Odnosił zwycięstwo za zwycięstwem, zdobywał kolejne trofea, a w początkach kariery zawsze potrafił znaleźć czas na treningi, nawet gdy praca na etacie pochłaniała większość dnia. – Byłem po prostu fanatykiem sportu – mówi z uśmiechem Jerzy Zieliński, 85-letni mieszkaniec Żoliborza, który w swoim mieszkaniu zgromadził imponującą kolekcję pucharów i medali, a także wielką księgę z dyplomami, która waży ponad 15 kilogramów!
– Gdy przyjaciele przychodzą do mnie w odwiedziny, często na koniec pytają: Jurek, a dlaczego nie powiedziałeś mi, że do ciebie trzeba się umawiać na co najmniej trzy godziny? – śmieje się Jerzy Zieliński, 85-letni wszechstronny sportowiec, który w swoim mieszkaniu na Żoliborzu zgromadził ponad 200 pucharów. Kolekcja potrafi zaimponować, szczególnie, gdy zapoznamy się z dyplomami i wycinkami prasowymi, których znaczna część pochodzi jeszcze z lat 50. ubiegłego stulecia. Wielka księga z dyplomami za zwycięstwa i medalowe miejsca w turniejach tenisowych waży ponad 15 kilogramów! Podzielona jest na kilka tomów, żeby łatwiej można było ją przeglądać. Zainteresowanie gości pana Jerzego często budzą też małe zeszyty, w których zgromadzone są wycinki prasowe z pierwszych lat kariery sportowca.
„Rano chodziłem do pracy, po południu intensywnie trenowałem”. Jak Jerzy Zieliński potrafił pogodzić sport z pracą na etacie?
Przygodę ze sportem rozpoczął od tenisa stołowego. – Pierwszy sportowy sukces udało mi się odnieść w wieku 15 lat – opowiada pan Jerzy. W latach 1950-51 był dwukrotnym mistrzem województwa mazowieckiego juniorów a zrazem czołowym zawodnik w skali kraju. Najważniejsza jest technika, refleks i opanowanie. Sukcesy były z pewnością efektem wielogodzinnych, ale przynoszących efekty treningów – wyjaśnia Jerzy Zieliński, który swoją karierę rozpoczął w Kolejorzu Otwock. Wówczas mieszkał jeszcze pod Warszawą, dopiero później rodzina przeprowadziła się na Żoliborz. W tym czasie tenisista grał w A-klasowej drużynie, z kolei później występował w trzeciej i drugiej lidze AZS Politechnika. Następnie grał w pierwszoligowej KS Polonia. W latach 1954-1958 jako student AWF Warszawa był pięciokrotnym akademickim mistrzem Warszawy i dwukrotnym akademicki mistrzem Polski. Od 1956 do 1961 roku Jerzy Zieliński startował w pierwszej lidze siatkówki w KS Spójni i WKS Lotnik, mocno wspierał też swoim talentem wołomiński Huragan. – W tamtych czasach sportowcy mieli dość wysoko ustawioną poprzeczkę, ponieważ nie mogli poświęcić całego tygodnia na treningi – wyjaśnia Zieliński. – Zupełnie inaczej trenuje się do zawodów, gdy jednocześnie trzeba codziennie chodzić na pełen etat do pracy, a do dyspozycji ma się wyłącznie popołudnia i wieczory. Największym wyzwaniem były jednak wyjazdy na zawody i mistrzostwa, ponieważ w zakładzie pracy nie można było liczyć z tego powodu na dzień wolnego.
Już w tym czasie pan Jerzy niejednokrotnie przekonywał się, że na wszystkie dyscypliny może zabraknąć czasu. – Byłem po prostu fanatykiem sportu. Trenowałem cztery razy w tygodniu, po dwa dni poświęcałem na każdą dyscyplinę – wspomina tenisista. – Zdarzało się tak, że w jednym czasie zbiegały się dwa treningi i musiałem dokładnie przemyśleć, jak zadowolić wszystkich moich szkoleniowców.
Szereg zwycięstw i sukcesów
Na początku lat 60. Jerzy Zieliński zakończył przygodę z tenisem stołowym. Wprowadzono „gąbki”, zmieniły się przepisy, więc trudno było przestawić się na nowy styl. Rok później sportowiec porzucił również siatkówkę, ponieważ postanowił pójść w ślady rodziców, którzy jeszcze przed wojną grali w tenisa. 27-letni wówczas Jerzy Zieliński regularnie trenował amatorsko na warszawskiej Agrykoli. Kolejne lata przyniosły szereg zwycięstw i sukcesów.
– Każde zawody niosą za sobą wiele miłych wspomnień – podkreśla Zieliński. – Nie tylko wyjazdy na mistrzostwa, ale również podróże służbowe dały szansę na poznanie wielu wspaniałych ludzi. Gdy pracowałem przy budowie elektrowni atomowej w Czechosłowacji, poznałem zaledwie 13-letniego Ivana Lendla, który już wtedy był jednym z najlepszych juniorów w tenisie za naszą południową granicą. Często z nim grałem, więc mogę potwierdzić, że miał nieprzeciętny talent. Doskonałym przykładem na to może być mecz ze Szwecją w Pucharze Davisa, na który zaprosił mnie do Pragi w 1967 roku. Jego drużyna przegrywała 0:3, wtedy trener wpuścił młodego Lendla na kort. Po pojedynku ze słynnym Bjoernem Borgiem, który był wówczas najlepszym tenisistą świata, rozpoczęła się kariera Lendla, mimo że przegrał 3:6 i 2:6. Śmiało jednak możemy powiedzieć, że była to wymagająca rywalizacja.
W swojej karierze Jerzy Zieliński był dziewięciokrotnym mistrzem Polski weteranów w grze pojedynczej, dwunastokrotnym mistrzem Polski weteranów w grze podwójnej, w tym pięć razy zwyciężał w obsadzie międzynarodowej. Był on także jedenastokrotnym mistrzem Warszawy w grze pojedynczej i siedmiokrotnym w podwójnej oraz dziesięciokrotnym mistrzem Mazowsza w grze pojedynczej. Odnosił również zwycięstwa na turniejach w Czechosłowacji, Niemczech, na Węgrzech i na Litwie. W sumie wygrał niemal 100 turniejów i może pochwalić się kolekcją ponad 200 pucharów, która budzi zachwyt niejednego miłośnika sportu.
Napisz komentarz
Komentarze