Rozmowa z Maciejem Stuhrem, aktorem i mieszkańcem Żoliborza. Jakie miejsca na Żoliborzu ceni sobie Maciej Stuhr, jaka rola była dla niego najłatwiejsza do zagrania, a jaka najtrudniejsza?
Mateusz Durlik: Maćku, jak długo mieszkasz na Żoliborzu?
Maciej Stuhr: Na Żoliborzu mieszkam od blisko pięciu lat.
Jak ci się mieszka w naszej dzielnicy?
Jest coś w tym, że większość mieszkańców Żoliborza, również Saskiej Kępy, to niezwykli lokalni patrioci. Kiedy jeszcze nie znałem tych dzielnic, trochę mnie to dziwiło. Teraz w ogóle mnie to nie zdumiewa. Ciężko mi sobie wyobrazić dzisiaj inną – lepszą dzielnicę do zamieszkania niż Żoliborz. Nie są to tylko moje słowa. Mój kolega – aktor Grzesiu Małecki – spróbował się na chwilę wynieść na Ochotę. Po paru miesiącach, jak niepyszny, otworzył gazetę w poszukiwaniu żoliborskich mieszkań i natychmiast tutaj wrócił. Rzeczywiście jest to więc zupełnie inny kawałek Warszawy. Odkąd mieszkam w stolicy, a mieszkam tu ponad 15 lat, w ogóle nie znałem swoich sąsiadów. Od kiedy zamieszkałem właśnie na Żoliborzu, po raz pierwszy poznałem smak życia trochę bardziej wspólnego, niż tylko obok siebie. Przysłowiowe pożyczanie mąki czy soli istnieje tu faktycznie i jest to rzecz, której nie spotkałem dotychczas w Warszawie.