To była najbardziej wyczekiwana w warszawskim środowisku muzealniczym ekspozycja. Pamiętam, jak na studiach, wnikliwie oglądaliśmy greckie naczynia zasobowe z misternymi rysunkami, w ciemnych, mrocznych, bardziej iście średniowiecznych niż antycznych salach. Potem spora część parteru Muzeum Narodowego w Warszawie została zamknięta na cztery spusty i widzowie czekali. Ale teraz jest otwarte, i znajdujące się tam zbiory może podziwiać każdy.
W archeologię nasi są znakomici. Totalnie. Przykładem jest oczywiście profesor Michałowski, absolutny ojciec polskiej archeologii. Polacy kopali i kopią w wielu miejscach w bardzo szeroko pojętym basenie Morza Śródziemnego - Egipcie (co się ciągnie aż do źródeł Nilu i dalej Sudanu czy Nubii, Bliskim Wschodzie - Syrii, Libanie, Izraelu, Iraku, ale także w Magrebie - Libii, czy w krajach zatoki - Katarze, Kuwejcie, na wyspie Bahrain. Mamy świetnych archeologów, przyjeżdżają do nas ludzie z wielu krajów by się kształcić. Jedyny problem to ten, że Uniwersytet Warszawski, oraz UKSW produkuje zbyt wielu specjalistów. Dlatego niektórzy zamiast na pustyni, kończą w PRze, albo piszą do lokalnej gazety.
No ale do brzegu. Galeria Sztuki Starożytnej w Muzeum Narodowym powstawała całą okrągłą, pełną dekadę. Długo. Ale wyszło to kuratorkom bajecznie. Tych sal nie powstydziłoby się Muzeum Narodowe w Atenach. Eksponaty rozmieszczone są w bardzo przyjemny sposób - na odpowiedniej wysokości ze świetnym oświetleniem, opisy są zrozumiałe i czytelne. Ja znam podział na okresy w sztuce, rozpoznaję świętych na obrazach bez mrugnięcia, nawet jeśli jakieś dzieło jest gościnnie, to zwykle mi dzwoni skąd przyjechało. Ale mam świadomość, że należę do „wyjątkowych” w temacie. A ta wiedza jest z resztą bardzo mało praktyczna. Wspaniale więc, że w tym miejscu można się łatwo doedukować.
Dla mnie sztuka jest naturalna, ale w muzeum techniki już się na przykład gubię. I właśnie osoby niezorientowane zawsze powinny być grupą docelową dla muzeum. Wyjaśnienie od podstaw, skonstruowanie ekspozycji w taki sposób, by zachwycić pięknem i przekazać wiedzę. I tu Muzeum Narodowe spisało się na piątkę z plusem. Galeria Sztuki Starożytnej, to generalnie trzy części – Egipt, mała Mezopotamia i przemieszana w wyjątkowo zmyślny sposób Grecja z Rzymem. Ten miks jest szalenie ważny, bo dzięki braku grubej kreski możemy zrozumieć jak bardzo starożytne światy się przenikały. Każdy rzymski cesarz był hellenofilem. Grecka sztuka (również elementy architektoniczne) masowo były transportowane statkami na Półwysep Apeniński. W sztuce, mitologii i życiu codziennym Rzymu, Grecja była wszechobecna.
W nowej galerii znalazło się około 1800 zabytków starożytnych cywilizacji Egiptu, Bliskiego Wschodu, Grecji i Rzymu. Pochodzą one z polskich badań na tych terenach, którymi koordynował w większości prof. Michałowski i jego uczniowie. Do najciekawszych należą m.in: sarkofag i kartonaż kapłana Hor Dżehuti z mumią nieznanej kobiety, zapisany hieroglifami papirus z Księgą Umarłych (niemal 10- metrowej długości), rytualne ślepe wrota z mastaby egipskiego urzędnika imieniem Izi, czy portret młodego chłopca pochodzący najpewniej z oazy Fajum w Egipcie.
Do najcenniejszych obiektów należy pochodząca z Iranu złota maska (protoma) w kształcie głowy byka. Absolutnie fantastyczne są monumentalne rzeźby antyczne z marmuru. Tu właśnie serce zabiło mi mocniej, bo konikiem mojego ukochanego Skarpy były jasne, oddychające przestrzenie. Można prześledzić trendy w sztuce, loki, detale, cechy portretowe i uniwersalne.
Generalnie jest naprawdę super, zabrakło jednak jednego - małych, drobnych spraw, które by wyjaśniły ekspozycję dzieciom. Nie wiem, czy jest dla parolatków fajniejszy temat niż grecka mitologia, łatwo jest zainteresować dzieciaki świat mitów, wyobrażeń i przedstawień. Tu jest pusto w temacie.
Napisz komentarz
Komentarze