W weekendy jest tu giełda elektroniczna, „spożywką” handluje się we wtorki i piątki, choć w inne dni również da się tu zrobić zakupy.
Bielański bazar przechodzi swój renesans. Emanuje niespotykanie przyjemną atmosferą, jest lepiej zaopatrzony niż niejeden sklep wielobranżowy, a mieszkańcy tak go lubią, że w konflikcie z deweloperami stają za nim murem. Dziś odwiedzamy Wolumen, czyli kultowy bazarek na Bielanach.
Powstał pod koniec lat 60., jednak to okres po roku 1989 przyniósł mu największą sławę. Wolumen był paserskim zagłębiem Warszawy. To tu, przy okazji giełdy elektronicznej, drobni przedsiębiorcy handlowali kradzionymi radiami, telefonami czy nielegalnym alkoholem. Echa tej praktyki widać do dziś, nadal można tu kupić papierosy bez polskich znaków akcyzowych czy używane telefony sprzedawane „z łapy”. W tym okresie Wolumen był również terenem spornym w starciach między okolicznymi gangami. Dla gangsterów była to żyła złota. Wpływy z pobieranych na bazarze haraczy stanowiły znaczące źródło dochodów grup przestępczych. Dążenia grup przestępczych do kontroli nad bazarem doprowadziły do wybuchu „drugiej wojny żoliborskiej” czyli jednego z najbardziej krwawych konfliktów między gangami w latach 90.