Z ponad dwumiesięcznym opóźnieniem, w bloku przy zbiegu ulic Rydygiera i Hübnera, została otwarta restauracja „Ciao a Tutti Żoli”. Wyczekiwane przez wielu rozpoczęcie działalności, trzeciej już w Warszawie, włoskiej knajpy z szyldem „Ciao a Tutti”, zostało przesunięte ze względu na pandemię.
Tak więc robimy rezerwację. Mieliśmy obawy, czy będą wolne miejsca w niedzielne popołudnie. Podczas przejażdżek ścieżką rowerową wzdłuż nowego fragmentu ulicy Rydygiera, od początku istnienia restauracji widać było spore grupki ludzi okupujących stoliki na zewnątrz jak i w środku lokalu. Mimo że osiedle i blok, w którym mieści się restauracja, póki co są jeszcze niezamieszkałe, to również i w tę niedzielę po godzinie 14 lokal był zapełniony niemal w całości.
Przyznam, że nie byłam w żadnej z wcześniej otwartych restauracji tej sieci i nie miałam świadomości, że to klasyczna neapolitańska pizzeria. Słyszałam jedynie bardzo dobre opinie na temat serwowanej w „Ciao a Tutti” pizzy. Po wejściu do knajpy i zajęciu miejsca przy stoliku ciężko skupić uwagę, choćby na menu w formie podkładki pod talerze. Wszystko ze względu na bardzo głośno grające włoskie radio. O ile wybór takiej stacji uważam za bardzo trafiony zabieg, gdyż faktycznie można poczuć się jak we włoskiej trattorii, to niestety jakość nagłośnienia jak i poziom natężenia dźwięku nie należały do przyjemnych akcentów wizyty. Duży, jasny lokal na parterze przypomina nieco włoską gospodę, ale z domieszką nowoczesnych akcentów takich jak wygodne kanapy czy ciekawe plakaty na ścianach, które nawiązują do Włoch, w szczególności do Neapolu. Miła obsługa, na naszą prośbę, przyciszyła muzykę. Przeszliśmy do zapoznania się z kartą dań. „Ciao a Tutti” proponuje przede wszystkim pizzę. Można tu zjeść klasyki, takie jak: Margherita (24 zł), Salame (26 zł) czy Quattro formaggi (31 zł). Mamy też duży wybór wegetariańskich pizz. Wszystkie mają dokładnie opisany skład. Wykorzystywane do przygotowania dań składniki, oznaczone są certyfikatem DOP (Denominazione di Origine Protetta), co oznacza, że są oryginalne i wytworzone zgodnie z recepturą. W restauracji zamówimy również antipasti złożone z kompozycji włoskich serów i wędlin (29 zł i 54 zł), foccacię z rozmarynem (12 zł) oraz trzy różne sałatki (26 zł – 35 zł). Do każdej pizzy możemy zamówić więcej ulubionych składników. W karcie nie brakuje także deserów. Możemy tu posmakować takich specjałów jak klasyczne tiramisu (17 zł), panna cotta (14 zł), cannoli (15 zł) oraz ulubionych przez Polaków – sernik i beza (16 zł). Do wyboru mamy również alkohole w postaci win, piw oraz aperitivo i digestivo.
Stawiamy na klasyczny wybór, czyli Margheritę (wybór dla dziecka), Vegetarianę, Quattro formaggi i San Daniele e rucola – z wędliną, oczywiście certyfikowaną DOP (33 zł). Jako starter podano nam zapakowane w folię grissini. Smaczne. Szkoda jednak, że nie wypiekane na miejscu. Zapachniało mi tutaj „fast foodem”…
Neapolitańskie ciasto jest specyficzne, rośnie przez wiele godzin, a piecze się w kilkadziesiąt sekund. Brzegi tworzą gruby i puszysty rant z przypalonymi bąblami, środek zaś jest niezwykle cienki i mokry. Neapolitańską pizzę albo się kocha albo… kocha się pizzę rzymską. Polacy upodobali sobie pizzę rzymską i ja też taką pokochałam. Mam swoje ulubione miejsce na Żoliborzu, gdzie takową serwują. Jakie to miejsce, zapewne wiedzą moi Czytelnicy i Sąsiedzi. Czy mogę jednak porównywać do tamtych wypieków pizzę z „Ciao a Tutti”? Chyba nie… Neapolitańska pizza to zupełnie inny świat. To zupełnie inny sposób jej spożywania – to danie kompletne, obiadowe, mające w sobie duże kawałki składników, które jemy sztućcami. Brzegi ciasta pomagają nam dojeść pyszny sos i soki wypływające z produktów ułożonych na placku. Tego dnia miałam szansę przekonać się, że Neapol króluje nad Rzymem. Uwiedziona dodatkowo cudownym serialem pt. „Genialna Przyjaciółka” na podstawie powieści Eleny Ferrante, który pochłonęłam niedawno z wypiekami na twarzy, chciałam poczuć klimat Neaoplu i poszerzyć swoje kulinarne horyzonty. Niestety nie do końca się to udało tej pięknej niedzieli. Trzy z czterech zamówionych pizz – te bezmięsne – były smaczne, ale nie wyjątkowe. Nie czułam aromatów tych oryginalnych, włoskich składników. Quattro formagii nie pachniała gorgonzolą tak intensywnie, jak lubię, Margherita i Vegetariana były mało słone. Najlepsza okazała się mięsna pizza San Daniele DOP, do której „na bogato” sypnięto lekko pikantnej rukoli. Po głównym posiłku nadszedł wyczekany moment – desery. Z trzech wybranych przez nas, niestety nie było sernika. Pozostaliśmy zatem przy klasycznym tiramisu i bezie, którą kelnerka bardzo zachwalała. Nie był to niestety słodki i rozkoszny koniec tej degustacji. Beza nie uwiodła mojego podniebienia i, według mnie, nie była świeżo zrobiona, jak zapewniała miła obsługa. Tiramisu okazało się smaczne, jednak bez rewelacji.
Ostatnim zdaniem mogłabym podsumować właściwie całość naszej wizyty w „Ciao a Tutti”. Pozwolę sobie jednak na ponowne wizyty, co również Wam polecam, szczególnie, jeśli macie ochotę spróbować czegoś innego niż włosko-polska pizza dostępna niemal na każdym rogu. Tutaj jest na pewno inaczej i lepiej niż w kilku powszechnie już znanych pizzeriach na Żoliborzu.
Na koniec zaznaczę jeszcze, że w restauracji nie ma kącika zabaw dla dzieci. Myślę, że warto nad tym się jednak pochylić, jak również nad ewentualną koncepcją powiększenia powierzchni toalet. Liczę również na więcej zieleni w betonowym i nieco smutnym restauracyjnym ogródku.
Życzę sukcesów i wierzę, że drobne niedociągnięcia zdarzają się najlepszym, szczególnie na początku.
Napisz komentarz
Komentarze