. To, że ciągle są w szkole zastępstwa, nie wynika z nieudolności dyrekcji, ale z faktu, że nauczyciele za mało zarabiają i odchodzą z pracy. Nie naprawimy tych drobnych rzeczy, jeśli nie zmienimy całego modelu edukacji.
Napisz komentarz
Komentarze