Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 20 kwietnia 2024 11:26

"Jestem chora na Żoliborz." Donata Rapacka (PL 2050).

"To było takie typowo pisowskie obsadzanie swoimi. Nie mam o nich do powiedzenia wiele dobrego... Nasi mieszkańcy na tym ucierpieli... " - mówi w wywiadzie Donata Rapacka, radna dzielnicy.

W wywiadzie z Donatą Rapackę przeczytasz m.in.:

  • o ocenie własnych działań w kończącej się w 2024 kadencji Rady Dzielnicy,
  • o różnicy we współpracy z zarządem z ramienia PiS i PO,
  • o ewentualnym starcie w kolejnych wyborach,
  • o tym do kogo najbliżej ma światopoglądowo,
  • o tym dlaczego znalazła się w Polsce 2050 Szymona Hołowni,
  • o tym dlaczego rozpadła się koalicja ruchów miejskich na Żoliborzu,
  • o tym jak przebiega współpraca z byłym koalicjantem MJN,
  • o tym co sądzi o LexDeweloper na Przasnyskiej 6b,
  • o nowo powstającym domu kultury na Żoliborzu,
  • o tym czy Żoliborz Południowy i Artystyczny powinny być w "Sadami Żoliborskimi"

Mateusz Durlik: Jak dzisiaj oceniasz siebie jako radną, swoje osiągnięcia w tej kadencji Rady Dzielnicy. Czy jesteś zadowolona ze swojej działalności i swoich dokonań? Czy uważasz, że coś można byłoby poprawić?

Donata Rapacka: Rzeczywistość zawsze trochę weryfikuje nasze oczekiwania. Gdy zaczynałam tę kadencję nie byłam już nowicjuszką i znałam pracę w radzie. Z tego powodu nie należałam do tych radnych, którzy najpierw obiecują gruszki na wierzbie, a potem odkrywają, że to, co obiecali, nie należy do ich kompetencji. Brałam czynny udział w tworzeniu programu koalicji ruchów miejskich, z którą wtedy startowaliśmy w wyborach na Żoliborzu. 

Szczerze mówiąc, jak się dzisiaj spojrzy na nasz program z tamtych czasów, to jest właściwie nieźle z realizacją jego podstawowych punktów. Są też rzeczy, o których wiadomo, że to nie są zadania na jedną kadencję, tylko na dłuższy okres. Jeśli chodzi o mnie samą, to mam taką zasadę, że staram się wybierać pracę u podstaw, tam, gdzie to tylko możliwe. Czyli nie działać łatwymi protestami, łatwym robieniem dymów, tylko robić swoje. Zdaję sobie sprawę, że to może być nie zawsze widoczne i że to nie zawsze dobrze się sprzedaje. Zdecydowanie lepiej sprzedają się protesty i robienie dymu. 

Staram się dobrze pracować. Pracuję w tej chwili w pięciu komisjach, co jest powyżej średniej. Chcę się jeszcze formalnie zapisać do komisji infrastruktury, na której posiedzeniach jestem często obecna. Ale też nie mnie to oceniać. Nie należę do tych, którzy zaczynają od razu od lansowania się. 

Jesteś w radzie już dłuższy czas i miałaś okazję pracować zarówno z zarządem, w którym był PiS jak i tym obecnym, czyli PO. Z którym pracowało się lepiej? 

Nie ma reguły. Współpracuje się z ludźmi. 

No tak, ale ci ludzie będący teraz w zarządzie z ramienia PO, a wcześniej z PiS, mieli konkretną przynależność polityczną.

Zacznijmy od tego, że nigdy nie popierałam PiS i nigdy nie współpracowałam z zarządem pisowskim. Zawsze, nawet w czasach, gdy w zarządzie dzielnicy był człowiek z PiS, skupialiśmy się przede wszystkim na rozwiązywaniu lokalnych spraw. Ale w naszym zarządzie główny burmistrz nigdy nie był z PiS. Nigdy bym nie poparła PiS-u. Bywało za to, że PiS popierał nas.

Jeśli chodzi o ludzi, reguły nie ma. Tu wyznacznikiem jest to, czy ktoś jest przyzwoity, czy ktoś jest „lokalsem”, czy ktoś jest rzeczywiście zaangażowany w Żoliborz. Często bywa tak, że przyzwoici są ludzie z zupełnie innego klucza politycznego niż można by wnioskować po dużej polityce. 

Bo patrząc na lokalność, to obecny burmistrz jest z Targówka, a poprzedni wiceburmistrz, Grzegorz Hlebowicz z PiS, był żoliborzaninem. Właśnie z tej perspektywy pytam. Wiem, że kładziesz duży nacisk na lokalność, a jednak PiS nie miał takich skłonności, żeby wciągać do żoliborskiego zarządu ludzi z innych dzielnic. 

Chwilę potem zrobili wybory, w których pierwsze miejsca na liście oddali nie osobom zaangażowanym od dawna w Radę Żoliborza, ale młodym ludziom nie znanym z żadnych działań na rzecz dzielnicy. 

Ale z Żoliborza.

Hmmm… Oni byli z Żoliborza...?

No nie da się kandydować do Rady Dzielnicy Żoliborz nie będąc z Żoliborza.

No w każdym razie, w tym momencie już znów nie bardzo są związani z Żoliborzem. 

Oddali mandaty.

Obaj oddali mandaty. Szczerze mówiąc – i jest to eufemistycznie powiedziane - mało uczestniczyli w pracach rady. To było takie typowo pisowskie obsadzanie swoimi. Nie mam o nich do powiedzenia wiele dobrego... Nasi mieszkańcy na tym ucierpieli. 

Jeżeli chcesz usłyszeć, czy wolę działać z „pisowcami” czy z „platformersami”, to nie przyjmuję takich kategorii. Staram się działać na poziomie lokalnym w sprawach, w których można coś zrobić. Najczęściej są to sprawy w ogóle bez wydźwięku politycznego. Wtedy nie pytam o przynależność polityczną. Pytam o intencje. Ludzie z dobrymi intencjami znajdą się z każdej strony. 

Musimy mieć jednak świadomość tego, że większość ludzi patrzy na przynależność polityczną radnych z perspektywy tzw. dużej polityki. Pamiętam takie sytuacje, kiedy nawet radni PO, z którymi obecnie współpracujecie w radzie, podnosili argumenty, że wy popieracie PiS, że jesteście ugrupowaniem pisowskim. 

W poprzedniej kadencji?

Tak.

To trzeba sobie przypomnieć jaka była wtedy historia. Jak znakomicie wiesz sytuacja była taka, że burmistrz należał wówczas do Platformy i to radni PiS przyszli i powiedzieli: „Poprzemy waszego burmistrza”. Nigdy nie zostałam postawiona w takiej sytuacji, że musiałabym głosować na PiS. Przeciwnie, to PiS zagłosował na naszego burmistrza. Nigdy bym tego tak nie sformułowała, że to ja poparłam PiS. Trzeba też dodać, że to było jeszcze przed wyborami ogólnokrajowymi, w których PiS przejął władzę. To było jeszcze przed tym, jak PiS zaczął na dobre psuć demokrację w Polsce. 

W każdym razie, w czasie, o którym mówimy, mnóstwo osób nawet z tzw. dużej polityki miało jeszcze nadzieję na PO-PiS. Trzeba więc wziąć pod uwagę kontekst czasu. 

Natomiast patrząc na działania lokalne nie można nie zwrócić uwagi na mechanizmy funkcjonowania. PiS obsadza spółki Skarbu Państwa swoimi nominatami…

I drenuje nasze wspólne kieszenie.

Lex Deweloper na Przasnyskiej z nowym projektem. Jest decyzja radnych!

Natomiast Platforma obsadza spółki miejskie swoimi radnymi. Wiemy doskonale jak to wygląda. Są radni PO, którzy uruchamiają sobie swoją gazetkę, a inna radna, będąca jego koleżanką z klubu i zasiadająca w spółce miejskiej, finansuje mu tę gazetkę z pieniędzy publicznych. Te przykłady można mnożyć. Są media na Bielanach, na Białołęce, które są tubą propagandową Platformy Obywatelskiej. 

Na Bielanach to chyba nie Platforma akurat. 

Na Bielanach jest „Nasz głos dla Bielan” to tuba Platformy Obywatelskiej. Zwracam uwagę na koalicjanta, z którym może w nie do końca w formalny sposób…

Nie, nie przypisuj mi bycia koalicjantką Platformy. Staram się zachowywać niezależność! Tak, często głosujemy podobnie: tam, gdzie pojawia się dobry pomysł, trzeba być „za”. Uważam, że trzeba budować, a nie niszczyć! 

PO jeśli chodzi o mechanizmy, nie odbiega za bardzo od tego, co w polityce krajowej robi Prawo i Sprawiedliwość. 

Myślę, że to jest tak, że ryba psuje się od głowy. To, co się dzieje, bardzo psuje dyskurs polityczny w Polsce. Demoralizują się wszyscy. PiS daje zły przykład, przekracza kolejne granice.

PiS osłabia nasza czujność, a Platforma… ?

PiS osłabia naszą czujność i wrażliwość, poczucie przyzwoitości. Mam jednak wrażenie, że cała klasa polityczna przejmuje złe obyczaje PiS-u. Po wszystkich partiach widać, że powoli uczą się od PiS-u nie szanować demokracji. 

Odnośnie do niewiązania ciebie z Platformą Obywatelską muszę zadać to pytanie: czy będziesz kandydowała w następnych wyborach samorządowych, a jeśli tak, to z czyjej listy?

[Śmiech] Nie wiem, nie wiem. 

Powiem tak: jestem nieuleczalną aktywistką – choć nie lubię tego określenia – OK: uważam, że jestem nieuleczalnym społecznikiem. Jestem chora na Żoliborz.

Może się zdarzyć różnie. Może się zdarzyć tak, że z różnych przyczyn nie zdecyduję się na kandydowanie. Jednak absolutnie startu w wyborach nie wykluczam, bo Żoliborz to całe moje życie. To coś podstawowego. Niektórzy aż się ze mnie przez to śmieją. 

Gdybyś startowała, to nie miałabyś zbyt dużego spektrum wyboru, jeśli chodzi o listy. Jesteś w Polsce 2050. Ta formacja własnych struktur w wyborach samorządowych budować nie będzie. Będzie wchodziła w koalicję z Platformą Obywatelską – wedle mej najlepszej wiedzy. 

No to mówisz mi coś nowego. Może nie jestem najlepiej poinformowana…
Zresztą w Polsce2050 jestem szeregowym członkiem. Obecnym, ale szeregowym. Nie do mnie te decyzje należą. 

Po drugie, wybory samorządowe najprawdopodobniej jednak będą dopiero po wyborach parlamentarnych. Wszystko się może zmienić. 

Po trzecie, mamy dobre relacje z ruchami miejskimi, które, jak wiadomo, też bywają różne. Często są skłócone między sobą. Jednak, jeśli chodzi o wizję miasta, jego przyszłość, sprawy klimatyczne, to nam jest najbliżej do ruchów miejskich.

A z ruchami miejskimi rozmawia Lewica. Wówczas robilibyście z nimi koalicję?

To jest palcem na wodzie pisane. W gruncie rzeczy, na dzisiaj mogę powiedzieć tylko to „nie wiem”. Dochodzi jeszcze kwestia ordynacji d`Hondta, która przeważnie wpuszcza tylko dwa duże ugrupowania i jedno małe. 

Jest to palcem po wodzie pisane dla kogoś, kto się tym nie interesuje, ale dla kogoś, kto w tym siedzi, jest to czas na tworzenie jakichś planów. Jestem pewny, że ty jakiś plan w głowie masz i chciałbym go od ciebie wyciągnąć. 

Chyba mnie przeszacowujesz. Muszę tu powiedzieć o jeszcze jednej, bardzo istotnej rzeczy: Polska 2050 to nie tylko partia, ale cały ruch. Nasze stowarzyszenie prowadzi najróżniejsze działania, także charytatywne czy ekologiczne. 

W wyborach samorządowych, inaczej niż w parlamentarnych, większy głos ma mieć to stowarzyszenie. Stowarzyszenie patrzy zupełnie inaczej niż działacze partii. Tam chodzi przede wszystkim właśnie o działalność charytatywną. Tam są ludzie, o których na Żoliborzu pewnie nawet nie słyszałeś, bo oni zajmują się czymś zupełnie innym niż my samorządowcy. 

Skąd u osoby o lewicowych poglądach, takich jak twoje, pomysł, żeby włączyć się w struktury ugrupowania, które – najdelikatniej ujmując – jest centrowe, a momentami wręcz mające zapędy w prawą stronę?

A właśnie, że nieprawda! Operujesz etykietkami, tak jak etykietkami operuje większość mediów. Najpierw warto byłoby poczytać strategię Polski 2050. Te etykietki biorą się z tego, że Szymon Hołownia chciał dawno temu zostać księdzem. Bo był idealistą. To jest właśnie to, co w nim cenimy. Ma bardzo uczciwe podejście do świata 

Nie zarzucam Hołowni braku uczciwości. Chcę tylko powiedzieć, że te etykiety jak wspominasz, w większości mediów skądś się biorą. 

Ludzie, których znam z Polski2050, mają często jeszcze bardziej lewicowe poglądy niż moje. To osoby, które głosowały na lewicę, na Wiosnę – mówię o ludziach z warszawskich kręgów – one wręcz uważają, że ta lewica jest czasami za mało lewicowa. 

I Szymon Hołownia, który chce w sprawie aborcji przeprowadzać referendum, jest bardziej lewicowy?

Ma podejście demokratyczne. Uważa, że powinni zadecydować ludzie. Natomiast jeśli spojrzysz na strategię, to chyba żadne ugrupowanie w Polsce nie ma tak kompleksowego i przemyślanego zestawu strategii, co on. To jest wyznacznik. Co więcej, około siedemdziesiąt procent osób w naszym ruchu to ludzie deklarujący się jako stroniący od Kościoła. Dużo więcej niż w innych ugrupowaniach. Wiesz kto jest szefem naszego klubu parlamentarnego?

Tak.

Hania Gill-Piątek, która jest bardziej na lewo niż wiele osób, o których można powiedzieć, że mają wyraziście lewicowe poglądy. Uważam, że należy patrzeć na treść i na to, co realnie proponujemy.

Wiem, że temat aborcji – ze względu na to, co zrobił PiS - jest ostatnio tematem nośnym. Nie sposób jest od tego abstrahować. Jak można oddać…

Poczekaj, jaka jest dla ciebie definicja lewicowości?

To bardzo szerokie pojęcie. 

No właśnie! I to jest ten problem! 

Na pewno w lewicowość nie wpisuje się poddawanie pod demokratyczne referendum podstawowych praw kobiet. Tak samo jak nie powinno się poddawać pod dyskusję tego, czy można kogoś pobić. 

Jeśli pytasz o moje własne poglądy, to ja oczywiście też ci tak powiem. To w ogóle nie jest kwestia prawa. To kwestia czyjegoś sumienia i poglądów; zupełnie nie od tego jest prawo. 

No tak.

Myślę, że o to chodzi. I podobnych mnie ludzi jest tak naprawdę w ruchu najwięcej. 

Ale jeżeli lider podejmuje jakieś decyzje

Nie, lider nie podejmie decyzji. Lider wierzy w wyższość demokracji i dlatego mówi o referendum.
Mamy w Polsce totalny miszmasz, jeśli chodzi o definicje lewicowości, prawicowości. Dla mnie Platforma jest ugrupowaniem dużo bardziej na prawo i dużo bardziej zachowawczym niż my – wbrew temu, co robi Tusk - jeżeli spojrzysz na ich działania i to, jak głosują. 

Gdy się wyszuka w Google hasło „Donata Rapacka”, to obok naszego zdjęcia z Radia Żoliborz pojawia się twoje zdjęcie z wielkim napisem „Koalicja dla Żoliborza – Miasto Jest Nasze”. Ta koalicja się rozleciała z wielkim hukiem. Jak się teraz odnajdujesz w relacjach z ludźmi ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze?

Jeżeli daje się współpracować, to współpracujemy.

A jeśli się nie daje?

To robię swoje. 

Czyli to są relacje pragmatyczne?

To są relacje dla Żoliborza. Tam, gdzie się da działać dla Żoliborza, tam działamy. 

Ale takie były założenia samej koalicji. Czyli tak naprawdę nic się nie zmieniło. Koalicja rozleciała się, ale tak naprawdę to nie?

Nigdy nie powiedziałam, że te rzeczy, które są w programie, przestały być dla mnie istotne. Staram się realizować te same założenia, co wcześniej. Być może to o metody poszło. Jeżeli ktoś uważa, że może uzyskać więcej robiąc dym tam, gdzie może, to okej. Ja uważam, że takie działanie to absolutna ostateczność. 

Nie masz przemyśleń, że to było działanie nie do końca spójne? Chodzi o współpracowanie z Platformą Obywatelską lokalnie, a centralnie, w tym samym czasie, zwalczanie jej, konkretnie Trzaskowskiego.

Mam. Trzeba wybrać. Albo ważna jest skuteczność, albo zaistnienie w mediach. Nie można wchodzić z kimś w koalicję i jednocześnie go zwalczać. Jeżeli decyduję się z kimś na współpracę i coś mi się w niej nie podoba, to zaczynam od rozmowy, a nie od pisania na Facebooku, że ten współpracownik jest złodziejem. To jest taka lokalna dyplomacja. Nawet na poziomie prawdziwej dyplomacji to tak działa, jeśli chce się coś osiągnąć. Inaczej pozamykasz wszystkie drzwi. 

Jesteś przewodniczącą Komisji Ładu Przestrzennego. Jednym z elementów ładu przestrzennego jest również nazewnictwo w dzielnicy. 

Nie, nazewnictwem zajmuje się Komisja Samorządności i Dialogu Społecznego, której szefuje Adam Buława. Nazewnictwo to tylko mój konik [śmiech]. 

Radni wybierają nową siedzibę Żoliborskiego Domu Kultury. „Żadna z koncepcji nie jest gotowa”

Ale jest to ład - choć nie przestrzenny ani architektoniczny. 

Nasze komisje współpracują. Nazewnictwo to mój prywatny konik jako członkini Stowarzyszenia Żoliborzan i w ogóle żoliborzanki. 

Sady Żoliborskie, będące na Żoliborzu Południowym i na Żoliborzu Artystycznym, powinny stąd zniknąć? 

No nie! Sady Żoliborskie były nazwą, która się pojawiła na początku lat 60., gdy Halina Skibniewska projektowała swoje osiedle. Pierwotnie to były Powązki, Buraków. 

Ale nie Sady. 

Nie, Sady to jest nazwa wymyślona przez Halinę Skibniewską. 

Czyli zmienić?

Nie mam gotowej odpowiedzi. To jest problem, za który powinni się wziąć varsavianiści. Jest kilka rzeczywistości. Rzeczywistość historyczna jest też taka, że dzisiejsze Cmentarze Powązkowskie są w trochę innym miejscu niż rezydencja księżnej Izabeli Czartoryskiej, która była tam, gdzie dziś osiedle Rudawka. To osiedle jest na planie miejscowym nazwanym Rudawką. Obok jest rejon nazwany Powązkami w planie miejscowym, a jeszcze w pobliżu jest Żoliborz Południowy…!

A wszystko się nazywa Sadami Żoliborskimi. 

Miejski System Informacji, który miał na celu ułatwienie ludziom orientacji w mieście, działa pod tym względem perfekcyjnie. Problem w tym, że MSI jest zarządzane przez Zarząd Dróg Miejskich. Z punktu widzenia organizacyjnego poprzez MSI świetnie dzieli miasto na kwartały. Jeśli natomiast chodzi o towarzyszący temu poziom informacji varsavianistycznej, to niestety jest ogromny zamęt. 

Dziś ten zamęt jest jeszcze mocniejszy o tyle, że w chwili projektowania MSI w 1996 r. nie przewidziano żadnej możliwości aktualizacji. Miasto było wtedy relatywnie mniejsze i nie aż tak zagęszczone. Tkanka miejska bardzo się od tego czasu zmieniła. Za parę lat będzie jeszcze gorzej. Kiedyś będzie trzeba się za to wziąć. 

To jest trochę jak puszka Pandory. Dotknięcie nazewnictwa wywołuje emocje wśród mieszkańców. 

Varsavianiści mówią, że stworzono świetny system organizacyjny, ale nie informacyjny. Zwłaszcza dziś. Rozwiązanie tego problemu nie jest zadaniem Żoliborza. To zadanie dla całego miasta. Powinien się tym znowu – tak jak w 1996 r. – zająć interdyscyplinarny zespół. Nie postuluję zmiany MSI, ale jego aktualizację. 

Jeśli chodzi o Żoliborz, to trzeba pamiętać, że kiedy wprowadzano MSI i podzielono dzielnicę na Stary Żoliborz, Marymont-Potok i Sady Żoliborskie, nie było żadnych osiedli na Żoliborzu Południowym, na terenach poprzemysłowych, na dzisiejszych Powązkach. Teraz mieszka tam mniej więcej połowa ludności dzielnicy i wszyscy mają na tabliczkach Sady Żoliborskie. 

Mnie zależy na tym, żeby to nazewnictwo uaktualnić, bo widzę, że zależy na tym mieszkańcom. 

Czy uważasz, że jako Rada Dzielnicy zrobiliście już wszystko, co było można zrobić, w sprawie inwestycji w trybie Lex Deweloper na Przasnyskiej? Czy zamierzacie coś jeszcze zrobić? 

Pytanie nie powinno brzmieć „czy zamierzamy”, ale „czy możemy coś zrobić”. 

Możecie podjąć uchwałę

I taką uchwałę podjęliśmy na kierowanej przeze mnie Komisji Ładu Przestrzennego. Trzeba powiedzieć, że proceduralnie opinia Rady Dzielnicy nie jest wymagana na żadnym etapie. Nieprawdą jest, że kiedykolwiek ta sprawa wróci do nas do zaopiniowania. To bardzo frustrujące. 

Ale Rada Miasta się ze zdaniem dzielnicy liczy. 

Nie byłabym taka pewna czy Rada Miasta liczy się z naszym zdaniem.

Miejscy radni twierdzą, że tak jest.

Bardzo bym chciała, żeby tym razem to była prawda. 

Tylko że nie ma się z czym liczyć. Póki co mówimy jedynie o projekcie uchwały. 

Stanowiska – masz na myśli kolejne stanowisko podjęte przez całą Radę… Jest już w Biurze Architektury jedno stanowisko podjęte przez Radę Dzielnicy w kwietniu 2021 roku. Rada Żoliborza sprzeciwia się w nim w ogóle inwestycjom w trybie Lex Deweloper. Biuro Architektury przy okazji każdej kolejnej inwestycji przekazuje to stanowisko Radzie Miasta wraz z informacją, że Dzielnica takiej inwestycji nie chce. 

Jeśli chodzi o lex deweloper przy Przasnyskiej to jako Komisja Ładu Przestrzennego zajmowaliśmy się tym tematem dwa razy. Pierwszym razem bardzo zdecydowanie powiedzieliśmy deweloperowi co sądzimy o jego projekcie i o całym trybie inwestycji Lex Deweloper. Za drugim razem na wyraźny wniosek mieszkańców doprowadziliśmy do tego, że podjęta została uchwała w sprawie tej konkretnej inwestycji. Mam nadzieję, że ta uchwała dotrze do Rady Miasta. Jestem otwarta na propozycje dalszych działań w tej sprawie, ale musi się znaleźć też wola większości Rady Dzielnicy. 

Jeśli spojrzymy na to, kto wziął udział w ostatnim spotkaniu dot. Lex Deweloper, to była to radna Izabela Rychter ze stowarzyszenia Nowy Żoliborz, koalicjantka obecnie rządzącej Koalicji Obywatelskiej.

I ona poprosiła o podjęcie tej uchwały. Więc być może twoje pytanie powinno być skierowane do Nowego Żoliborza. Oni wystosowali pismo do Rady Miasta, pod którym się zresztą podpisałam, dotyczące sprzeciwu wobec tej inwestycji. 

My z kolei przygotowaliśmy petycję, którą podpisało wielu mieszkańców. Już ją wysłaliśmy do Rady Miasta. 

Chciałabym, żeby głosy mieszkańców zostały usłyszane. 

Chciałabyś podjęcia stanowiska Rady Dzielnicy sprzeciwiającej się jednoznacznie tej inwestycji?

Niezależnie od formy, chciałabym, żeby nasz głos został usłyszany! Pragnę, żeby nie było Lex Deweloper i żeby nie łamano prawa miejscowego. Nie chcę też powtórki z ul. Gdańskiej, gdzie sąd przyznał rację deweloperowi w związku ze sprzeciwem Rady Miasta. Nie chcę się licytować na stanowiska, bo nie mają one żadnej mocy zobowiązującej. Chciałabym, żeby po prostu liczono się z naszym głosem!

A Andrzej Duda by chciał, żeby był śnieg w górach, a w nizinach było ciepło. Ale mieszkańcy od radnych oczekują trochę więcej niż chęci. W tym przypadku istnieją mechanizmy, które co prawda nie mają mocy sprawczej, ale są potrzebne symbolicznie. 

Dlatego zależało mi na podjęciu uchwały.

I będzie ci zależało na stanowisku rady?

Jeżeli pojawi się projekt stanowiska, to tak. Bez dwóch zdań! Ale nie mam wątpliwości, że to nie powinna być walka o niewiążące stanowisko. Chodzi o to, żeby nie łamano prawa miejscowego. 

Jako dzielnicowi radni nie macie kompetencji do likwidacji Lex Deweloper…

Rada Miasta też niestety nie ma takich kompetencji. To zadanie dla ustawodawcy.

Przejdźmy do ostatniego tematu. Czy jesteś zadowolona z tego jak postępują prace związane z domem kultury przy ul. Śmiałej?

Wygląda na to, że jest nieźle. Przyglądam się im.

Masz jakieś oczekiwania co do kwestii estetyki? 

Tak, ale równie ważne jest dla mnie to, co będzie w środku. 

Powinien powstać przetarg czy konkurs na elewację i wykończenie?

Trzeba pamiętać, że to budynek, który już istnieje, jest na obszarze wpisanym do rejestru zabytków. Na takim obszarze konserwator decyduje o najdrobniejszym elemencie architektonicznym, graficznym, nawet o kolorze. Pole manewru jest bardzo nieduże. Przedstawiane koncepcje mogą ulec z tego względu diametralnej zmianie. Staram się patrzeć na te projekty z perspektywy tak funkcjonalności, jak i wpisania się ich w kontekst miejsca. To dla mnie bardzo istotne, jeśli chodzi o budynek. Podoba mi się, że jest tyle rozmów z mieszkańcami na temat tej inwestycji. Ufam, że pani dyrektor wypracuje dobry model dla tego domu kultury. Nie wolno jednak zapominać, że wygląd tej jednostki będzie w głównej mierze zależał od budżetowania. To podstawowa rzecz. 

Bardzo ci dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 8°CMiasto: Warszawa

Ciśnienie: 1004 hPa
Wiatr: 11 km/h