10 złotych, drożdżówka z cynamonem, pomyłki, śnieg, zardzewiały łańcuch, czyli jak wygląda praca kuriera w jednej z firm dostarczających jedzenie w Warszawie.
W artykule przeczytasz m.in o:
- codzienności w pracy kurierów,
- zarobkach kurierów w szczycie i poza nim,
- niemiłych sytuacjach w relacjach z ludźmi,
- ciekawych napiwkach,
- tym dlaczego warto od czasu do czasu być kurierem,
- reakcjach bliskich podczas przypadkowych spotkań.
Początek
Moja przygoda jako dostawcy jedzenia zaczęła się dość niewinnie. Kilka godzin szkolenia online i dostaje informację mailem, że został mi już tylko odbiór sprzętu. Oczywiście nie za darmo, trzeba za niego zaplacic 150 zł, które potrącane są z zarobionych pieniędzy za realizację zleceń. W zestawie znajduje się całkiem ciepła kurtka zimowa, spodnie przeciwdeszczowe, grube rękawice, w których można obsługiwać smartfony i kurierowy „must have”, czyli wielki, wyjątkowo utrudniający poruszanie się w małych pomieszczeniach (takich jak winda) plecak. Jeśli chodzi jednak o utrzymanie temperatury, to daje radę.
W Warszawie sprzęt można odebrać tylko w jednym miejscu, na Koszykowej. W kolejce po odbiór, słyszę, że wszyscy kurierzy są ze sobą na „Ty” a wiek przyszłych kurierów to raczej granica pełnoletniości. Młodzież, która dorabia sobie do studiów lub przed weekendowymi imprezami.
Po powrocie ze sprzętem do redakcji Gazety Żoliborza przygotowuję się do pierwszej podróży. Zakładam swój sprzęt, koszulkę termo aktywną, spodnie na szelkach, trzymające temperaturę, kurtkę softshel i w tym ubraniu siadam przy biurku z telefonem w ręku. Po raz pierwszy loguję się do aplikacji. Jest godzina 12.00, aplikacja wskazuje, że jest duży ruch i na pierwsze zamówienie nie muszę długo czekać. Aplikacja posyła mnie na ul. Jana Pawła II do pewnej tajskiej restauracji. To moje pierwsze zamówienie jako kuriera, choć wiem, że kurierem tak naprawdę nie jestem. To daje mi, w sumie nie wiem dlaczego, poczucie komfortu, bezpieczeństwa. Nie muszę się nigdzie spieszyć i mam czas na analizę.
Wynocha stąd
Czas poruszyć temat nie do końca poprawny politycznie, ale bez niego ten felieton bardzo wiele by stracił.