"To było takie typowo pisowskie obsadzanie swoimi. Nie mam o nich do powiedzenia wiele dobrego... Nasi mieszkańcy na tym ucierpieli... " - mówi w wywiadzie Donata Rapacka, radna dzielnicy.
W wywiadzie z Donatą Rapackę przeczytasz m.in.:
- o ocenie własnych działań w kończącej się w 2024 kadencji Rady Dzielnicy,
- o różnicy we współpracy z zarządem z ramienia PiS i PO,
- o ewentualnym starcie w kolejnych wyborach,
- o tym do kogo najbliżej ma światopoglądowo,
- o tym dlaczego znalazła się w Polsce 2050 Szymona Hołowni,
- o tym dlaczego rozpadła się koalicja ruchów miejskich na Żoliborzu,
- o tym jak przebiega współpraca z byłym koalicjantem MJN,
- o tym co sądzi o LexDeweloper na Przasnyskiej 6b,
- o nowo powstającym domu kultury na Żoliborzu,
- o tym czy Żoliborz Południowy i Artystyczny powinny być w "Sadami Żoliborskimi"
Mateusz Durlik: Jak dzisiaj oceniasz siebie jako radną, swoje osiągnięcia w tej kadencji Rady Dzielnicy. Czy jesteś zadowolona ze swojej działalności i swoich dokonań? Czy uważasz, że coś można byłoby poprawić?
Donata Rapacka: Rzeczywistość zawsze trochę weryfikuje nasze oczekiwania. Gdy zaczynałam tę kadencję nie byłam już nowicjuszką i znałam pracę w radzie. Z tego powodu nie należałam do tych radnych, którzy najpierw obiecują gruszki na wierzbie, a potem odkrywają, że to, co obiecali, nie należy do ich kompetencji. Brałam czynny udział w tworzeniu programu koalicji ruchów miejskich, z którą wtedy startowaliśmy w wyborach na Żoliborzu.
Szczerze mówiąc, jak się dzisiaj spojrzy na nasz program z tamtych czasów, to jest właściwie nieźle z realizacją jego podstawowych punktów. Są też rzeczy, o których wiadomo, że to nie są zadania na jedną kadencję, tylko na dłuższy okres. Jeśli chodzi o mnie samą, to mam taką zasadę, że staram się wybierać pracę u podstaw, tam, gdzie to tylko możliwe. Czyli nie działać łatwymi protestami, łatwym robieniem dymów, tylko robić swoje. Zdaję sobie sprawę, że to może być nie zawsze widoczne i że to nie zawsze dobrze się sprzedaje. Zdecydowanie lepiej sprzedają się protesty i robienie dymu.
Staram się dobrze pracować. Pracuję w tej chwili w pięciu komisjach, co jest powyżej średniej. Chcę się jeszcze formalnie zapisać do komisji infrastruktury, na której posiedzeniach jestem często obecna. Ale też nie mnie to oceniać. Nie należę do tych, którzy zaczynają od razu od lansowania się.
Jesteś w radzie już dłuższy czas i miałaś okazję pracować zarówno z zarządem, w którym był PiS jak i tym obecnym, czyli PO. Z którym pracowało się lepiej?
Nie ma reguły. Współpracuje się z ludźmi.
No tak, ale ci ludzie będący teraz w zarządzie z ramienia PO, a wcześniej z PiS, mieli konkretną przynależność polityczną.
Zacznijmy od tego, że nigdy nie popierałam PiS i nigdy nie współpracowałam z zarządem pisowskim. Zawsze, nawet w czasach, gdy w zarządzie dzielnicy był człowiek z PiS, skupialiśmy się przede wszystkim na rozwiązywaniu lokalnych spraw. Ale w naszym zarządzie główny burmistrz nigdy nie był z PiS. Nigdy bym nie poparła PiS-u. Bywało za to, że PiS popierał nas.
Jeśli chodzi o ludzi, reguły nie ma. Tu wyznacznikiem jest to, czy ktoś jest przyzwoity, czy ktoś jest „lokalsem”, czy ktoś jest rzeczywiście zaangażowany w Żoliborz. Często bywa tak, że przyzwoici są ludzie z zupełnie innego klucza politycznego niż można by wnioskować po dużej polityce.