Pod pretekstem zagrożenia covidowego dzieci, które nie są zapisane na religię, muszą ją przeczekać na... lekcji religii.
Kwestia prowadzenia lekcji religii w szkołach powraca co roku. Zgodnie z przepisami, są to zajęcia nieobowiązkowe. W praktyce, lekcje religii już na początku roku są wpisane w plan lekcji każdej z klas, zanim okaże się, czy w ogóle są chętni do uczestnictwa w tego typu zajęciach.
Rodzice stołecznych uczniów zgłaszają przypadki, kiedy informowani są, że ich dziecko musi przebywać w sali, gdzie prowadzona jest religia, mimo, że nie jest na nią zapisane. – Dyrektorzy pod pretekstem pandemii dopuszczają się takich działań, bo jak tłumaczą nie może przemieszczać się po szkole, bo zwiększa ryzyko roznoszenia się koronawirusa. To działanie absolutnie bezprawne. Jeżeli ma to miejsce, należy tego incydenty zgłaszać i wysyłać skargi – podkreśla Dorota Łoboda, miejska radna i przewodnicząca Komisji Edukacji. W dobie zagrożenia covidowego dzieci nie mogą być łączone z dziećmi i z innych grup, a niektóre placówki zamiast udostępnić im świetlicę czy bibliotekę, zmuszają uczniów do obecności na religii, która jest nieobowiązkowa. - Dzieci, które nie chodzą na religię mają mieć przez szkołę zapewnioną opiekę i nie mogą przebywać w tej samej sali, gdzie prowadzona jest religia, bo nie pozwala na to prawo – dodaje miejska radna.
Do tego dochodzą problemy z religią powtarzające się co roku. Chodzi o wpisywanie jej w środek planu lekcji. Dyrektorzy zamiast rozpisywać plan zajęć w taki sposób, by religia była na początku dnia szkolnego, bodź na końcu, umieszcza ją w jego środku. - Rozporządzenie o organizacji lekcji religii i etyki nie nakazuje umieszczania ich na początku lub na końcu planu. Sytuacja jest patowa, ponieważ lekcja religii w środku dnia dyskryminuje uczniów, którzy nie są na nią zapisani. Takie dzieci mają okienka. To jest zwyczajna strata czasu. Policzyłam ile moje córki, które nie chodzą na religię, przez 12 lat edukacji mają okienek z powodu lekcji religii. To jest 1000 godzin, które spędzały bez sensu w szkole będąc w świetlicy czy na korytarzu – mówi Dorota Łoboda.
Stale powtarzającą się sytuacją jest również przekazywanie rodzicom druków z oświadczeniem o niewysyłaniu dziecka na religię, a także mówiących o tym, że w przypadku nieuczęszczania przez dziecka na religię rodzic bierze odpowiedzialność za swoje dziecko w czasie, kiedy prowadzona jest lekcja religii. – Rodzic nie ma obowiązku podpisywać takiego zaświadczenia, kiedy dziecko nie jest zapisane na religię – zaznacza szefowa Komisji Edukacji.
W zeszłym roku do stołecznych szkół miasto wysłało zalecenie by organizować religię według przepisów, czyli na wniosek rodziców. Jednym z zaleceń stołecznych władz było również planowanie religii na początku lub na końcu planu lekcji, jednak przepisy w tej sprawie nie nakazują by w taki sposób planować lekcje religii, o czym zaraz po wysłaniu stołecznych zaleceń przypomniało kuratorium. – To jest coroczna batalia. Mam nadzieję, że coraz więcej szkół będzie się stosowało do zaleceń miasta. Należy też pamiętać, że wedle przepisów powinno się zapisywać dziecko na religię a nie wypisywać – podkreśla miejska rada we wczorajszym livie transmitowanym na facebookowej stronie Gazety Żoliborza.
Biuro Edukacji w ubiegłym roku policzyło uczniów, którzy są zapisani na lekcje religii. Jak się okazuje wraz z wiekiem ubywa chętnych do uczestnictwa w religii. W liceach na lekcję religii nie chodziło 56 proc. uczniów, a w technikach 59 proc. W stołecznych szkołach podstawowych na religię nie było zapisanych 22 proc uczniów.
Napisz komentarz
Komentarze