Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 25 kwietnia 2024 02:08

Jak rozmawiać z dziećmi o koronawirusie?

Rozmowa z Patrycją Malicką psycholog, terapeutą integracji sensorycznej, terapeutą Therapeutic Listening czyli zintegrowanych terningów słuchowych. Od 15 lat pracuje z rodzinami w sytuacjach kryzysu, udziela wsparcia w trudach rodzicielstwa czy diagnozując zaburzenia rozwojowe. Prowadzi gabinet INTEGRALE. Żyje na Żoliborzu a na co dzień jest mamą, jak sama mówi, dwóch wyjątkowych nastolatek. Wielbicielka kotów i psów, entuzjastka jogi.

Jakub Krysiak: Czy powinniśmy rozmawiać z dziećmi o koronawirusie i obecnej sytuacji?

Patrycja Malicka: Trzeba o tym z nimi rozmawiać, bo to ich dotyczy.

W jaki sposób to robić?

Przekaz musi być dostosowany do ich wieku. Tyczy się to każdej przekazywanej informacji, która ich w jakimś stopniu dotyczy.

Zacznijmy więc od najmłodszych. 

W przypadku dzieci do 3 roku życia rodzic nie ma zbyt wielu narzędzi do werbalnego przekazu. Na tym etapie rozwojowym dziecka nie budowałabym opowieści o samym koronawirusie. Dzieci poniżej 3 roku życia nie mają jeszcze na tyle wykształconych umiejętności poznawczych, żeby zrozumieć, tak bardzo abstrakcyjną historię. Oczywiście musimy powiedzieć co się dzieje, ale raczej na zasadzie, że musimy zostać w domu i nie mamy wyjścia. Jeśli chodzi o dzieci w wieku przedszkolnym, dla nich najbardziej zrozumiały będzie przekaz zobrazowany bajkami. Pomocne mogą okazać się również aplikacje. Dla dzieci w wieku przedszkolnym najlepsza jest właśnie komunikacja wizualna. Chodzi o pokazanie, że jest wirus, zagraża ludziom i w konsekwencji musimy zostać w domach. Można pokazać też np. zamknięte place zabaw czy opustoszałe podwórka.

A co z dziećmi, które chodzą do szkoły? Nagle zostają odcięte od szkoły, gdzie spotykają się, rozmawiają ze sobą, bawią się?

Dzieci odcięto od swoich rówieśników. Jednocześnie daje im się narzędzia w postaci komputerów z połączeniem internetowym, które komunikują je ze światem zewnętrznym. To jest grupa, której trzeba poświęcić najwięcej czasu na rozmowy. Im jest najtrudniej. Duże znaczenie ma też to, z jakich rodzin pochodzą i jak ich życie wglądało wcześniej. Jeżeli dotychczasowe życie dziecka koncentrowało się na relacjach rówieśniczych, albo jest ono typem osoby towarzyskiej, obecna sytuacja może być dla takiej osoby nieznośna. Dodatkowo samo pojęcie zagrożenia w kontekście koronawirusa jest dla wielu abstrakcyjne. Jest zagrożenie, ale go nie widać, więc trzeba je sobie w jakiś sposób wyobrazić. Bodziec, dzięki któremu jest to możliwe pojawia się około siódmego roku życia. Dziecku, które odczuwa bezpośrednio skutki zagrożenia, ale go nie widzi, trudno jest zrozumieć obecny stan rzeczy. To jest sytuacja ekstremalna i nie boję się użyć takiego określenia. Myślę, że dla wielu, bez względu na wiek, to będzie doświadczenie traumatyczne.

Jak w takim razie mamy pomóc przetrwać dzieciom ten czas?

To co możemy robić to wspierać je. Musimy być przy nich. Teraz najbardziej odpowiedzialny za dziecko i jego funkcjonowanie jest rodzić, bo to w jego towarzystwie, przez 24 h na dobę przebywa dziecko. Tak naprawdę rodzic jest odpowiedzialny za dziecko w każdej sytuacji, ale teraz szczególnie.

Rodzicom też nie jest teraz łatwo.

Każde napięcie rodzica w dobie tak ekstremalnej sytuacji będzie przekładało się na dziecko. W tej chwili wszyscy są sfrustrowani. Każdy ma swoje potrzeby, których niezrealizowanie i niezaspokojenie prowadzi do gniewu czy buntu. Dorośli są świadomi i to czują, a co dopiero dzieci, dla których obecnie panująca sytuacja jest trudna do przeanalizowania.

Ja przebywam w domu, bo wiem, że będzie to dobre dla nas wszystkich, ale jednocześnie można mieć poczucie utraty kontroli.

Myśli pan abstrakcyjnie. To oznacza, że jest pan sobie w stanie wyobrazić, że pana działania będą wpływały na jakiś większy cel - dzieci nie. One widzą po prostu to, że utraciły możliwość decydowania, możliwość zbuntowania się i zobaczenia skutków tego buntu. To, jak dziecko wyjdzie z tej sytuacji zależy od tego w jakim środowisku przebywa i wyrasta.

Empatia i zrozumienie mogą być kluczem w tej sytuacji?

Musimy ją dawać sobie i dzieciom. Jeżeli rodzice wspierają i dają dziecku możliwość przeżywania emocji to będzie łatwiej mu zaakceptować sytuację w jakiej wszyscy się znaleźliśmy. Dziecku, któremu stale powtarza się jedynie komendy typu: „uspokój się”, a nie tłumaczy się, nie rozmawia z nim, może być trudniej. Wszystko bierze się z akceptacji, dzięki której możemy doszukiwać się w tej sytuacji pozytywów. Można spojrzeć na to wszystko inaczej.

W każdym kryzysie kryje się jakaś szansa, albo doświadczenie, które pozostaje na długo w nas i kształtuje nasz charakter czy osobowość.

Zgadza się. Tylko trzeba być do tego gotowym i mieć poczucie, że ta sytuacja może czegoś nas nauczyć. Po wszystkim, kiedy obecny stan minie, będziemy mogli podzielić się tymi doświadczeniami. Powiemy sobie: „Przetrwaliśmy to, mimo że było trudno”. W ten sposób rozmawiałabym o całej sprawie z nastolatkami. Myślę, że nastolatki mają najgorzej, bo w tym wieku największą wartością są kontakty rówieśnicze…

…i możliwość decydowania o sobie.

Brak poczucia kontroli i obowiązek podporządkowania się jest dla nastolatków frustrujący. Według amerykańskich psychologów nastolatki są jedną z grup, które najbardziej odczują „lockdown”. W Polsce, gdzie zachorowalność na depresję wśród dzieci jest bardzo wysoka, obecny stan może spowodować, wzrost diagnoz. Rodzice będą mieli szansę dostrzec pewne zachowania u dziecka, które ich zaniepokoją.

Przebywanie w izolacji chorych na depresję, może też ją pogłębić?

Rozróżniłabym dwie grupy. Są chorzy na depresję, którzy są zdiagnozowani leczą się i są ci którzy mają tendencje do zachorowania na depresję. Skupmy się na tej pierwszej grupie. Leczenie depresji polega na leczeniu terapeutycznym przy wspomaganiu farmakologicznym i to są dwa działania, które muszą współistnieć, żeby terapeuta widział efekty. Praca online z chorym na depresję jest zupełnie innym sposobem leczenia w porównaniu do tradycyjnej wizyty u terapeuty. Pacjent, żeby dotrzeć na spotkanie z terapeutą musi wstać z łóżka, ubrać się, wyjść z domu i dotrzeć do gabinetu. To powoduje, że są nowe bodźce i ma zadania do wykonania. „Lockdown” tych możliwości nie daje.

Czyli terapia online może nie wystarczyć?

Nie neguję tej formy pomocy. Ona może być potrzebna. Wydaje mi się, że dla osób, które są na początku swojej terapeutycznej drogi i nie mają jeszcze własnych schematów działania w procesie zdrowienia, ta sytuacja może być trudna. Również dla terapeuty, który pracując online nie jest w stanie technicznie wyłapać wszystkiego, co dzieje się z jego pacjentem. Bo pacjent może powiedzieć, że nie włącza kamerki, bo ma bałagan w mieszkaniu, a w rzeczywistości jeszcze nie wstał z łóżka, nie zjadł śniadania, nie ubrał się. Obecna sytuacja sprzyja powstawaniu mechanizmów obronnych i w związku z tym proces leczenia może nie posuwać się w odpowiednim kierunku. To wszystko może powodować, że u wielu pacjentów odnotuje się regres w leczeniu. Nie mówię w tym momencie o osobach hospitalizowanych, które nie mogą uczestniczyć o własnych siłach w terapii i są zamknięte w szpitalu, gdzie podejmowane są wszystkie działania.

Obecna sytuacja powoduje, że życie dzieci przeniosło się w całości do sieci. Wcześniej wręcz odciągano je od smartfonów i komputerów – teraz korzystanie z nich jest wręcz obowiązkowe.

To są narzędzia, które tylko potęgują poczucie samotności i wyobcowania. W tej chwili jest to jedyna możliwość komunikowania. Wręcz muszą czekać i sprawdzać co i kiedy pojawi się na platformach, z których korzystają w ramach nauki i innego rodzaju komunikatorach. Dochodzi do sytuacji, w której dzieci cały dzień są online. Rodzice, którzy wcześniej walczyli o to, by ich dziecko nie przesiadywało dniami i nocami przy komputerze, znaleźli się w trudnej sytuacji. Proszę sobie wyobrazić rodziców walczących z nałogiem nastolatka spędzającego większość życia grając na komputerze. Teraz nie wiedzą co mają zrobić, bo wcześniej wypracowali model radzenia sobie z problemem, a obecnie  ten nastolatek musi przesiadywać przy komputerze, bo prowadzone są lekcje online. Po obowiązkach szkolnych, dziecko chce porozmawiać jeszcze ze znajomymi, zobaczyć co się dzieje na świecie i tak dzień przed komputerem mija.

Poza tym, że zamknięci w domu odkrywamy na nowo rodzinę, są też stwierdzenia zaogniają się konflikty.

Każdy przeżywa obecną sytuację. Są rodzice, którzy stracili nagle prace. Obecnie nie mogą nawet wyjść i jej poszukać. Są wkurzeni, obok siedzi nastolatek, który też jest zdenerwowany. Ma swoje potrzeby i w tej sytuacji następuje spięcie. To jest trudna sytuacja zwłaszcza, że większość z nas mieszka w mieszkaniach, gdzie przestrzeń jest ograniczona i nie zawsze jest możliwość, żeby wszyscy domownicy mieli dobrze zorganizowaną, własną przestrzeń. Jedyne co w takiej sytuacji pozostaje to, to o czym mówiłam wcześniej, czyli zaakceptowanie sytuacji i przekazywanie pozytywnych uczuć. To jest trudne.  

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
słabe opady deszczu

Temperatura: 6°CMiasto: Warszawa

Ciśnienie: 1001 hPa
Wiatr: 9 km/h