Kino może być delikatne i kojące na tyle mocno, że gdy film się skończy, wcale Wam się nie będzie chciało wychodzić z sali. Zatopieni w fotelu dotrwacie do końca napisów chcąc pozostać w świecie, który wykreowali bohaterowie.
W tym artykule przeczytasz m.in. o:
- co najbardziej ujmuje w najnowszym filmie Mike'a Millsa?
- dlaczego warto obejrzeć C'mon C'mon?
Dzieło, o którym chcę opowiedzieć to C'mon C'mon Mike'a Millsa (ten od Debiutantów). Bohaterem filmu jest chłopiec, dość wyjątkowy, podążający w wielu kwestiach za własnym systemem wartości i rozumowaniem. Ponieważ ma totalnie akceptującą tę inność matkę, czuje się ze sobą znakomicie. Ma w sobie niewiele z dzieciaka. Jest dojrzały, zadaje mądre pytania i niekiedy zna poruszające serce odpowiedzi.
Matka ma brata, który ręki do ustabilizowania sobie życia raczej nie ma. To artysta i wolny strzelec, ale można na nim polegać. Na tyle, by zostawić pod opieką syna. Matka ma również pod opieką ojca dziecka, którym musi się zająć. W innym mieście. Problemy się piętrzą, a czas kurczy. Bohaterowie zostają postawieni pod ścianą - chłopiec rusza w podróż z wujkiem. I będzie to, dla tego starszego, prawdziwe grand tour w dojrzałe życie.
Chyba najbardziej ujmujące w tym czarnobiałym, dość cichym arcydziele są ludzkie relacje - szczerość, prostota i niezawsze klarowny bieg. To magia tego, co mamy w duszy. Dziecko jakimś cudem jest nieskażone dzisiejszym światem. To taki mały pan bóg - sędzia.
Johnny (Joaquin Phoenix) oraz Jesse (Woody Norman) podróżując po Stanach Zjednoczonych poznają się nawzajem, ale również siebie samych, zacieśniają relację i wystawiają na próby.
Film jest wielopłaszczyznowy, choć akcja dzieje się tylko tu i teraz, to przez krótkie klatkowe powroty oraz wspomnienia bohaterów poznajemy trudy przechodzenia przez śmierć bliskiej osoby (matki Johnnego i jego siostry Viv). Wchodzimy w dystans, nie radzenie sobie, różnice. Bo choć z jednej matki przyszło na świat dwoje dzieci, to stworzyła ona z każdym z nich zupełnie inną relację.
Film jest kameralny, czarno-biały, trochę przypomina "Gadające głowy" Kieślowskiego. Mamy tu cały cykl - narodziny - dorastanie - dojrzewanie - starość.
C'mon C'mon! Do kina!
Napisz komentarz
Komentarze